Reklama

Obiecałam złoto i słowa dotrzymałam

Nowiny Nyskie
15/09/2021 12:52

Wywiad z czterokrotną mistrzynią paraolimpijską - Barbarą Bieganowską-Zając i jej trenerem Mariuszem Żabińskim.

Krzysztof Centner - Basiu przed wyjazdem do Tokio na igrzyska paraolimpijskie odwiedziłaś naszą redakcję i obiecałaś, że przywieziesz do Polski złoty medal. Jak powiedziałaś, tak zrobiłaś?
Barbara Bieganowska Zając
- Cieszę się, że udało mi się zrealizować swój cel. Zawsze staram się dotrzymywać swoich obietnic i tak też się stało i tym razem.

- Swój bieg rozegrałaś taktycznie. Czy taki plan nakreśliliście z trenerem przed startem?
Barbara Bieganowska-Zając
- Dokładnie. Dzień przed startem rozmawiałam z trenerem o strategii na ten bieg. Miałam rozpisany metr po metrze i starałam się ten plan realizować. Wiedziałam, że Japonka ruszy bardzo ostro, ale ja biegłam swoje i dobiero 500 metrów przed metą zaczęłam przyśpieszać. Za mną ruszyła Ukrainka. Gdy jednak włączyłam trzeci bieg i ona została daleko za mną.

- Trenerze plan perfekcyjny. Czy takiego biegu Pan się spodziewał?
Mariusz Żabiński
- Nie ukrywam, że moje serducho mocno ten bieg przeżyło. Już przed wylotem do Japonii zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwy bieg dla Basi. Gdy zobaczyłem, że trzy Japonki, które miały wystartować w Tokio w tym roku pobiły swoje życiówki, bagatela o 15 sekund, to wiedziałem, że nie będzie łatwo. Postęp u tych zawodniczek niewyobrażalny. Tak na dobrą sprawę były dla mnie wielką niewiadomą. W biegu olimpijskim wystartowało osiem zawodniczek w tym trzy Japonki. Gdybym ja miał w finale olimpijskim trzy zawodniczki, to przynajmniej dwie z nich musiałyby mieć medal. Tym bardziej, że czasy miały zbliżone do czasu Basi. Na szczęście taktyka zawodniczek japońskich zawiodła i nie tylko nie stanęły w duecie na medalowym podium, ale i nie zdobyły medalu. Na szczęście to nie nasze zmartwienie. Analizując z Basią to co może wydarzyć się w Tokio ustaliliśmy, że pierwsze 300 metrów pobiegnie w czasie 53-54 sekund, natomiast 1000 metrów będzie w czasie 2:58,00-3:00,00 i te czasy miała Basia kontrolować. Końcówka to już miała należeć do niej. I tak też się stało.

- Trener przeżył jednak podczas tego biegu mały horror?
Mariusz Żabiński
- To prawda. Myślę, że Basia się na mnie nie obrazi, ale w pewnym momencie z przerażenia zamknąłem oczy. Było to w momencie gdy Basia wyprzedzała Japonkę przy wewnętrznej, a Ukrainka po zewnętrznej. W tym momencie wystarczyło, żeby Japonka przestraszyłaby się Japonki i zablokowałaby Basi drogę. Wtedy Basia musiałaby wyjść poza bieżnię i nastąpiłaby dyskwalifikacja. Na szczęście tak się nie stało i mogła rozpocząć swój piorunujący finsz. Ostatnie 200 metrów pobiegła fenomenalnie w czasie 27-28 sekund. Nie ukrywam, że nawet mnie ten finisz zaskoczył, bowiem liczyłem na finiszowe 200 metrów w czasie 29-30 sekund.

- Wynik Basi znakomity. Nie łatwo było jednak odpowiednio przygotować Basię do Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio?
Mariusz Żabiński
- To prawda. Okres przygotowawczy był bardzo trudny, bowiem przygotowania do Tokio tak na dobrą sprawę rozpoczęliśmy od końca kwietnia. Miesiące styczeń, luty to leczenie suchego zapalenia ścięgna achillesa, następnie covid, który Basia bardzo poważnie przeszła. Zaczął się wyścig z czasem i pytanie czy Basia zdąży się odpowiednio przygotować do Tokio. Te trzy miesiące przed igrzyskami przepracowaliśmy bardzo mocno. Był to niezwykle intensywny trening, ale udało się zdążyć z formą olimpijską na czas.

- Czy ciężko jest prowadzić jako trener czterokrotną mistrzynię paraolimpijską?
Mariusz Żabiński
- To sama przyjemność. Basia jest niezwykle zdyscyplinowaną zawodniczką i dlatego nasza współpraca trwa już blisko dwadzieścia lat. Mogę tylko życzyć każdemu trenerowi taki komfort pracy jaki ja mam z Basią. Sto procent założeń treningowych jest zawsze zrobionych, a nieraz jest tak, że Basia dzwoni i mówi trenerze ale mi się dzisiaj dobrze biegało więc zrobiłam dyszkę w 3,5 a nie w 4. Wtedy muszę ją nieco przywoływać do porządku. Co prawda ona wtedy robi taką słodką minę, że nie sposób się gniewać. Dla niej nie ma żadnych wymówek - deszcz, świątek, piątek zawsze sto procent treningu. Gdyby tak wszyscy polscy zawodnicy podchodzili do treningów jak Basia to z igrzysk olimpijskich byśmy przywozili po trzydzieści medali, a z igrzysk paraolimpijskich około siedemdziesięciu.

- Basiu jak podobało Ci się na igrzyskach paraolimpijskich w Tokio?
Barbara Bieganowska-Zając
- Po wylądowaniu w Tokio udaliśmy się na obóz przygotowawczy w góry. Do miejscowości oddalonej od Tokio blisko 500 kilometrów. Tam przebywaliśmy dziesięć dni. I tam można powiedzieć było super, bowiem mogliśmy sobie swobodnie pochodzić po wiosce i coś zobaczyć. Po przyjeździe do Tokio wszystko się zmieniło. Czuliśmy się jak w więzieniu. Nie wolno nam było nigdzie wyjść. Cały czas pilnowało nas wojsko i policja. Siedzieliśmy przeważnie w pokojach i czekaliśmy na swój start. Ponieważ już piątego dnia igrzysk paraolimpijskich pojawił się covid w wiosce olimpijskiej, staraliśmy się unikać wszelkich kontaktów z innymi zawodnikami. Przykładowy rozkład dnia - pokój, stołówka, wyjazd na trening i z powrotem pokój.

- Wróćmy jeszcze do biegu finałowego na 1500 metrów. Powiem szczerze, w momencie gdy razem z Ukrainką wyprzedzałyście słabnącą Japonką, zaczęłem się denerwować, że może dojść do zaciętego finiszu?
Barbara Bieganowska-Zając
- Ja nie miałam żadnych wątpliwości, że na finiszu poradzę sobie z Ukrainką. Obserwowałam Ukrainkę i widziałam jest mocne treningi na dwieście metrów. Jej czasy w okolicach 35 sekund utwierdziły mnie w przekonaniu, że na finiszu nie będzie w stanie mi zagrozić.

- Na igrzyskach olimpijskich w Tokio rywalizowałaś z zawodniczkami, z którymi znasz się już ładnych parę lat. W związku z tym są to Twoje rywalki, czy już przyjaciółki?
Barbara Bieganowska-Zając
- Na przyjaźń trzeba sobie zasłużyć. I na tą przyjaźń zasłużyły już sobie Węgierki. Pozostałe zawodniczki szanuję, ale nie są to moje przyjaciółki.

- Trenerze jakie plany na przyszłość. Czy zobaczymy Basię na Igrzyskach Paraolimpijskich w Paryżu?
Mariusz Żabiński
- Zanim zaczniemy przygotowania do kolejnego sezonu musimy przeżyć najbliższy miesiąc. Czekają nas co prawda same przyjemności - wizyta u premiera, wizyta u prezydenta, wizyta u marszałka województwa i inne obowiązki, ale to nie ukrywam będzie ciężki dla nas okres. Takie są jednak obowiązki gwiazdy i z tym musimy sobie poradzić. Później już krótkie wakacje i przygotowania do nowego sezonu, a tam kolejne wyzwania - mistrzostwa świata w Japonii i mistrzostwa Europy, które odbędą się w Polsce, a konkretnie w Krakowie. Te imprezy będą już jedną z kwalifikacji do Igrzysk Paraolimpijskich, które odbędą się za trzy lata we Francji. Basia ma w tej chwili dopiero czterdzieści lat, więc myślę, że jesteśmy w stanie tak się przygotować do Paryża, żeby powtórzyć ten wynik z Tokio i poprzednich igrzysk.

- Basiu byłaś już na czterech igrzyskach paraolimpijskich. Możesz więc je porównać. Jakie więc masz wrażenia z Tokio?
Barbara Bieganowska-Zając
- Z przykrością muszę powiedzieć, że były to moje najgorsze igrzyska. Zapamiętam z nich tylko ten złoty medal. Byliśmy pozamykani jak w więzieniu. Nie mogliśmy nigdzie wychodzić. A jeżeli chodzi o wyżywienie to muszę powiedzieć, że na poprzednich igrzyskach było ilościowo i jakościowo zdecydowanie lepiej.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do