Morda w kubeł!

Niespecjalnie podobały mi się wystąpienia Ziobry i Kurskiego w Brukseli napadające na premiera podczas otwierania tzw. polskiej prezydencji.
Ale też podnoszenie alarmu z tego powodu  trąci grubą obłudą. Kiedy bowiem białoruscy opozycjoniści jadą do Brukseli skarżyć się na brak wolności słowa w ich kraju to jest dobrze. Dobrze też jest kiedy węgierscy lewicowcy na forum Parlamentu Europejskiego atakują premiera Orbana za – ich zdaniem – ograniczanie wolności prasy węgierskiej. O takich faktach z aprobatą napisze „GazWyb”. 
Tak więc eurodeputowani PiS-u mieli prawo wypowiedzieć się na temat przestrzegania prawa przez rząd Tuska, pytanie tylko czy akurat przy okazji  otwierania prezydencji?
No dobra, powiedzmy nawet, że może nie przy tej okazji, ale jednak jakieś oskarżenia ze strony dwóch jastrzębi PiS-u pod adresem premiera i Platformy padły. Jaka powinna być reakcja polityków, dziennikarzy – recenzentów publicznej debaty?
W normalnym państwie ktoś kto chciałby skrytykować Ziobrę – przeanalizowałby to co on powiedział w tej Brukseli i pokazał – o tu i tu nie prawda, tu przeinaczenie, a tam wyolbrzymienie.
Eee, ale to nie u nas. U nas jest jak w starym kawale, kiedy ruski komputer odpowiada amerykańskiemu: „a u was murzynów biją”.
U nas zaraz sfora rzuci się na tego wstrętnego Ziobrę i Kurskiego i będzie ich flekować, obrzucać zwykłymi wyzwiskami, przypisywać nikczemne pobudki. I tak w(z)ór cnót wszelakich Kalisz wyzwie Ziobrę od „zakłamanych ludzi”, a Siwiec (ten od całowania ziemi w szyderczym geście wobec Papieża) oskarży o to, że na rozkaz posła PiS zamordowano niewinną Basię Blidę, powie o „aresztach wydobywczych” itd. itp. Słowem – nie ważne, że coś tam Ziobro zarzucił Tuskowi, ważne, że polityk PiS-u nie ma prawa do oceny rządu, bo rzekomo sam był czegoś tam winien.
Pomijam już fakt, że liczne komisje śledcze powołane przez Platformę po to by coś na pisiorów znaleźć, nie przyniosły niczego i zakończyły się wielka klapą. Nie stwierdzono żądnego nadużycia rpawa ani przez Kaczyńskiego, ani Ziobrę, ani Kamińskiego – oskarżanych wręcz o wprowadzanie faszyzmu. Ale co z tego? Kto to wie dzisiaj. Propaganda przecież wcale nie ma opierać się na prawdzie, a na powtarzanych tysiąc raz kłamstwach.  
No dobra, a co z tą praworządnością w państwie Tuska? Najwyższa Izba Kontroli publikuje kolejne raporty druzgocące dla rządu. Nie ma dróg, nie ma socjalnych mieszkań, przy Orlikach stwierdzono  nieprawidłowości, NIK krytykuje szpitale. Co w reakcji robi rząd? Zamierza wsadzić do kierownictwa NIK wiernego członka partii Mirosława Sekułę. Tego samego który w haniebny wręcz sposób prowadził sejmową komisji do zbadania afery hazardowej.  
Z telewizji powyrzucano wszystkich krytycznych wobec rządu czy wręcz niezależnych dziennikarzy. Jedyny niezależny dziennik „Rzeczpospolita” – jest na celowniku rządu, który zamierzał wycofać udziały ze spółki i doprowadzić w ten sposób do likwidacji prasy, która pozwala sobie krytykować Tuska i jego ministrów. Antyterroryści z ABW wpadają o 6 radno do mieszkania studenta, który prowadził stronę kpiącą z Komorowskiego, rzucają go na glebę i zatrzymują laptopa.  Szef tejże ABW, gen. Bondaryk zostaje przez „Gazetę Wyborczą” oskarżony o niejasne powiązania i kupno samochodu po zaniżonej cenie, od firmy, którą miał kontrolować. Prokurator, który wykrył sprawę został odsunięty, podobnie jak prokurator, który prowadząc śledztwo smoleńskie chciał postawić zarzuty ministrom. No ale kto skontroluje Bondaryka, kiedy z sejmowej komisji ds. służb specjalnych  zostali wyrzuceni wszyscy posłowie PiS. Po raz pierwszy od 1990 roku opozycja nie ma możliwości sprawdzenia w czyim interesie działają służby. Nic więc dziwnego, że podsłuchów założono u nas kilka razy więcej niż w RFN.
Czy to wszystko jest jeszcze „państwo prawa”, wspólne dobro wszystkich Polaków, czy już „państwo Platformy Obywatelskiej”?
I czy czasem Ziobro – niezależnie od tego czy się nam podoba – nie ma czasem racji?