
Andriy Bereza pochodzi z regionu tarnopolskiego. Od 5 lat z rodziną mieszka i pracuje w Nysie. To jest teraz jego miejsce na Ziemi. Na Ukrainie zostali ich bliscy. Dlatego bez chwili zastanowienia siadł za kierownicę busa, którym zawiózł pierwsze dary z naszego miasta.
- Na Ukrainie zostali moi rodzice, siostra z mężem, a także rodzice żony. Na razie tam gdzie mieszkają jest spokojnie, ale bardzo się boją, żyją w niepewności. Mój tata ma 59 lat i nie może wyjechać z Ukrainy, bo jest w wieku poborowym. Bardzo się o niego boję, bo chciałem go ściągnąć do Nysy. Podobnie o siostrę z półrocznym dzieckiem, która nie chce zostawić swojego męża, który również nie może wyjechać. Oni mają po 30 lat – martwi się Andriy. Spokoju nie daje mu też los znajomych, którzy są w Kijowie. - Szczęśliwie z terenów gdzie toczą się walki uciekła nasza dalsza rodzina, do moich rodziców.
Andryi jest zaskoczony skalą pomocy, która została zorganizowana w Polsce dla Ukrainy. - Jestem wdzięczny Polakom za pomoc dla mojego kraju. Nigdy nie spodziewałem się czegoś takiego. Brak mi słów, żeby wam podziękować, łzy napływają mi do oczu. Dziękuję wszystkim ludziom, wszystkim nysanom, którzy bezinteresownie pomagają moim rodakom. To nie tylko pomoc, ale też solidarność ze wszystkimi, którzy walczą w tej wojnie - mówi nam.
Warto dodać, że busa do transportu udostępnił Lucjan Zarzycki, właściciel firmy, w której pracuje Andriy jako kierowca ciężarówki. Bus został wypełniony darami zebranymi w zaledwie dwa dni w trzech nyskich przedszkolach.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Won z banderowcami !!!!