Reklama

Perła wśród wiosek

Nowiny Nyskie
27/09/2019 12:02

Głębinów to piękna miejscowość z ogromnym potencjałem. Mieszkańcy i turyści korzystają z uroków jeziora i podziwiają okolicę. We wsi znajduje się przepiękny neogotycki kościół, do którego co miesiąc przybywają pielgrzymi z całej Polski.

Z życia wsi
Sołtysem już od czterech kadencji jest Pelagia Kurowska. Radzie sołeckiej przewodniczy Zdzisław Kryus, natomiast jej członkowie to: Anna Budek, Mariusz Pieniążek, Bogusław Grzywacz i Emil Podgórny. - Nie mamy straży, szkoły a nawet świetlicy. Więc ciężko o integrację mieszkańców, których jest prawie 260. Zebrania wiejskie odbywają się w Ośrodku „Rybak” dzięki dobroduszności księdza proboszcza, który bezpłatnie udostępnia nam salę - mówi sołtys. Aktualnie w Głębinowie budowana jest siłownia zewnętrzna, środki na nią zostały przyznane z Fundacji Górażdże i z funduszu sołeckiego. Koszt tej inwestycji ma wynieść około 32 tys. zł. - W ostatnich latach skupiliśmy się na zrobieniu dróg. Jako pierwsza została zrobiona droga prowadząca przez wieś oraz wszystkie chodniki. Dwa lata temu udało się zrobić również drogę powiatową od ronda przy drodze krajowej do wjazdu do wsi, obok której wykonano ścieżkę pieszo-rowerową. Zostało też zrobione oświetlenie na nowych osiedlach - mówi pani Pelagia, która dodaje, że za jej kadencji zrobiona została również wiata grillowa z uzbrojeniem przyległego terenu a także ogólnodostępny plac zabaw. Ze środków uzyskanych od sponsorów i mieszkańców wybudowana została nowa kapliczka przy drodze gminnej. We wsi udało się też zrewitalizować zabytkową kapliczkę Matki Boskiej. Oprócz tego zrobiono jeszcze dużo mniejszych inwestycji.

 

Problemy mieszkańców
Głębinów jako wieś turystyczna powinna być bardziej doinwestowana przez władze Nysy i powiatu stwierdza sołtys. Mieszkańcy walczą o zrobienie oświetlenia przy drodze do wioski. - Na całej długości tej drogi miało być zrobione oświetlenie, jednak skończyło się na obietnicach. Powiat miał zrobić piękne nasadzenia roślin, tymczasem zostały posadzone jednoroczne okulanty, które uschły. Trawy wzdłuż drogi powiatowej też powinny być koszone, a w praktyce wygląda to tak, że koszone są raz, dwa razy w roku, więc sami musimy się tym zajmować. Po wykonaniu drogi od ronda do wsi wykonawca zostawił pobojowisko, które my własnymi siłami sprzątaliśmy. Przecież tak być nie powinno, ktoś wziął za to pieniądze, a kto inny musi po nich sprzątać. Wiele problemów mamy również z RZGW, które powinno się zajmować terenami przyległymi do jeziora a tego nie robi. Przecież Jezioro Nyskie to nasza wizytówka, coś co ma przyciągać jak najwięcej turystów. Ale do tego potrzebna jest ciężka praca i nakłady finansowe wielu organów takich jak powiat, urząd miasta oraz w tym przypadku Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Brakuje nam też parkingu. Co miesiąc systematycznie do wioski przybywają pielgrzymi w związku z tym, że w kościele znajdują się relikwie św. Rity. Cała wieś jest wtedy zastawiona samochodami. Tymczasem sytuacja wygląda tak, że wszyscy chcą turystów i czerpać z tego profity, ale najlepiej nic z siebie nie dawać a tak się nie da! Organizują Festiwal Ognia i Wody, na który przyjeżdżają tłumy ludzi. A jak wygląda organizacja takiej imprezy? Powinny być wzmożone patrole policji, straży, po imprezie powinno być wszystko uprzątnięte wzdłuż całego jeziora i okolic. Tymczasem mieszkańcy jeszcze miesiąc po imprezie sprzątają i naprawiają szkody wyrządzone podczas festiwalu - mówi pani Pelagia.

Przedwyborcza obietnica burmistrza dojdzie do skutku?
Jest zrobiona koncepcja urządzenia plaży w Głębinowie. Projekt jest bardzo obszerny wymaga dużego nakładu finansowego. Sołectwo przekazało 16 tys. zł z funduszu sołeckiego na zrobienie dokumentacji. Mieszkańcy mają nadzieję, że projekt zostanie zrealizowany i ich pieniądze nie przepadną. - Wszystkie środki idą na strefę ekonomiczną, sołtysi starają się to rozumieć, ale burmistrz powinien wspierać sołectwa. Kordian Kolbiarz co roku obiecuje zrobienie drogi na Błękitną Zatokę gdzie odbywają się liczne imprezy organizowane dla mieszkańców jak i turystów, jednak drogi jak nie było tak nie ma.

Perła w głębinie - legenda o głębinowskim kościele
Wschodzące słońce oświetlało dolinę, którą tajemniczo nazywano Głębiną. Kryła się ona u podnóża monumentalnych gór, z których spływające wody tworzyły życiodajny potok. Na brzegu rzeczki stał ogromny, lecz skromny dom, zamieszkany przez Różankę jej męża Brzezina i ich dwóch synów - Kopernikusa i Goświna. Różanka była piękną kobietą, niezwykle opiekuńczą i czułą panią domu, której urok oddziaływał na wszystkich mieszkańców doliny. Brzezin jednak nie był mężem prawym. Porywczy w swej naturze znieważał żonę, a jego słowa jak ciernie wbijały się w jej serce. Również i synowie, nie tylko że nie bronili swej matki, to jeszcze często sami zadawali jej ból, kiedy od rana do wieczora wszczynali waśnie. Każdy, kto znał tę szlachetną kobietę podziwiał jej życie pełne miłości i przebaczenia. Tego dnia wszystko miało się odmienić. Różanka obudziła się z dziwnym niepokojem w sercu. Dom był pusty. Przestraszona wybiegła w stronę potoku. Spodziewała się, że przebrnąwszy przez wodę odnajdzie męża i synów, których nienazwane zło często prowadziło w niebezpieczne leśne ostępy. Nie zdążyła jednak zamoczyć swych stóp, kiedy nagle zatrzymał ją niespodziewany głos:
- Nie bój się – powiedziała tajemnicza postać. Oczom Różanki ukazał się mężczyzna. Był niskiego wzrostu, a jego srebrne włosy wskazywały na posiadaną mądrość.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - odrzekła zlękniona kobieta.
- Mam na imię Pradziad. Przybywam ze szczytu najwyższej góry. Posłał mnie ten, który czuwa nad doliną i będzie opiekował się tobą.
- Cóż za wiadomość przynosisz? - zapytała z wielkim strachem i niepokojem. Pradziad nic nie odpowiedział, spojrzał jedynie na pobliskie góry, znad których nadlatywał rój pszczół. Pszczoły zamiast kąsać zaczęły śpiewać tę oto niezwykłą pieśń:
„Nikt się nie straci i nikt nie zaginie,
wszystko, co ważne znaleźć się daje.
W życiu więc szukaj perły w głębinie,
która prawdziwej miłości sens wielki oddaje”.
Kiedy pszczoły odleciały w wodach potoku ukazały się twarze Brzezina, Kopernikusa i Goświna - straszne, poranione i okryte krwią. Różanka zrozumiała, że jej bliscy odeszli na zawsze. Z jej oczu zaczęły płynąć ogromne krople łez. Wpadały one do strumienia sprawiając, że oblicza męża i synów stawały się czyste, stopniowo znikał z nich ból i cierpienie. Zapadał zmrok, a polana wokół kobiety napełniała się wodą. W końcu, tak mocno przejęta żalem, roniąc łzy, usnęła. Gdy poranna mgła odsłoniła dolinę Głębiny okazało się, że zamiast tętniącej życiem osady, wszystko przykryła ogromna tafla jeziora. Na jego brzegu w miejscu gdzie siedziała płacząca Różanka, pozostała jedynie mała biała perła. Pradziad zaczął opowiadać innym tę nieprawdopodobną historię, a ludzie zewsząd przybywali nad brzeg wielkiej wody, aby podziwiać niezwykłe życie Różanki, którą zaczęli nazywać drogocenną perłą z Głębiny. Z czasem wielki głaz znad jeziora stał się fundamentem, na którym nowi mieszkańcy postawili kościół. Mówi się, że jeszcze dzisiaj z najwyższego szczytu dalekich gór, Pradziad spogląda na to miejsce i pokazuje, że tu gdzie leżał ów kamień, wciąż ukryta jest niezwykła perła, „co prawdziwej miłości sens wielki oddaje”.
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do