
W „zaprzyjaźnionych” dotąd z Platformą, mediach powiało z innej strony. Jak zauważył Rafał Ziemkiewicz - „Gazeta Wyborcza” przez dwa dni nie napisała nic o PiS-ie, ani o Kaczyńskim. Co więcej, zaprzyjaźnione telewizje doniosły, że z zapowiadanej szumnie w ubiegłym roku „ofensywy ustawodawczej” Tuska wyszło to co zawsze, czyli wielki pic na wodę. Miało być 100 uchwał, a będzie ledwie 20. A – niektórzy pewnie jeszcze pamiętają, jak to Tusk przenosił się z Urzędu Rady Ministrów do Sejmu, żeby tą ofensywą kierować. Kiedy te przenosiny oglądałem w telewizorze, jako żywo przypomniała mi się historia z pierwszej solidarności. Pewien znany wówczas działacz z nyskiej największej fabryki Zakładów Urządzeń Przemysłowych, był wtedy moim zastępcą jako przewodniczącego nyskiego regionu. Ale jakoś zawsze mieliśmy problemy z ustaleniem jego miejsca pobytu. W macierzystym zakładzie mówił, że jest w zarządzie regionu, w regionie, że w zakładzie. Najgorzej, że kiedyś jego żona przyszła do mnie z uwagami: „Janusz w dzień angażujesz mojego męża, ale w nocy daj mu spokój!” Zrobiłem wielkie oczy, bo jako żywo nie miałem z tym nic wspólnego, a w końcu okazało się, że mój kolega (też Janusz zresztą) całą noc grał w pokera. Opisuję ten incydent z pewną sympatią, odbrązawiając historię naszej „wielkiej rewolucji Solidarnościowej”, która wszak i takie miała epizody. Podejrzewam wszakże, ze analogia do angażowania się Donalda Tuska w mozolną pracę nad ustawami, była trafna. Tusku tym z URM-u pewnie mówił, ze jest w Sejmie, tym z Sejmu, ze jest w URM-ie, a w rzeczywistości kopał piłkę.
W efekcie z ofensywy wyszła defensywa.
Nie to zresztą jest ważne, ale fakt, że media, dotąd zaprzyjaźnione, zaczęły wreszcie pokazywać prawdziwe walory boskiego dotąd Donalda. Co to może znaczyć?
Pod wpływem krytyki rządu, która ostatnio pojawia się w czołowych mediach, Tusk miał powiedzieć w jednym z wywiadów prasowych, z pretensjami, że „Ktoś przestawił wajchę”. Któż to jednak miałby być? I co to w ogóle za słowa w ustach premiera? Czyżby okazywało się, że istnieje jakiś ośrodek dyspozycji, nakazujący „niezależnym” (jak cholera) dziennikarzom, określoną politykę informacyjną? Jeśli tak jest, to gdzie ten ośrodek się mieści i kto dysponuje tą „wajchą”?
Odpowiedzi mogą być tylko z zakresu „teorii spiskowej”. Być może ma rację znany reżyser wrocławski Grzegorz Braun odkrywający luki w życiorysach dolnośląskich polityków, w tym samego Grzegorza Schetyny, sugerujący że błyskotliwa kariera tego młodego, wykształconego polityka, wspomagana jest „zewnętrznie” i to „zewnętrznie” w znaczeniu „zagranicznie”. Odpowiedź na pytanie zza której granicy miałoby pochodzić wsparcie Schetyny i innych polskich „wspomaganych” polityków – jest odpowiedzią na to, kto ma w ręku ową „wajchę”, o której mówi Tusk.
Jest prosty test na prawdziwość tej „spiskowej teorii”. Jeśli jest ona prawdziwa, oznacza, że „wajchowy” położył na Donaldzie Tusku krzyżyk i zaczyna lansować Schetynę na następcę obecnego lidera Platformy. W końcu idzie drożyzna, sypie się każdy resort, z zapowiadanej „Drugiej Irlandii”, wyszła „Druga Botswana”, trzeba jakoś z tego wyleźć i to tak, by wajchowy nie stracił kontroli nad wydarzeniami. Jeśli teoria spiskowa jest prawdziwa, nastąpi kontrolowany upadek Tuska, ale zanim do tego dojdzie „zaprzyjaźnione media” wykreują na jego miejsce jakiegoś odważnego „przywódcę Narodu”.
Nastąpi starannie zaplanowany – spontaniczny społeczny bunt, manifestacje, albo tylko rządowe przesilenie, a potem szybka zmiana ekipy, wg zasady: „trzeba wiele zmienić, żeby wszystko pozostało bez zmian”.
Pożyjemy, zobaczymy! Niezależnie od tego czy krytyka Tuska to gra na kontrolowany przewrót, czy po prostu nie da się dłużej prowadzić propagandy sukcesu, ja mam satysfakcję. Klęskę rządu PO przewidziałem od początku i każdy z Was mógł to zrobić. Wystarczyło pamiętać osiągnięcia „Kongresu Liberalno-Demokratycznego i „Unii Wolności”. Ech, gdyby Polacy mieli lepszą pamięć!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie