
Na ostatniej sesji rady miejskiej zdecydowaną większością głosów przegłosowano tzw. uchwałę "kagańcową". Statut został zmieniony tak, że wnioski komisji stały się tylko opiniami, których nie trzeba poddawać pod głosowanie całej rady.
Przed głosowaniem uchwały przewodniczący rady zapewniał, że nic nowego ona nie wnosi a jedynie porządkuje sprawy głosowań i dyskusji nad projektami uchwał. Jeżeli tak naprawdę uchwała ta nic nie zmienia, to po co ją wprowadzać? Czyż z podobną sytuacją nie mieliśmy do czynienia w naszym sejmie? Też przekonywano posłów opozycji, że ustawa "kagańcowa" nic nie zmienia a jedynie dyscyplinuje! Zdaniem radnego Jacka Wanickiego uchwała ograniczy dyskusję nad projektami uchwał i wykluczy stanowiska komisji w sprawie uchwał. Na pytanie radnego skierowane do przewodniczącego rady - kto jest autorem projektu uchwały? - nie uzyskał on odpowiedzi. Kiedy radny dopytywał, z odsieczą przyszedł sekretarz gminy Piotr Wierzbicki, który powiedział, że jej autorem jest burmistrz Głuchołaz i oczywiście radni. Czyżby radni Wanicki, Wojnarowski i Biliński nie pamiętali, że byli autorami projektu uchwały, z którą się nie zgadzali?#
Opinia
Jacek Wanicki, radny Głuchołaz
Czy Pana zdaniem uchwała ogranicza dyskusję radnych nad projektami uchwał? Czy rzeczywiście jest tak, jak starał się to udowodnić przewodniczący rady - nie ma ona żadnego znaczenia?
- Zanim odpowiem na pytanie dotyczące przyjętych na ostatniej sesji zmian w statucie gminy, chciałbym wytłumaczyć, dlaczego taka uchwała w ogóle się pojawiła. Otóż nie tak dawno, kiedy głosowaliśmy nad projektem uchwały dotyczącej nowych wyższych stawek podatków od nieruchomości, przewodniczący rady miejskiej w Głuchołazach nie poddał pod głosowanie wniosku jednej z komisji oraz wniosku radnego, które były za odrzuceniem w całości wspomnianego projektu uchwały. Niedługo potem Regionalna Izba Obrachunkowa w Opolu orzekła, iż w opisanej sytuacji nastąpiło przyjęcie uchwały z naruszaniem prawa, bo przewodniczący rady nie zastosował się do lokalnego prawa, w tym wypadku statutu gminy, w którym był zapis, iż każdy wniosek radnego czy komisji powinien był głosowany.
Pokłosiem całej tej afery stały się zmiany w statucie, a chodziło w nich o to, by nie dopuścić w przyszłości do podobnego incydentu. Statut został zmieniony tak, że wnioski komisji stały się nagle opiniami, których nie trzeba poddawać pod głosowanie, zaś w zapisie "przed poddaniem pod głosowanie każdego wniosku zgłoszonego przez komisje lub radnych" zniknął przymiotnik "każdego", więc najprawdopodobniej głosowania będą się odbywały nad nie każdym wnioskiem.
Jeśli zaś chodzi o to, czy wprowadzone zmiany przyczynią się do ograniczenia dyskusji nad projektami uchwał, to odpowiem, że się nie przyczynią, a to z prostego powodu: dyskusja na sesjach Rady Miejskiej w Głuchołazach już dawno została ograniczona.
Stało się tak wtedy, gdy przewodniczący rady wprowadził limit czasowy wypowiedzi radnego. Radny Rady Miejskiej w Głuchołazach może wypowiadać się tylko... przez 3 minuty, a czas jest dokładnie odmierzany. W efekcie dochodzi czasem do sytuacji, że radny ma problem, by dopuszczono go do głosu.
Dobry radny, to milczący radny!
W kontekście zmiany statutu i tego, co powiedział radny Wanicki można by stwierdzić, że: "dobry radny, to milczący radny"! - radą rządzi przewodniczący Migała i... burmistrz - proszę to przyjąć do wiadomości Panie Wanicki! - bo jak zawsze Pan się czepia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
He,he,he... Coraz lepiej. A któż to rządzi w Głuchołazach, że tak się boi dyskusji nad projektami uchwał i decyzjami Rady i burmistrza? PO??? Niemożliwe...
Najlepszy manipulator w radzie to przewodniczący Mariusz Mig . doktor nauk humanistycznych