
17 września 1939 r. – wkroczenie Sowietów do wschodnich województw przedwojennej Polski, jest datą symboliczną. Właściwie od niej możemy liczyć trwanie sowieckiej okupacji Polski, okupacji, która skończyła się wraz z przemianami 1989 roku.
Okupacja się skończyła, ale czy skończył się w Polsce komunizm?
Weźmy mój „ulubiony” od pewnego czasu temat – wymiar sprawiedliwości. W tradycyjnej łacińskiej cywilizacji, w sadach umieszczony był krucyfiks, a na ścianie widniała maksyma: „Iustitia vestras iudicabo” – „Sprawiedliwość waszą sądzić będę”.
Ta maksyma i w ogóle cały duch sądownictwa oparty był na przekonaniu, że istnieje Bóg, którego nakazy i przykazania ograniczają samowolę sędziego czy prokuratora. Nawet kiedy wiara w Boga zaczęła się kruszyć, przekonanie o tym, że „sprawiedliwość” ma charakter obiektywny, niezależny od widzimisię człowieka hamowało zapędy władzy, korupcję i arogancję.
Wszystko to zostało zburzone przez Lenina i jego następców, wraz z zakwestionowaniem obiektywnej prawdy, istnienia Boga, i radykalnym zamiarem przebudowy całego świata. W tej przebudowie prawo miało mieć charakter narzędzia, było instrumentem w rękach „klasy panującej” do realizacji jej interesów. Oczywiście klasa robotnicza miała guzik do gadania, a jej miejsce zajęła partia, której kierownictwo posiadło władzę absolutną nad całym państwowym aparatem, w tym nad sądami.
W PRL-u owszem też były sądy, mowy, procesy itd. itp. Ale kogo trzeba było zlikwidować, to zlikwidowali, kogo posadzić – posadzili, a kogo wypuścić wypuścili. O żadnej niezawisłości sędziowskiej nie było nawet mowy. Sędziowie byli po prostu funkcjonariuszami państwa czyli w istocie partii komunistycznej, bo przecież państwo zostało przez partię przejęte w całości.
Oczywiście nie wszyscy sędziowie skazywali w procesach politycznych, ktoś przecież musiał zajmować się sprawami o miedzę, ale jeśli bezpieka chciała kogoś usadzić, nie miała z tym żadnego problemu. Przez sześćdziesiąt lat polscy sędziowie i prokuratorzy działali w warunkach całkowitego podporządkowania władzy, byli sprawnymi narzędziami niszczenia opozycji, a na każdego którego władza wskazała palcem, szybko znajdowali odpowiednie paragrafy.
No, a Boga oczywiście w PRL-u nie było. Przynajmniej w sądach.
W 1989 roku pewna aktorka ogłosiła „koniec komunizmu”, w dwa lata później wojska sowieckie opuściły polskie bazy, ale sześćdziesięcioletnia tresura w głowach pozostała. W efekcie oddziedziczyliśmy sędziów w komplecie wyhodowanych w czasach, których symbolem jest obchodzona dzisiaj rocznica 17 września. Sędziów, którzy swoje nawyki kształtowali w czasach gdy Bóg na sali sądowej był nieobecny, a władza mogła wszystko.
W stosunku do tamtych czasów są tylko dwie różnice. Przywileje nadawane przez partię, zostały ustanowione konstytucyjnie w postaci samorządu zawodowego i nie ma już bezpieki, która każe ścigać. Teraz bezpiekę zastępuje lokalny „układ”, szef mafii pruszkowskiej, albo kolega z partii, z którą pan sędzia sympatyzuje. A jakie to mogą być partie? Na pewno nie jakaś - okropna – „prawica”!
Piszę o tym z pozycji człowieka, którego władza czy układ „wskazuje palcem”, a sędziowie szukają paragrafów. Oczywiście na 10 sędziów znajdzie się jeden uczciwy i odważny, procedury nadzoruje Strasburg i dlatego jeszcze chodzę po wolności.
I tak oto zmagam się nie tylko z tymi, którzy kradną publiczne dobro, ale też z prokuratorami, którzy ich ochraniają. Walczę nie tylko z tymi, którzy krzywdzą ludzi, ale też z sądami, które na rozkaz tych dżentelmenów ciągają mnie po rozprawach. Ostatnio dostałem wyrok, z pozwu gościa, który za swoje wyczyny dawno powinien siedzieć, ale nie siedzi. O wyroku dowiedziałem się z radia, gdyż pani sędzina nie raczyła mnie zawiadamiać o rozprawach, a drastyczne kary wobec mnie orzeczono akurat w kampanii wyborczej.
Jedna tylko pociecha, że w stosunku do tych czasów , których symbolem jest 17 września, nie strzelają w tył głowy, ani nie wyrywają paznokci. Coś się jednak zmienia!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie