
Ruiny rzeźni długo jeszcze będą straszyły w Nysie. W kwietniu br. odbył się drugi przetarg na jej sprzedaż, za cenę wywoławczą 500 tys. zł. Do syndyka nie wpłynęła żadna oferta. Mimo wcześniejszych obietnic, władze Nysy też nie starały się o jej zakup.
Zabytek niszczał, burmistrzowie patrzyli
Rzeźnia, to ponad pół hektara działki i walące się zabudowania. Znajdują się w centrum miasta, przy drodze krajowej. Obiekt jest niezabezpieczonym pustostanem od ponad 15 lat. Szabrownicy wynieśli co dało się zbyć, resztę zniszczenia dokonał czas i ogień. Wydawało się, że po przejęciu nieruchomości przez komornika na początku 2011 roku i wszczęciu postępowania licytacyjnego w końcu znajdzie ona właściciela, który zagospodaruje obiekt.
Poprzedni miał mnóstwo wierzycieli. Gmina Nysa była jednym z nich, ale ówczesna burmistrz Jolanta Barska nie starała się o przejęcie obiektu. Gmina jedynie zabezpieczyła swoje należności wpisem na hipotekę, ale nic to nie dało bo pieniędzy nie odzyskała.
Rzeźnię sprzedano w maju 2014r., za niecałe 400 tys. zł. Nabywcą został właściciel firmy Basspol Construction Sebastian Jonik. Nowy właściciel jednak nie podjął żadnych działań, nawet nie zabezpieczył nieruchomości.
Władze Nysy widząc to, jak informował radnych wiceburmistrz Marek Rymarz, wyszły do niego z propozycją odkupienia nieruchomości. Cena była jednak zbyt wysoka - 1 mln zł. Dwa lata później firma Basspol Construction Sebastian Jonik ogłosiła upadłość, a rzeźnia weszła do masy upadłościowej, którą rozporządza obecnie syndyk Marcin Kubiczek z Gliwic. Jej sprzedaż ma zaspokoić roszczenia wierzycieli.
Jeszcze przed ogłoszeniem przetargu, w kwietniu ub.r. burmistrz Nysy informował radnych, że mając na względzie zagospodarowanie tego terenu będzie starał się go przejąć. Na jakich warunkach, za jaką cenę? - o tym wówczas nie chciał mówić, argumentując, iż jest w trakcie negocjacji.
- Burmistrz Nysy, wbrew temu co wskazywał, nigdy nie podjął żadnych negocjacji z syndykiem. Trudno bowiem negocjacjami nazwać zaproponowanie ceny, która była na poziomie absolutnie nieakceptowalnym zarówno przez wierzyciela, jak i sędziego-komisarza - informuje dziś „Nowiny Nyskie” Marcin Kubiczek.
Czekanie na... Godota?
Pod koniec 2016 r. syndyk ogłosił I przetarg na sprzedaż prawa użytkowania wieczystego ponad półhektarowej działki przy ul. Bema oraz znajdujących się tam zabudowań byłej rzeźni.
Cena wywoławcza wynosiła ponad 701 tys. zł, a jego rozstrzygnięcie miało nastąpić 13 stycznia br. Nie wpłynęła ani jedna oferta. Ogłoszono więc II przetarg, z ceną 500 tys. zł. Otwarcie ofert zaplanowano na 4 kwietnia br. Chętnych na kupno atrakcyjnego ze względu na lokalizację terenu tym razem też nie było. Władze Nysy też nie przystąpiły do przetargu, mimo wcześniejszych deklaracji. Syndyk Marcin Kubiczek nie kryje zaskoczenia:
- Wiceburmistrz Marek Rymarz był zainteresowany nabyciem nieruchomości, kontaktował się w tej sprawie ze mną. Nie wiem dlaczego władze Nysy nie przystąpiły ani do pierwszego, ani do drugiego przetargu. Kwota nie była wygórowana. A co istotne sprzedaż ta ma skutek sprzedaży egzekucyjnej, czyli nabywca składników masy upadłości nie odpowiada za zobowiązania finansowe poprzedniego właściciela - mówi.
Syndyk przypuszcza, że burmistrz Nysy czeka na kolejne obniżenie ceny wywoławczej do wysokości tej, za jaką obiekt zakupił poprzedni właściciel od komornika. Taka zwłoka może jednak doprowadzić do pozostawienia rzeźni w obecnym stanie zawieszenia i dalszej degradacji.
- Do III przetargu zechcemy przystąpić jeszcze w maju br., prawdopodobnie z ceną 400 tys. zł, o ile zgodę na nią wyrazi sędzia-komisarz. Jeśli nikt nie złoży oferty, wówczas postępowanie upadłościowe trzeba będzie umorzyć, a nieruchomość wraz z dokumentami wydać upadłemu, czyli właścicielowi - wyjaśnia syndyk Marcin Kubiczek.
Burmistrz ignoruje nysan i problem
Konsekwencją umorzenia postępowania upadłościowego niewątpliwie będzie ponowne wszczęcie postępowania egzekucyjnego przez komornika. Należy się spodziewać, że sprzedaż nieruchomości w ramach tego postępowania może trwać kolejne kilka lat i rzeźnia nadal będzie straszyć w Nysie.
Dlaczego gmina Nysa nie przystąpiła do przetargu na rzeźnię, mimo wcześniejszego zainteresowania? Czy władze w ogóle zrezygnowały z jej zakupu? Jeśli tak, to czy mają jakieś inne plany dotyczące tej ruiny?
Takie pytania skierowaliśmy w imieniu mieszkańców Nysy do burmistrza Kordiana Kolbiarza 10 dni temu, 28 kwietnia. Nadal czekamy na odpowiedź.
Szanse na odzyskanie choćby złotówki z długu, którzy poprzedni właściciele mieli wobec gminy, są zerowe.
- Zabezpieczenie poprzez wpis na hipotekę dokonane przez poprzednią burmistrz Jolantę Barską obecnie nie ma znaczenia, albowiem wskutek sprzedaży nieruchomości w ramach postępowania egzekucyjnego (prowadzonego przez komornika) hipoteka wygasła - informuje syndyk.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie