Reklama

Covidowy bałagan. Co robić kiedy wynik testu jest pozytywny?

Nowiny Nyskie
07/11/2020 08:36

Osoby ciężko przechodzące zakażenie wirusem covid-19 muszą nie tylko walczyć z chorobą, ale też z pogmatwaną procedurą. Przekonała się o tym mieszkanka Głuchołaz. 

Nie ma czasu chorować...
- Ma pani obustronne zapalenie płuc - usłyszała Magda od lekarza rodzinnego. Z opinii doktora wynikało, że nie podejrzewa on koronawirusa, ale dla pewności wydał jej skierowanie na wymaz.
- Czułam się podle, miałam gorączkę, ale poszłam do punktu badań przy szpitalu. Przede mną stało 30 osób. Odczekałam swoje, a kiedy przyszła moja kolej okazało się, że w przychodni nie podano mi "numerku". Kod do badania uzyskałam telefonicznie. Zmaltretowana tymi przeżyciami wróciłam do domu. Zawiadomiłam pracodawcę, że mam zwolnienie lekarskie. Nie był zadowolony, ale ja byłam tak chora, że nawet się nie denerwowałam. Wycieńczona marzyłam tylko o tym, żeby położyć się do łóżka. Syn i mąż poszli do pracy, bo nie mieli podstaw do kwarantanny - opowiada młoda kobieta.
Wynik z wymazu miał przyjść po 24 godzinach, a pojawił się w internecie na specjalnej stronie po (!) 5 dniach. Był pozytywny. 
- Powinnam zostać w izolacji, a mąż i syn - na kwarantannie. Nie wiedziałam jednak jak długo i kto wystawi mi zwolnienie do pracy? Lekarz rodzinny powiedział, że sanepid z Nysy powinien do mnie zadzwonić. Nikt jednak nie zadzwonił. Syn i mąż mieli dylemat: zostać na kwarantannie czy pójść do pracy? Ich pracodawca powiedział, że ich zwolni jeśli nie otrzyma zaświadczenia, że ja mam covida, a oni ze mną mieszkają. Byłam zagubiona, nie wiedziałam co robić. A na dodatek męczył mnie kaszel, gorączka i byłam strasznie słaba - kontynuuje Magda.
Kobieta usiłowała się dodzwonić do nyskiego sanepidu, ale dwa numery telefonu (stacjonarny i alarmowa komórka) albo były zajęte, albo nikt nie odbierał. Zadzwoniła do sanepidu do Opola i do Warszawy. - Tam nie było problemu z połączeniem, ale... odesłano mnie do Nysy - mówi Magda.
Tego dnia nie udało się jej przez następne godziny dodzwonić do nyskiego sanepidu, próbowała więc następnego. - Po wielu nieudanych próbach napisałam SMS na komórkę sanepidu, że jaki to alarmowy numer, skoro nikt nie odbiera. I o dziwo, kiedy zadzwoniłam po jego wysłaniu uzyskałam połączenie. Pracownica, która odebrała mój telefon, była jednak bardzo niemiła, odpowiadała mi zdawkowo. Powiedziała szorstko, że sanepid nie wystawia żadnych zaświadczeń do pracy, że mam dzwonić po nie do ZUS (Zakład Ubezpieczeń Społecznych). W ZUS-ie usłyszałam, że to sprawa nyskiego sanepidu: to on ma dostęp do mojego wyniku z badania i powinien zawiadomić też pracodawców: mojego oraz męża i syna. I co mam robić?! - pyta zrezygnowana mieszkanka Głuchołaz.

Żywioł i nierealne przepisy
Janusz Trzęsimiech, dyrektor Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Nysie zgadza się z tym, że mieszkańcy powiatu nyskiego mają problem ze skontaktowaniem się z jej pracownikami. - Mamy mocno ograniczone moce kadrowe, tylko 15-20 osób, a telefonów tysiące - mówi. Zapewnił "Nowiny", że wyjaśni tę konkretną sprawę pani Magdy z pracownikami swojej instytucji: brak informacji, opryskliwość itd.
Dyrektor informuje jednak, że sanepid nie wydaje mieszkańcom powiatu nyskiego żadnych zaświadczeń o potrzebie izolacji czy kwarantanny. Opisuje poszczególne etapy, które muszą pokonać ludzie podejrzewający u siebie zakażenie wirusem covid. 

Najpierw jest teleporada u lekarza rodzinnego, który daje zlecenie na badanie. Potem trzeba się udać do punktu mobilnego, gdzie zrobią wymaz. Badanie powinno być wykonane w trybie ekspresowym, ale punkty są zakorkowane. Ludzie czekają w kolejce po kilkanaście godzin a nawet po kilka dni. Wynik z badania powinien być w ciągu 24 godzin, ale próbki trafiają do laboratorium diagnostycznego we Wrocławiu, gdzie jest ich mnóstwo. O tym, czy badani mają covid dowiadują się zwykle po 5, a niektórzy nawet po 8 dniach. W tym czasie ich bliscy chodzą do pracy, szkoły i mogą być potencjalnym źródłem zakażenia. 
- Badany ma specjalny kod, który wpisuje na stronie laboratorium. Sanepid dowiaduje się o wyniku jeszcze później (zwykle po kilku dniach), kiedy już laboratorium wprowadzi go do systemu informatycznego EWP (Centrum e-Zdrowia) - informuje dyrektor Janusz Trzęsimiech.
Kolejną drogą, jaką ma do pokonania "covidowiec", jest telefon do lekarza rodzinnego. - Od 24 października, zgodnie z Rozporządzeniem Rady Ministrów z 23 października, to lekarz POZ decyduje o izolacji chorego, a nie sanepid - informuje dyrektor Trzęsimiech. - Dane o konieczności izolacji chorego i kwarantannie osób zamieszkujących z nim trafiają do systemu EWP, do którego ma wgląd ZUS. Tę informację może przekazać pracodawcy, udostępnia ją przez portal internetowy płatnika - wyjaśnia. 
Zgodnie z par. 4 ww. Rozporządzenia RM, jak informuje "Nowiny" dyrektor nyskiego sanepidu, osoby wracające z kwarantanny i izolacji powinny dopilnować ważnego obowiązku. Do 3 dni roboczych od chwili ich zakończenia muszą złożyć u pracodawcy oświadczenie (z podaniem nazwiska, peselu i z własnoręcznym podpisem), że w terminie od... do... przebywali na izolacji lub kwarantannie, podając nazwisko osoby zakażonej.#
 

 


  

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do