
19 listopada br. minął rok urzędowania Andrzeja Kruczkiewicza jako starosty nyskiego. W rozmowie z „Nowinami” mówi on o sukcesach, porażkach i o... głosowaniu nad jego odwołaniem.
„Nowiny Nyskie” - Pamięta Pan swój pierwszy dzień w roli starosty?
Andrzej Kruczkiewicz - Tak. Nie spodziewałem się, że to działa tak nagle, bo musiałem przejąć obowiązki już w dniu wyboru. Ale było elegancko: były starosta Czesław Biłobran oprowadził mnie po urzędzie, ja podziękowałem mu za pracę.
- Był strach, czy da Pan radę?
- Pierwszy strach był, że ledwo usiadłem a już kazali mi coś podpisywać. Zacząłem żartować: „Mam jutro klasówkę z moją klasą, a wy mi tu każecie podpisywać”.
- Wcześniej był Pan nauczycielem…
- … w Szkole Podstawowej w Przechodzie (gm. Korfantów), przez 30 lat. Klasówka miała być z historii. Pojechałem następnego dnia do swojej klasy powiedzieć, że nie będę już jej wychowawcą. Uczniowie płakali i ja płakałem.
- Przejdźmy do podsumowania tego roku. Co uważa Pan za swój sukces?
- Był to ciężki rok dla mnie i dla zarządu powiatu. Musieliśmy zapoznać się z rozpoczętymi zadaniami. Nie mogliśmy sobie pozwolić, by pewne rzeczy wstrzymać. Musieliśmy też pomyśleć o działaniach, które to my chcieliśmy realizować.
- Jakie zadania kontynuowaliście?
- Przebudowę ulicy Piastowskiej oraz budowę drogi Wyszków – obwodnica. Były też rzeczy zaplanowane, ale widziane przez nas w innej formie.
- Co konkretnie?
- Podłączenie do kotłowni szpitala w Głuchołazach. Wcześniej była koncepcja, że każdy z dwóch budynków będzie miał swoją kotłownię, a my podłączyliśmy je do jednej.
- Jakie były wasze własne zadania?
- W inwestycjach drogowych poszliśmy innym tokiem. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jest „rok dróg samorządowych”. Nikt z nas nie wiedział, jak to rząd rozstrzygnie. Dlatego nie wskazaliśmy – tak jak poprzednicy, że będzie realizowana ta i ta droga. Czekając na decyzje rządowe wrzuciliśmy to do słynnego już „woreczka” i czekaliśmy co z tego będzie. Udało nam się wskoczyć na dwie drogi z dofinansowania: Wyszków – Konradowa i Goświnowice – Grądy.
- Projekt przebudowy tych dróg został przygotowany przez poprzedników?
- Tak, ale to my staraliśmy się o dofinansowanie. My przygotowywaliśmy teraz projekt drogi wjazdowej z obwodnicy do Umicore, na strefie ekonomicznej.
- Wójtowie i burmistrzowie liczyli, że starostwo wyremontuje drogi powiatowe na ich terenie.
- Chyba nie zadowolił Pan wszystkich?
- Z mojej inicjatywy poprosiliśmy gospodarzy gmin o wskazanie według kolejności, które drogi są najpilniejsze do zrobienia. Wiadomo, że na wszystko nie wystarczy pieniędzy. Nie ma gminy, w której czegoś w tym roku nie zrobiliśmy: w gminie Korfantów – droga w Przydrożu i chodniki (wspólnie z gminą), Pakosławice – droga w Nowakach, w gminie Skoroszyce droga w Czarnolesie, w Kamienniku – droga do Zurzyc, ul. Kolejowa i chodniki w Głuchołazach... Inwestycji nie wykonaliśmy jedynie w Paczkowie – na prośbę burmistrza przygotowujemy się tam do większej inwestycji - przy wjeździe będziemy budować rondo.
- Jakie inwestycje planujecie w przyszłym roku?
- Planujemy budowę drogi w Radzikowicach pod Umicore, budowę sieci CO wewnątrz szpitala w Głuchołazach (1,8 mln zł), wchodzimy też z drugą częścią drogi Wyszków – Konradowa i Goświnowice – Grądy. Chcemy też szukać pieniędzy na remont budynku „Aleksandrówki” w Jarnołtówku, na centrum rehabilitacji. Projekt jest już na ukończeniu.
- A co z budową nawierzchni ulicy Mazowieckiej w Nysie?
- Mazowiecka… - to nasza ulica? (śmiech)
- Pan starosta nie zna nyskich ulic? (śmiech) To ta przy ruinach rzeźni, przechodząca w ulicę Śmiałego – obie są zdewastowane.
- Ach, ta przy starych wodociągach! Znam ją, bo rodzice mieli tam garaż. Ale burmistrz Nysy nie zgłosił tej drogi do budowy. Trzeba będzie jednak jej się przyjrzeć, wiem że jej stan jest opłakany.
- Przejdźmy do innych działań: chciał Pan zrobić rewolucję w powiatowej oświacie?
- Rewolucję? No nie...
- A próba likwidacji „Ekonomika” - czy to nie jest Pana porażka?
- Po pierwsze to nie była likwidacja. Likwidacja jest wtedy, kiedy szkoła przestaje funkcjonować.
- Chcieliście przenieść „Ekonomik” do Zespołu Szkół Technicznych.
- Czyli mówimy o przeniesieniu. Czy to moja porażka? Dużo ludzi stwierdziło, że to był niegłupi pomysł: stworzenie jednej mocnej szkoły, gdzie mielibyśmy dzisiaj tysiąc osób, ale wiadomo – później się to obniża. Staraliśmy się myśleć perspektywicznie. Dzisiaj „Ekonomik” wybronił się dość ładnie, ma ponad 570 uczniów.
- Nie wrócicie już do tematu łączenia czy likwidacji szkół średnich w Nysie?
- W tej kadencji nie wrócimy. Na pewno będziemy jednak dyskutowali. Nie wiemy co na drugi rok będzie z Głuchołazami, bo powstaje tam liceum społeczne. Nie wiemy jaki będzie tam nabór, nie wiemy też jaki będzie nabór w Paczkowie – czy nie malejący...
- Kto zawalił sprawę nyskiej naczyniówki – starosta, posłowie, NFZ?
- Kto zawalił? (śmiech) Myślę, że ani starostwo, na pewno też nie posłowie, ani nie też dyrektor Narodowego Funduszu Zdrowia czy dyrektor ZOZ w Nysie. Pani redaktor, otworzenie naczyniówki to nie jest otworzenie warzywniaka!
- Trzeba było mieć tego świadomość na etapie obietnic.
- OK. Przyjęliśmy jednak na siebie bardzo trudne zadanie, które staraliśmy się zrealizować ze wszystkich sił. Wiedzieliśmy, że naczyniówka jest bardzo ważna dla powiatu nyskiego. Okazało się, że sprzęt wydzierżawiony od PAKS-u (przyp. Polsko Amerykańskie Kliniki Serca) nie ma aktualnych paszportów. Dobrze, że to teraz odkryto, niż miało to wyjść później i okazałoby się, że sprzęt nie działa.
- To co, nie ma winnych? Po co był ten pośpiech i obietnice? Może należało na spokojnie wszystko przygotować.
- Decyzje zapadały trochę wyżej jak starosta. Ja informowałem, że w październiku - w listopadzie będzie zorganizowany konkurs. Wiem na pewno, że nie mówiłem, że będzie ona funkcjonowała… Uda się, to dobrze.
- Ależ padły od Pana starosty publiczne deklaracje: „W listopadzie otwieramy nyską naczyniówkę!”. Było to w okresie przedwyborczym.
- Wie pani co? Tusk też wiele obiecywał i nie dotrzymał. Dla nas na pewno nie jest to komfortowa sytuacja, być może krok był bardzo duży. Jednak trzeba docenić to co zrobił dyrektor szpitala: ściągnął kadrę i to specjalistyczną – to są chirurdzy naczyniowcy!
- Radni będą Pana odwoływać właśnie z powodu naczyniówki. Kiedy?
- Chyba zaraz na początku grudnia, bo obowiązują terminy: nie mniej niż 30 dni od złożenia wniosku.
- Czy nie uważa Pan, że to policzek lub skaza na działalności starosty, że po tak krótkim okresie radni wnioskują o jego odwołanie?
- Myślę, że nie. Grali naczyniówką, jak jedna, tak i druga strona. Akurat była okazja, że coś tam nie wyszło. Jak przygotowywałem informację o tym, ile zrobiliśmy przez ten rok, to sam jestem w szoku. I jakaś tam - dobrze, nazwijmy to - wtopa z naczyniówką ma decydować o wszystkim?
- Czy to rozgrywka polityczna?
- Nie wiem, wniosek złożyła opozycja.
- Czy po głosowaniu zmieni się układ polityczny we władzach powiatu?
- Wszystko jest możliwe. Oczywiście, ktoś jeździ, ktoś ciągnie w jedną, czy w drugą stronę. Mamy koalicję z przewagą trzech radnych: 14 do 11. Wystarczy 11 głosów przeciw uchwale o odwołaniu i jest ona wstrzymana. Aby odwołać starostę z całym zarządem musi zagłosować „za” 15 radnych.
- Dziękuję za rozmowę.#
- Dziękuję.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
a moze by tak do szkolki z powrotem i uczyc malych wiesniakow i na grzybki z jacusiem ch, a nie bawic sie w miescie w polityke