Reklama

Ludzi trzeba zarazić teatrem. Wywiad z Markiem Kędzierskim, dyrektorem NDK

Nowiny Nyskie
01/04/2023 10:11

Z Markiem Kędzierskim, dyrektorem Nyskiego Domu Kultury, rozmawia Piotr Wojtasik. 

- W tym roku mija 200 lat od momentu założenia nyskiego teatru...
- Źródła historyczne wskazują, że teatr w Nysie istniał dużo wcześniej, został założony jeszcze przez zakon Jezuitów. Na świecie istnieją tylko dwa egzemplarze ich śpiewnika, który nie tylko zawiera pieśni, ale całe przedstawienia oparte na Biblii, np. Pasja Jezusa Chrystusa. Jeden jest w Urugwaju, a drugi przetrwał w Nysie II wojnę światową i trafił do Archiwum Państwowego w Opolu. Tam są słowa i muzyka z różnych sztuk, które były wystawiane przez zakonników w Nysie. Jezuici za pomocą żywego obrazu nauczali ludzi o Bogu. I to był początek teatru, który w Nysie funkcjonował aż do końca wojny. Opole w tamtym czasie nawet nie śniło o żadnym teatrze, bo to był zaścianek. Nysa, obok Wrocławia, była na Śląsku prawdziwym centrum kultury, tu się działy rzeczy wielkie. 

- Co takiego na przykład?
- Kto dziś wie, że to w Nysie tworzył Marcin Mielczewski, najwybitniejszy polski kompozytor epoki baroku? To tu napisał największe swoje utwory, bo był kapelmistrzem orkiestry Karola Ferdynanda Wazy, polskiego królewicza i biskupa wrocławskiego, brata króla Władysława IV Wazy. W Nysie pod kierunkiem Mielczewskiego działał jeden z najlepszych zespołów muzycznych, złożony z wirtuozów włoskich oraz polskich. Zajmowane przez niego kapelmistrzostwo było najbardziej prestiżowym stanowiskiem muzycznym, zajmowanym przez Polaka. Funkcję tę Mielczewski pełnił do końca życia. Nikt o tym dziś nie wie, że historia polskiej muzyki tak bardzo związana jest z Nysą. 

- Gdzie mieścił się teatr jezuitów? 
- Teatr jezuitów nie miał siedziby, przedstawienia miały miejsce w kościołach i miały charakter sakralny, ale był to początek tego, co potem zamieniło się w teatr. Wszyscy biskupi wrocławscy, którzy rezydowali w Nysie, hołubili muzyków. W Nysie do końca II wojny była zawodowa orkiestra, w której pracowało aż 24 muzyków. 

- Teatr też by zawodowy?
- Tak, tu było 805 miejsc na widowni, a teatr dawał regularne spektakle. Ostatnie odbywały się jeszcze dwa miesiące przed nadejściem frontu II wojny światowej. Fakt, że po niemiecku, ale „Wesele Figara” czy „Carmen” były grane po włosku, czyli w oryginale. Język kultury jest międzynarodowy. Ten teatr miał proweniencję muzyczną, królowały opery i operetki, czyli repertuar bardziej rozrywkowy, ale nie tylko. Różne wystawiano tu sztuki, np. „Gejszę”, „Wesołą wdówkę” czy „Kwiat Hawajów” z przepiękną muzyką, a nawet "Medeę" i wiele, wiele innych. 

- Kto chodził wtedy do teatru?
- W Nysie musiało mieszkać wykształcone społeczeństwo. Jakie? Głównie wojskowi oficerowie, którzy gdyby nie byli wykształceni muzycznie, to żony by nie znaleźli. Oni byli oczytani, grali na pianinie, była ogromna potrzeba kultury. Dzisiaj zapełnić teatralną widownię na 500 miejsc jest trudno, a co dopiero na 800.

- To był chyba jakiś fenomen?
- Ktoś, kto nie był w bazylice nyskiej, zachwyca się katedrą wrocławską ale tylko dopóki nie wejdzie do naszego kościoła św. Jakuba. Warszawska katedra św. Jana zmieściłaby się w jego środku. Co to było za miasto, że miało takie obiekty jak bazylikę i teatr? Było bogate, nie tylko finansowo, ale też kulturalnie. Przecież sala przedwojennego nyskiego teatru wyglądała, jak w Wiedniu, a i dzisiaj robi wrażenie na przyjeżdżających tu artystach z całej Polski. 

- To dom kultury, a nie teatr…
- My nie zamienimy domu kultury w teatr, bo tu np. nie ma miejsca na próby, nie ma takich sal, jest duża scena i mała scena, którą tu stworzyłem. Ona spełnia rolę sceny kameralnej, gdzie przychodzi 50 – 60 osób na wydarzenia takie, jak wieczory poezji, wernisaże wystaw, koncert itp. gdzie widz siedzi blisko artystów. 

- Jednak już poprzednia dyrektor chciała tu stworzyć teatr, ale się to nie udało. Czy teraz się uda?
- Ludzi trzeba zarazić teatrem. Z kulturą jest trochę jak z rolą, najpierw trzeba coś zasiać, żeby potem móc zbierać. Kulturę wyższą, którą jest teatr, trzeba dziś dzielić z kulturą niską, której bliżej właśnie do domu kultury, czyli prowadzenia różnych zajęć z nią związanych. Trzeba wyważyć jedno i drugie, bo teatru nie zbuduje się bez ludzi, którzy będą do niego przychodzić. Teatr to nie budynek, to publiczność, którą trzeba z tym teatrem oswoić i pokazać różne gatunki sztuk teatralnych. Musi być „dla każdego coś miłego”, żeby ludzie przyzwyczaili się do chodzenia do teatru. 
- Moja poprzedniczka miała piękną ideę, budowy od razu teatru, ale nie da się tego tak zrobić. Ja mam nadzieję, że może w perspektywie 6 lat nam się uda. Oczywiście nie będzie on oparty na zawodowych aktorach, bo dziś już nikt nie buduje tak teatru. Będziemy zapraszać zawodowych aktorów do projektów artystycznych, ale podstawą będą amatorzy. 

- Czy w Nysie jest w ogóle taka potrzeba? 
- Jest i u nas to widać, bo gramy często z kompletami publiczności. Świetnym przykładem jest nasz spektakl „Edith i Marlene”, na który ludzie przychodzą po 3-4 razy. Gramy go też w innych miejscach i też mamy pełną widownię. 

- Jak ludzi przekonać do teatru? 
- Tak, jak powiedziałem, ludzi trzeba zarazić teatrem. Szkoła powinna odgrywać większą rolę w edukacji kulturalnej. Wrocław czy Opole są blisko, ale jednak daleko. Jeden taki wyjazd daje więcej, niż opowiadanie o teatrze podczas lekcji. Tymczasem zdarza się też, że w szkołach goszczą różne chałtury, które są antyteatrem i zniechęcają młodych ludzi do chodzenia do teatru.

- Nie gracie za darmo?
- Sprzedajemy bilety. Sztuka nie może być za darmo, musi cokolwiek kosztować, bo inaczej nie będziemy mieli za co jej wystawiać. Na kulturze się nie zarobi, ale też nie można do niej dokładać, bo to dziś nie ma racji bytu. 

- Czy teatr miejski ma dziś sens, mamy różne teatry objazdowe, ze sztukami niekoniecznie na wysokim poziomie, a najczęściej z komediami, które w NDK też można zobaczyć?
- Sukcesywnie to rugujemy, bo nyska publiczność zasługuje na więcej. Zauważyłem, że nysanie mają wyczulone ucho, widzę to po ich reakcjach na różne spektakle. Nyska publiczność łaknie dobrego poziomu, a nie bylejakości. Żeby ludzi przyciągnąć do teatru, trzeba im dać coś więcej. Nysa miała to szczęście, że przyjechali tu ludzie ze Wschodu z okolic Lwowa, którzy mieli pewną wrażliwość muzyczną, co nawet dziś, w kolejnych pokoleniach, można odnaleźć. Mamy niezwykle zdolną młodzież, a Nysa, to miasto artystów – sztuk muzycznych, plastycznych czy teatralnych. I to jest to spoiwo między Nysą przedwojenną i powojenną, ta tradycja teatru się tu skleja, to jest jakaś magia. 

- Jesteście współorganizatorem dużego koncertu z okazji rocznicy śmierci św. Jana Pawła II.
- Koncert nazywa się „Szukam was” i jest napisany na podstawie testamentu Jana Pawła II z piękną muzyką artystów z Krakowa. Wykona ją Filharmonia Częstochowska, będzie ponad 150 wykonawców! Razem z nią wystąpią - Chór Państwowej Szkoły Muzycznej w Nysie i Państwowej Akademii Nauk Społecznych w Nysie. Czegoś takiego w Nysie jeszcze nie było, szacujemy, że w bazylice zobaczy to 2500 ludzi. To będzie „pop oratorium”, ale z poważną treścią. 

- Jakie macie plany? 
- Nie mogę zdradzić, ale chcemy wystawić dużą komedię. Jeśli komuś podobał się spektakl „Edith i Marlene”, to będzie to coś jeszcze lepszego. Próby już trwają. Wystąpią amatorzy, ale też zawodowcy z Warszawy, Wrocławia i Opola, których zaprosiliśmy do Nysy. To są ludzie, którym spodobała się jakaś idea, którą tu tworzymy. Dzisiaj, żeby zbudować, trzeba bazować na amatorach, ale do głównych ról trzeba zapraszać zawodowców. Amatorzy, to wg mnie przyszłość teatru, lekarz, prawnicy, ale też nauczyciele, robotnicy, którzy nie boją się sceny, są dobrymi rzemieślnikami sztuki. Mam taką idę, że jak ktoś przyjeżdża do nas na koncert czy występ, żeby przed nim robił u nas warsztaty z młodzieżą. 

- Na kiedy zaplanowano premierę tego tajemniczego spektaklu?
- Już 23 września tego roku. Jestem przekonany, że to będzie artystyczny strzał w dziesiątkę i hit sezonu artystycznego.# 

Dziękuję za rozmowę 
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Agata - niezalogowany 2023-04-01 13:11:39

    No i ?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Leonarda Petersen z domu Utzig - niezalogowany 2023-04-01 13:16:08

    Pozdrawiam serdecznie Pana Marka z Danii. Nysa to byle Ksiestwo Biskupie a co do magicznych Mocy to Nysa rez jest ich zrodlem. W Nysie powstala Lehja i Jasna Strona Mocy jako jedyna zyciodajna sila w calej Euroazji. Niestety to zyciodajne zrodlo Mocy zabroniono na tysiace lat przez okupanta i jego czarna magie, czarne msze i procesje. Ile mieszkancow miala Nysa w XIII wieku i pozniejszych wiekach a ile miala zakonow, kosciolow, kosciolkow i kaplic oraz Katedre-Bazylike? Po co takie skupisko? Ano po to aby zniszczyc zyciodajna MOC Nysy. Moze to jest temat na spektakel historyczny - teatralny?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Zwykły gość - niezalogowany 2023-04-01 16:13:28

    To żart na 1 kwietnia czy tak mocne zioło masz? Z Lehistanu sprowadzasz? Załatw naszym piłkarzom jakiś sok z gumijagód.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do