
Wśród przyczyn katastrofy smoleńskiej najważniejszą już możemy podać. To gigantyczny bałagan w polskim państwie pod rządami Platformy. Oto Polska zaangażowana militarnie w wojnę z talibami, (a wiec narażona na atak terrorystyczny) wsadza swoją czołówkę polityczna i militarną do starego tupolewa, wysyła na jakieś podrzędne lotnisko nie wysyłając tam swoich służb wywiadowczych i zabezpieczających, nie przygotowując wariantu alternatywnego lądowania, nie badając czy i jakie wyposażenie ma lotnisko.
Co więcej - skład prezydencko-generalskiej delegacji był znany dziennikarzom powszechnie tydzień wcześniej. Zakładając, że ktoś chciałby pozbyć się czołówki polskich polityków albo właśnie tych polityków, to miał ku temu znakomitą okazję i wszystkie informacje podane jak na tacy. A przecież takie założenie MUSI być brane pod uwagę i zresztą jest jedną z hipotez śledztwa.
Jeśli zatem dziś jest taka hipoteza, to tym bardziej zadaniem polskiego wywiadu, kontrwywiadu, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wydziału drugiego sztabu generalnego no i oczywiście ministrów obrony i spraw wewnętrznych, powinno być przewidzenie możliwych zagrożeń i zapobieżenie im. Jak widać na załączonym (tragicznym) przykładzie takie zabezpieczenia nie zostały podjęte przez tych ludzi, ba wręcz zostały zignorowane. Bałagan charakterystyczny dla rządów pozerów z Platformy, poświęcających więcej czasu na przesiadywanie w telewizyjnych charakteryzatorniach i czarowaniem opinii publicznej niż na pracę. Proszę pamiętać, że pisze te słowa jako niezależny obserwator, wielokrotnie krytycznie odnoszący się do róznych posunięć PiS-u.
Ale czy to tylko bałagan? Eksperci mówią o tym, że możliwe jest zakłócenie pracy komputera pokładowego i odczytu urządzeń pomiarowych za pomocą techniki tzw. meaconingu. Polega to na przejęciu sygnału satelity, zniekształceniu go, a następnie wysłanie błędnego sygnału do samolotu za pomocą urządzenia umieszczonego na pokładzie z nadajnika na ziemi. Zamach więc był możliwy nie tylko politycznie ale i technicznie. No i co zrobiły służby kierowane przez Klicha żeby temu zapobiec?
Cały ten bałagan trwa dalej po katastrofie i widać go w kolejnych zaniedbaniach polskiego rządu. Rząd Tuska zapomniał wystąpić do Rosjan o przejęcie śledztwa przez polskich prokuratorów, a przynajmniej o stały udział naszych funkcjonariuszy w czynnościach. W tej sytuacji wszystko robią Rosjanie. Przejęli m.in. rejestratory tzw. „czarne skrzynki” i jak dobrze pójdzie to nam je oddadzą, albo nie. Wrak samolotu też oddadzą albo i nie oddadzą i nie wiadomo kiedy. Kontrolerów z lotniska przesłuchali, ale czy Polacy będą mogli ich przesłuchać – nie wiadomo. I tak dalej i tak dalej. Polscy śledczy wiedzą dokładnie tyle ile im zechcą przekazać Rosjanie, a ci od początku puszczali w obieg dezinformacje. Najpierw – tuż po katastrofie mówili o czterech podejściach do lądowania, potem o tym, ze piloci nie znali rosyjskiego – wszystko to okazało się nieprawdą.
Dziś nawet już nie wiadomo o której dokładnie samolot się rozbił, ale polski rząd nie ingeruje bo „to mogłoby być źle odebrane w Rosji”.
Organiczna służalczość Tuska jest znana od dawna, ale tu ma jeszcze dodatkowe motywy. Tusku zostawiając śledztwo całkowicie w rękach Rosjan wie, że mnoży w ten sposób wątpliwości i że w Polsce nikt już nie uwierzy w rzetelność rosyjskich ustaleń. Kierując podejrzenia wobec Rosjan, Tusku zasłania jednocześnie swój własny bałagan i nieudolność. Zdaje się mówić do Polaków: „To wszystko ONI, my są niewinni!”
Tak samo przez lata robili rządcy PRL. Z jednej strony prześcigali się w służalczości, jednocześnie robiąc do społeczeństwa oko: „wicie, rozumiecie, wszystko zabrali Ruskie…”
I tak to wszystko wróciło w koleiny PRL, w której służalczość szła w parze z nieudolnością, a wszystko odbywało się przy wtórze „propagandy sukcesu” jako żywo przypominającej dzisiejszy tzw. pijar. Z jedną tylko różnicą – pierwszy sekretarz mógł wtedy latać bezpiecznie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie