
Rodzice od najmłodszych lat szukali dla mnie zajęcia. Chodziłam na zajęcia plastyczne (glina i rysunek) na zajęcia muzyczne (balet i hip hop), ale to nie było to - mówi Dorota Maczuga z Klubu - KO Bloodline Gym Nysa, którego trenerem jest Przemysław Kierpacz
„Nowiny Nyskie” - Czy kickboxing był Twoim pierwszym wyborem?
Dorota Maczuga - Nie. Sportowa pasja narodziła się później. Rodzice od najmłodszych lat szukali dla mnie zajęcia. Chodziłam na zajęcia plastyczne (glina i rysunek) na zajęcia muzyczne (balet i hip hop), ale to nie było to.
- Kiedy więc trafiłaś na matę sportową?
- W pierwszej klasie szkoły podstawowej. Wtedy powiedziałam rodzicom, że chciałabym trenować karate. Tato poprzez swojego znajomego trafił do trenera Kierpacza i tak oto zacząłam trenować kickboxing.
- Od razu wiedziałaś, że to jest dyscyplina, która zmieni Twoje życie?
- Nie. Traktowałam to jako rozrywkę. Raz trenowałam na całego. Innym razem najchętniej zostałabym w domu. Na szczęście rodzice pilnowali moich treningów. Potem były przygotowania do komunii i kolejne przerwy w regularnych treningach.
- Pamiętasz swoje pierwsze zawody?
- Oczywiście. W trzeciej klasie wystartowałam w nieistniejącej już Nyskiej Lidze Kickboxingu i zajęłam tam trzecie miejsce. W tym samym roku na pierwszych zawodach poza Nysą, które odbyły się w Radlinie zdobyłam srebrny i brązowy medal.
- I to był ten moment, kiedy zrozumiałaś, że kickboxing to coś ważnego dla Ciebie?
- To jeszcze nie był ten moment. Co więcej w 2021 roku zrobiłam sobie dłuższą przerwę i nie pojawiałam się na sali treningowej.
- Powrót na matę był jednak udany?
- To prawda. W 2022 roku na zawodach w Radlinie wywalczyłam dwa razy pierwsze miejsce.
- W 2023 roku zaczęły się Twoje pierwsze starty zagraniczne i pierwsze sukcesy?
- To prawda. Na Słowacji wygrałam zawody Slovak Open. Pojechałam też do Budapesztu na mój pierwszy Puchar Świata.
- Z Budapesztu przywiozłaś brązowy medal. Czy to był Twój sukces czy czujesz pewien niedosyt?
- Skłamałabym, że ten medal mnie nie cieszy, ale pewien niedosyt pozostał. Troszkę tutaj zawinili organizatorzy, bowiem miałam informację, że do mojej walki jest pół godziny. A gdy rozpoczynałam rozgrzewkę okazało się, że jestem wywoływana do walki. Tak więc nierozgrzana podeszłam do walki z zawodniczką Izraela i przegrałam mecz, który przy mocnej rozgrzewce mogłam wygrać.
- Takim punktem zwrotnym w Twojej karierze sportowej był tytuł mistrzyni Polski, który otworzył Ci szeroko drzwi do kadry Polski i startu w mistrzostwach świata. Czy to było Twoje wielkie marzenie?
- Zawsze występ z orzełkiem na piersi to dla mnie ogromne wyróżnienie, a gdy jest to największa impreza na świecie to bez wątpienia podwójne wyróżnienie.
- Czy okres przygotowawczy do mistrzostw świata to trudny dla Ciebie czas?
- Bardzo trudny. Dwa ciężkie treningi dziennie. W tym czasie straciłam wiele przyjaźni, ponieważ nie miałam czasu dla znajomych. Postanowiłam jednak wszystko postawić na udany start w mistrzostwach świata.
- Jak wspominasz swój start na mistrzostwach świata?
- Bardzo dobrze. Co prawda po pierwszej walce z Włoszką, wygranej 2:1 trener mocno mnie skrytykował i słusznie, bowiem ta walka mi nie wyszła. Ja jednak tak mam i zawsze na zawodach pierwszą walkę mam najgorszą. Później już było zdecydowanie lepiej. Drugą walkę z Greczynką i trzecią z bardzo groźną Niemką wygrałam 3:0. W finale miałam problemy żołądkowe i nie byłam sobą. Przegrałam z reprezentantką Wielkiej Brytanii, ale w optymalnej dyspozycji, myślę, że mogłabym postawić się rywalce.
- Potem przyszła efektowna wygrana podczas zawodów Warszawska Granda. Czy to był Twój pierwszy tak efektowny nokaut?
- Tak. Walczyłam z Judytą Szewczyk z Łodzi i powaliłam ją jednym mocnym uderzeniem.
- Przed Tobą kolejne bardzo ważne starty tak krajowe, jak i zagraniczne. Jakie plany na najbliższy okres?
- Teraz leczę kontuzję. Mój organizm musi nieco odpocząć, ale jak się zregeneruję to ponownie wrócę do reżimu treningowego i sezonu startowego.
- Czy jest ktoś komu dedykujesz swoje sportowe sukcesy?
- Najbliższej rodzinie. Moi rodzice bardzo mnie wspierają. Ten sport nie jest tani. Wiem ile czasu poświęcił i pieniędzy wyłożył mój tato, żebym mogła się realizować sportowo. I wiem, że kiedyś będę musiała mu się za to odwdzięczyć.
- A dziadkowie też Ci dopingują?
- Obaj dziadkowie na bieżąco śledzą moje sportowe poczynania. Babcie raczej martwią się, żeby mi się nic nie stało.
Z Dorotą Maczugą
rozmawiał
Krzysztof Centner
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pani Doroto, jak pani spotka kiedyś któregoś z tzw. polskich polityków, niech mu pani zajebie z bura w ryj!
Przepraszam za literówkę pani Doroto. Oczywiście chodziło mi o to, żeby pani zajebała jakiemuś polskiemu politykowi z buta.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Skąd wiesz, byłeś, widziałeś? A tak w ogóle to lewakom, nie lewaką, c...j w dupę i kij na drogę. Zawsze i wszędzie, platforma jebana będzie!
Balboa wystarczy popatrzeć na lewaka i widać że to drobny ptyś i nie ma mocy żeby zadowolić . Dlatego do roboty ,bo jak się pieniążki skończą to wypadasz lewak. Fajnie się obserwuje te małżeństwa dla pieniędzy i na pokaz , można nieźle się ubawić .