
Wywiad z nyskim wojownikiem - Przemysławem Kierpaczem.
Krzysztof Centner - Przemek dwa tygodnie temu widzieliśmy Twoją zwycięską walkę w TVP Sport. Czy możesz nam coś więcej powiedzieć o tej walce i o przygotowaniach do tej walki?
Przemysław Kierpacz - Walczyłem na jednej z największych w Polsce gali HFO K1. Zacznę od tego, że tak naprawdę tydzień przed walką dowiedziałem się, że mam szansę wystąpić gali, transmitowanej na żywo przez stację telewizyjną TVP Sport. Musiałem błyskawicznie się przestawić, bowiem przygotowywałem się do gali Dracula Fight Night 6, która miała się odbyć na Słowacji i była organizowana przez byłego mistrza Enfusion, Vladimira Moravcika. Miał to być pojedynek na zasadach K-1 w małych rękawicach w limicie do 73 kg. Niestety w ostatniej chwili mój potencjalny rywal się wycofał i ten pojedynek nie doszedł do skutku i wtedy dostałem propozycję walki na gali HFO K1 już w normalnych rękawicach bokserskich. Nie ukrywam, że przez chwilę zastanawiałem się czy wystąpić na tej gali, bowiem mój przeciwnik chodził o dwie kategorie wyżej. Podjęłem jednak wyzwanie, bowiem takiej federacji jak HFO się nie odmawia.
- Powiedziałeś, że walczyłeś z zawodnikiem dużo cięższym od Ciebie. Nie obawiałeś się więc siły tego zawodnika?
- Bez wątpienia masa fizyczna ma duże znaczenie w sportach walki. Ja jednak wierzę w swoje umiejętności i wiedziałem, że stać mnie na zwycięstwo w tym pojedynku. Po to trenuję i to bardzo ciężko dwa razy w tygodniu, żeby stawać przed takimi wyzwaniami. Dlatego właśnie podjęłem się tego wyzwania.
- To zwycięstwo zapewne bardzo cieszy, ale przed Tobą kolejne wyzwania. Kiedy więc znowu zobaczymy Cię w akcji?
- Nie ukrywam, że po ostatnim zwycięstwie miałem tygodniową przerwę, żebym mógł się nacieszyć tym sukcesem, ale już wróciłem do reżimu treningowego, bowiem przede mną kolejne duże wyzwanie i kolejna duża gala transmitowana przez TVP Sport. Co prawda konkretnej daty kolejnej gali jeszcze nie znam, ale mogę zdradzić, że odbędzie się jeszcze przed wakacjami.
- Jesteś zawodnikiem zawodowym, więc znasz dokładnie rynek zawodniczy w naszym kraju. Czy jest w Polsce taki zawodnik, z którym wolałbyś się nie spotkać?
- Powiem tak, wychodząc do walki szanuję każdego swojego przeciwnika i wiem, że z każdym można wygrać i z każdym można przegrać. Po to jednak ciężko trenuję, żeby wygrywać walki i to niezależnie z kim walczę. Dlatego nie obawiam się żadnego rywala. Jak będę w wysokiej formie to jestem w stanie pokonać każdego rywala.
- Ile razy dziennie trenujesz?
- Dwa razy dziennie, a w okresie startowym nawet częściej.
- Walczysz z najlepszymi zawodnikami w Polsce. Czy nie obawiasz się po takich walkach kontuzji?
- Oczywiście, że nie. Gdybym obawiał się takich kontuzji to nie wychodziłbym do ringu. Po to systematycznie trenuję, żeby nie mieć żadnych kontuzji, a swoją drogą to dużo więcej kontuzji jest w sportach zespołowych, jak w sportach walki.
- Przemek Kierpacz to nie tylko znakomity zawodnik, ale przede wszystkim instytucja. Twój klub KO Bloodline Gym Nysa może poszczycić się wieloma sukcesami sportowymi. Dumny chyba jesteś z tego?
- Oczywiście. Wspólnie z tatą zbudowaliśmy całkiem niezły klub. Kalina Kierpacz to aktualna dwukrotna mistrzyni Polski i reprezentantka naszego kraju. Coraz lepiej na arenie ogólnopolskiej radzą sobie Norbert Muszyński i Natan Jakuszewski.
- Najbliższe plany?
- Jutro wyjeżdżamy na mistrzostwa Śląska w kickboxingu, gdzie Kalina będzie mogła się sprawdzić z naprawdę bardzo mocnymi zawodniczkami. Następnie udamy się na konsultację kadry narodowej po to, żeby odpowiednio przygotować się do mistrzostw świata, które w tym roku odbędą się w Irlandii.
- Przemek patrząc na Ciebie trudno sobie wyobrazić, że uprawiasz sporty walki. Jesteś przesympatycznym młodym człowiekiem z uśmiechem na twarzy. Skąd więc u Ciebie tak wojowniczy charakter?
- Nie wiem. Bardzo lubię sztuki walki i uwielbiam się bić na ringu. Takie walki dają mi wiele satysfakcji.
- A czy te umiejętności z ringu przenosisz do życia codziennego?
- Jeżeli pytasz czy biję się poza ringiem to zdecydowanie nie, ale wiele cech z życia sportowego przenoszę na życie codzienność.
- Jakie to cechy?
- Przede wszystkim pracowitość, pewność siebie, skupienie i opanowanie.
- Twoja córka Kalina bardzo często w trakcie Twoich walk pełni rolę sekundanta. Czy uważasz, że to dobry pomysł?
- Myślę, że dobry. Kalina też jest zawodniczką. Zawsze coś podpowie, bowiem z boku wszystko lepiej widać. Myślę, że wspólnie z moim tatą tworzą znakomity duet.
- Wspomniałeś o swoim ojcu, który od pewnego czasu jest Twoim trenerem i menadżerem. Jak Wam się układa współpraca na linii ojciec - syn?
- Znakomicie. Mój tato jest nie tylko świetnym trenerem, ale przede wszystkim fantastycznym człowiekiem i wiele mu zawdzięczam. To, że mogę z powodzeniem rywalizować z najlepszymi w kraju to bez wątpienia jego zasługa.
- Jesteś zawodnikiem K-1. Walczysz w największych galach K1 nie tylko w Polsce. Czy taki zawodnik jak Ty ma takie same pieniądze jak zawodowy pięściarz?
- Nie ukrywam, że chciałbym, żeby tak było. Niestety my zawodnicy rywalizujący w K1 nie otrzymujemy tak wysokim pieniędzy jak dla przykładu pięściarze czy zawodnicy rywalizujący w mma.
- Czy nie marzysz o tym, żeby wyjechać na jakąś zagraniczną galę K1, gdzie będziesz mógł się zmierzyć z jednym z najlepszych na świecie zawodników w tej dyscyplinie sportu?
- Dla mnie każda gala K1 jest czymś o czym marzę. Czy ona jest w Polsce, czy za granicą. W zagranicznych galach już brałem udział i wszystkie te gale bardzo miło wspominam. Mimo to uważam, że nasze polskie gale, zwłaszcza te organizowane przez Federację HFO w niczym nie odbiegają od tych organizowanych poza naszymi granicami.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brawo. Każdy sukces sportowy to promocja naszego miasta.