
W minionym tygodniu w Otmuchowie i w Nysie odbyły się spotkania autorskie Yarka Aranowicza z czytelnikami. Mieszkający w Stanach Zjednoczonych pisarz – prywatnie brat długoletniego nyskiego samorządowca – Mirosława i szwagier nauczycielki języka polskiego Carolinum – Teresy Aranowicz, promował swoją książkę „Czas pogardy”. Powieść w całości oparta na pamiętnikach jego ojca – Tomasza Aranowicza, który po stracie najbliższej rodziny jako sześcioletnie dziecko żył na ulicy wojennego Wilna w grupie takich samych jak on - starszych i młodszych dzieci, które robią wszystko, żeby przeżyć kolejny dzień.
– Inaczej czyta się książkę kiedy jest się zaangażowanym w nią emocjonalnie, kiedy jej bohatera znało się ponad 40 lat i nagle i widzi się go w innej rzeczywistości. A poza tym ja mam empatię do dzieci, to moja wielka słabość, dlatego lektura była dla mnie dużym przeżyciem – mówi Teresa Aranowicz, która wraz z panem Yarkiem gościła w naszej redakcji.
„Czas pogardy” jest całkowicie oparty na pamiętniku Tomasza Aranowicza – ojca pana Yarka i teścia pani Teresy. - Wydarzenia i postacie, które znalazły się w książce są autentyczne. Tata spisał swój pamiętnik tak naprawdę 50 lat po wyjeździe z Wilna. Pisał go prawdopodobnie szczątkowo wcześniej, ale nigdy o tym nie mówił i nigdy go nie pokazywał. W 1995 roku, a więc w 50 rocznicę wyjazdu z Wilna pojechał odwiedzić to miasto po raz kolejny, a rok później przyjechał do mnie do Stanów Zjednoczonych i tam zaczął tworzyć maszynopis. Siedem – osiem lat później znowu był u mnie i ponownie dopisywał pewne kwestie – wspomina Yarek Aranowicz.
Akcja książki dzieje się na tle historycznym, a jest to tło pięciu okupacji Wilna – trzech sowieckich, jednej litewskiej i jednej niemieckiej. Tomaszek Aranowicz właśnie skończył sześć lat i musiał sam zadbać o swoje przetrwanie na wileńskiej ulicy, która stała się jego domem. Jedyne oparcie znalazł w grupie podobnych do niego, osieroconych dzieciaków, których codziennym celem staje się znalezienie bezpiecznego noclegu i czegoś do jedzenia. Wojenna zawierucha odbiera mu spokojne dzieciństwo, członków rodziny i nadzieję na lepsze jutro. - Oczywiście pisząc dialogi musiałem zastosować dozę fabularyzacji, żeby przebieg był dynamiczniejszy i płynny. Wszystkie wydarzenia są jednak prawdziwe – stwierdza Yarek Aranowicz.
W ogromie tragedii losów najbliższej osoby pisarzowi trudno wskazać ten najtragiczniejszy moment. - Kilka takich momentów, o których tato opowiadał i o których nawet nie zdawałem sobie sprawy jak były one trudne. Zrozumiałem to dopiero kiedy przeczytałem pamiętnik. Nie chodziło tylko o to, żeby zdobyć jedzenie, znaleźć schronienie na noc, ale żeby przeżyć każdy kolejny dzień - dodaje.
Trudne do wyobrażenia jest przeżycie dziecka na ulicy zimowego Wilna. - Takie dziecko musiało być niezwykle silne, mieć niebywałą siłę woli, żeby przeżyć i musiało wierzyć, że zaistnieje lepszy czas oraz musiało spotkać na swojej drodze dobrych ludzi. Niestety mój tato i jego koledzy z „ferajny” spotkali wielu złych ludzi. Sami chłopcy, którzy organizowali się w grupy byli niebywale zaradni. Grupy starszych i młodszych dzieci były swoistymi organizacjami, podzielonymi na mniejsze - z wyznaczonym podziałem na to co mają robić. Mniejsze dzieci chodziły codziennie żebrać o jedzenie, chodziły do zakonów po to, żeby dostać darmową zupę, próbowały pracować, ale niestety także kradły. Były tym tak bardzo zaangażowane, że prawdopodobnie nie miały nawet czasu myśleć jak wygląda zagrożenie i że w każdym momencie mogły wpaść w ręce sowieckie, litewskie czy niemieckie. Dawały sobie radę dzięki temu, że były zorganizowane i wewnętrznie silne - dodaje pisarz.
Yarek Aranowicz zapewnia kontynuację dziejów rodziny. – „Czas pogardy” jest jedną z trzech, w której piszę o tacie. Jestem w zaawansowanym stadium kolejnej książki, która będzie próbowała naświetlić możliwe wydarzenia związane z dziadkami. Książka będzie prawdopodobnie bardziej sfabularyzowana, bo nie ma już pamiętnika taty. Odkryłem tylko szczątkowe dokumenty, które pozwolą mi na kontynuację. Moja trzecia książka z tego tryptyku będzie zaś opowiadać o czasach stalinowskich i dorastaniu w nich taty. Tam znajdą się informacje o kolegach, którzy przeżyli ten okrutny czas, bo niestety wielu „wilkom” z tej ferajny – jak określał ich tato – nie udało się przetrwać - dodaje.
Czy traumatyczne przeżycia z dzieciństwa miały wpływ na dorosłe życie Tomasza Aranowicza? – Siła woli i przetrwania pozwoliła tacie jako dorosłemu człowiekowi pokonywać trudności. Wychowywał się jako sierota w polskich domach dziecka, ale poszedł do liceum pedagogicznego, skończył AWF w Krakowie, został trenerem i sędzią sportowym, ale przede wszystkim nauczycielem wychowania fizycznego i całe życie pracował z młodzieżą. Udzielał się też społecznie, pracując chociażby w domach dziecka. Był kochany przez całą rodzinę i kochał całą rodzinę. Zmarł w styczniu tego roku w wieku 88 lat. Dla mnie był i zawsze będzie bohaterem, który nigdy na nic się nie skarżył. Niestety nie doczekał wydania książki, ale oczywiście wiedział, bo książkę skończyłem pisać w lipcu 2021 roku. Tata nanosił też ostatnie poprawki maszynopisu. Jeszcze przed śmiercią był w stanie zobaczyć okładkę i bardzo mu się podobała – dodaje pisarz.
Dodajmy, że oprócz spotkań autorskich w Otmuchowie i w Nysie Yarek Aranowicz odbędzie je w Warszawie, Łodzi i w Siedlcach. - W połowie lipca wybieramy się do Wilna, bo tam jest bardzo duża grupa Polaków, którzy kochają Polskę i mają dostęp do książki przez lokalną księgarnię. Spotkałem się z ich strony z bardzo pozytywnym odbiorem mojej książki – dodaje pisarz.
Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie