40 drużyn po 6 zawodników plus rezerwowi, opiekunowie, trenerzy - około 400 osób. Tegoroczna II liga to jeden z największych turniejów juniorskich w Europie.
Potężne Orle Gniazdo w Szczyrku zamienia się na tych 10 lipcowych dni w bastion graczy. Kwiat polskich szachów zjechał z całego kraju na swoje sportowe święto. Wielogodzinne gry, analizy, przygotowania, imprezy towarzyszące, turnieje szachów błyskawicznych, kloca, symultany, grille...
Runda I
Zaczynamy w składzie 1. Paweł Kocierz 2. Karol Grubiak 3. Dominik Czak 4. Wiktor Galla 5. Julia Trusz 6. Emilia Pietrzak. Czyli creme de la creme tego, co może wystawić Gekon.
Sytuacja, gdy mamy tyle samo punktów co lider, nie trwa długo. A dokładnie kończy się w pierwszej rundzie. Przegrywamy 1:5 z KGHM Miedzią Legnica, która jest poważnym kandydatem do awansu do I ligi. Punkt zdobywa oczywiście niezawodna Julia. Miedź, rozstawiona z numerem 15., była faworytem, więc nie ma co biadolić. Najbardziej rzuciła się w oczy różnica między chłopcami a dziewczętami. Po kilkudziesięciu minutach gry wszyscy panowie agresywnie, jakieś kombinacje, jakieś podstawki, jakieś dzikie wymiany, ogień na szachownicach. Panie spokojnie, dopiero zaczynają debiut, dopiero wyprowadzają figury, żadna nie przekroczyła nawet połowy szachownicy. Wszystko jakby w zwolnionym tempie. Bez komplikacji, bez ryzyka, dokładnie. Jaki efekt? Wszyscy panowie zdążyli już przegrać, a panie stoją równo. Wniosek? Lepiej z nudy przysnąć niż podstawką błysnąć.
Runda II
Porażka z Wieluniem 4,5:1,5. Wygrywa Emilka, Julia remisuje. Czyli punktują wyłącznie dziewczyny. Dlatego bum! Największy gekon walnął łapką w stół. Jeśli jutro przegramy, zmieniam profil sekcji na baletowy. Każdy chłopak z drużyny dostanie baletki i rajtuzy, dziewczynki sukienki, treningi 4 razy w tygodniu po 3 godziny. Acha, byłbym zapomniał - przymusowe. Macie całą noc na przygotowania (lub obudzenie w sobie miłości do nowej pasji).
Runda III
Wiekopomne zwycięstwo nad Grodziskiem Mazowieckim! Strach przed tańczeniem wydobył z chłopców niesamowite umiejętności i nieokiełznaną moc obliczeniową. Karol wygrywa w miniaturce, Emilka wybiera wśród pięknych matów najładniejszy, Paweł precyzyjnie realizuje pionka, potem dwa, potem trzy, Julia, wiadomo, nawet nie trzeba pisać, do tego remis Dominika i jest 4,5:1,5. Tuż po meczu włączają się w ośrodku alarmy, a w całym Szczyrku syreny. Wiwat! Jak Gekon świętuje, cały Szczyrk świętuje!
Runda IV
Przegrywamy ze Stilonem II Gorzów Wlkp 4,5:1,5. Niesamowity mecz z ogromnymi emocjami. Każdy kończył czerwony i dyszący, z trenerem włącznie. Po pierwszej godzinie gry na szachownicach stało nasze zwycięstwo meczowe, jednak kapryśna Caissa pokazała nam figę. Przykro, bo nasze III miały ewidentne remisy z II lub II+. Nie wytrzymały nerwy. Ostatnia po heroicznym boju padła Emilka, która chciała ratować wynik drużyny w dzikiej końcówce hetmańskiej. Na osłodę pozostało nam piękne zwycięstwo Karola i remis Julii. Mimo wszystko osłoda z nutą goryczy. Jakby sobie posłodzić herbatę burakiem cukrowym.
Runda V
Wygrywamy z Roszadą Gliwice 3,5:2,5! Genialny mecz! Warto było przyjechać te kilkaset kilometrów, by na własne oczy zobaczyć metamorfozę, jaką przechodzą zawodnicy. Jeszcze wczoraj pękalscy, dziś twardzi jak skała. A Dominik to wręcz człowiek ze stali. No po prostu Stalin. Wytrzymał kolosalny napór przeciwnika, bronił się dokładnie i z wyrachowaniem, a gdy na ostatnich sekundach skontrował, wróg od razu wywiesił białą flagę. Do tego błyskawiczne zwycięstwo Wiktorka i remisy. Ale jakie! Ostatnia kończyła Julia, czujnie pilnując wyniku meczowego. Gdy się okazało, że remis nam wystarcza, bez trudu go osiągnęła. Przepyszne zwycięstwo.
Już sekundę po meczu urywają się telefony z gratulacjami od rodziców i kibiców. Ale skąd wiedzieli, jakim cudem, skoro oni wszyscy w pracy?
Tym razem jednak Szczyrk nie świętował. Tamte syreny to prawdopodobnie nie na naszą cześć, tylko jakiś chwacki młody szachista, urwawszy się z domowej smyczy, pokazał swą dorosłość i odważnie zapalił peta. No i czujki dymowe zadziałały.
Runda VI
Ludzie, trzymajcie mnie, co za mecz! Wygrywamy z Caissą Warszawa 3,5:2,5. Na tej rundzie podziękowaliśmy już Karolowi Grubiakowi, który dzielnie walczył i z nawiązką zrobił, co do niego należało. Zastąpił go Michał Rząsa.
Muszę wprowadzić nową kategorię „trójka gekonowa”. To kategoria znacznie lepsza niż dwójka, a i z jedynką sobie poradzi. Nasze trójki zdemolowały przeciwników. Michał podstawia pionka i ustawia trupa, ale od tej pory gra, jakby sobie wszczepił chipa ze Stockfishem. Idealnie. Przeciwnik, dla którego miał to być spacerek, wytrzeszcza oczy ze zdumienia. Michał zdobywa figurę. Gra powoli, dokładnie, znęcając się bestialsko. Ale skoro przeciwnik nie chce się poddać, skoro lubi cierpieć, to proszę. Sadyzm trwa pełne 4 godziny i kończy się tak, jak należało przypuszczać. W tym czasie piękną partię wygrywa Dominik. Także miał przeciwnika z wyższą kategorią i także go zadusił. Emilka zdobywa figurę i wygrywa w pogromowym stylu. Brakuje tylko połóweczki do zwycięstwa meczowego. Niestety Julia ma 2 pionki mniej, a Paweł i Wiktor, choć walczą bohatersko, nie dają rady. Kiedy już wydaje się, że mecz zremisujemy, Julia znajduje drogę do remisu! Na ostatnich sekundach. Nie, wróć - na dziesiątych częściach sekundy. Ooo, jak smakuje takie zwycięstwo!
Runda VII
Gramy ze Skoczkiem Czerwionka-Leszczyny. Silna drużyna z wysokimi kategoriami. Ale po raz kolejny tego nie czuć. Patrząc na pozycje, zupełnie nie widać, gdzie siedzą trójki, gdzie jedynki. W powietrzu wisi napięcie. Widać, że przeciwnicy analizowali nasze poprzednie partie i czują respekt. Trwa poważna bitwa. Siarczyste ciosy z obu stron. Po dwóch godzinach gry jest 2:0 dla przeciwników, ale pozostałe partie świetne dla nas. Piękny atak przeprowadza Wiktor i wygrywa w popisowym stylu. Michał ma dwa połączone wolniaki c5+d6, dla których blokowania przeciwnik musi oddelegować obie wieże. Julia dochodzi do końcówki z 2 pionkami więcej, więc gdy Emilka pyta o pozwolenie na wrzucenie remisu, zgadzam się. Niestety dwa wolniaki Michała nie wygrywają. Niepoprawna kombinacja odwraca wynik partii. W związku z tym Julia nie ciśnie już wieżówki, tylko zgadza się na remis. Przegrywamy ten mecz 4:2. Mimo naprawdę pięknej walki pozostaje nam zadowalać się jedynie małymi punktami.
Runda VIII
Pojedynek z Ogniskiem Rydułtowy nam ewidentnie nie wychodzi. Czasem tak jest, że po kilku dniach gigantycznej koncentracji przychodzi rozluźnienie. Na nas przyszło akurat w tej rundzie. Oczywiście, przeciwnicy mieli wyższe kategorie, ale przyzwyczailiśmy się już do tego, że walczymy z takimi jak równy z równym. Nie tym razem. Na osłodę remis Emilki i Julii.
Przed ostatnimi rundami Centrum Analiz Partyjnych, znaczy moja jedynka, pęka w szwach. W wielogodzinnych burzach mózgów rzadko uczestniczy mniej niż 5 osób. Inne pokoje są większe, ale ćmy zlatują się akurat do mojego światła. Jak drużyna, to drużyna. Jakby byli połączeni niewidzialnym sznurkiem. Jeden za wszystkich, czy jakoś tak...
Runda IX
Rozdeptano Gekonowi ogon. Chodził sobie, nie wadząc nikomu, po Szczyrku, a źli ludzie z Hetmana Pilzno ukrzywdzili go. Ten mecz miał wariacki przebieg. W zabawnych okolicznościach zdobyliśmy punkt na I desce, gdzie popisał się Paweł. Michał i Wiktor wybrali złe kontynuacje i przegrywaliśmy 2:1, ale na dziewczęcych szachownicach staliśmy wybornie, co pozwalało liczyć na zwycięstwo meczowe. Tym bardziej, że karakana z silniejszym przeciwnikiem (on innych nie ma) spokojnie ustał na remis Dominik. Niestety, kobietki okazały się być bardzo miłosierne i zgodnie obie zremisowały. 2,5:3,5 i znaleźliśmy się w strefie spadkowej...
Runda X
Jak panie błyszczą, to panowie gorzej. To gwoli równowagi w przyrodzie. Zresztą czy można mówić „gorzej”? Paweł na I szachownicy daje z siebie więcej niż wszystko i brakuje naprawdę niewiele, jakiegoś szczególiku, jakiegoś niuansu, by zatriumfować. Przeciwnicy dobijają go ostatnią akcją meczu, ostatnim groźnym pionkiem, jakimś zabłąkanym tempem. Następnego dnia Paweł odradza się, by znów stawić zaciekły opór.
Przyzwyczailiśmy już kibiców, że jesteśmy najbardziej bojową drużyną turnieju. Ani jednego remisu meczowego. Tak też jest z UKS Warszawa-Bemowo. Kończymy przegrywając 2:4.
Runda XI
Ale przecież jaszczurkom ogony odrastają! Ranny gekon już zapomniał o wypadku z poprzedniej rundy, a długi, cętkowany i kręty ogon lśni pełną krasą. W bojowych nastrojach zasiadamy do ostatniego meczu, by wygrać z Karpatami Krosno. Piękną miniaturką popisuje się Wiktor, dokładnym kontratakiem Dominik i zaczynamy od 2:0. Tak komfortowej sytuacji nie można zaprzepaścić. Po 4 godzinach wygrywamy, choć nie bez emocji, 3,5:2,5. Daje nam to w końcowym rozrachunku 8 punktów i 34. miejsce. Utrzymywało się 30.
W czasie tego meczu zdarza się ciekawa sytuacja. Michał (w obecności sędziego) pyta mnie, czy ma wziąć remis (wiecznym szachem). Ja mogę odpowiedzieć tylko „tak” lub „nie”. Widzę, że oprócz wieczniaka ma dwie kontynuacje - prowadzącą do dużo lepszej i drugą, prowadzącą do dużo gorszej. Jeśli odpowiem „nie”, a on wybierze tę gorszą - będzie żal. A jeśli „tak”, a on widzi tę lepszą - żal będzie jeszcze większy. Po krótkim zastanowieniu uznaję, że skoro pyta o możliwość zremisowania, nie widzi tej wygrywającej. Pozwalam zremisować, rzecz jasna, prognozując wyniki innych gier. Po partii pytam Michała, jaki ruch by zagrał. Okazuje się, że widział ten lepszy...
Konrad Szcześniak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie