Reklama

Dramat w szpitalu. 14 operacji nie pomogło

Nowiny Nyskie
11/10/2023 13:20

Dariusz Lipiński jeszcze trzy miesiące temu był zdrowym, dobrze zbudowanym 32–letnim mężczyzną. Razem ze swoją partnerką Dominiką wychowywał 6-letniego syna. Para w tym roku planowała wziąć ślub. Wszystkie te plany musieli odłożyć. Oboje mają świadomość, że pan Dariusz już nigdy nie będzie w pełni zdrowy. W ciągu dwóch miesięcy, które spędził w nyskim szpitalu został poddany 14 zabiegom chirurgicznym. Jego życie było zagrożone. A zaczęło się od wyrostka…

Pan Dariusz leży na wersalce w salonie swojego domu w Ligocie Wielkiej w gm. Otmuchów. Jeszcze trzy miesiące temu ważył 90 kg – teraz zalewie sześćdziesiąt kilka. Ze stojaka powoli skapuje pożywienie medyczne. Od niedawna jest bowiem karmiony tylko w ten sposób. Mężczyzna płacze. – Ja się do niczego nie nadaję… - mówi zrozpaczony. Ma jednak przy sobie kochającą kobietę i całą rodzinę. Pani Dominika co godzinę wstaje w nocy, by pomóc swojemu partnerowi. W ciągu dnia najczęściej wykonuje kilkadziesiąt telefonów i szuka pomocy… kliniki, w której lekarze sprawią, że Dariusz nie będzie cierpiał i będzie mógł samodzielnie funkcjonować. – Teraz jestem skupiona na życiu i zdrowiu Darka, ale kiedy będę już spokojna o to pierwsze, wytoczę sprawę sądową nyskiemu szpitalowi. Jak można było zniszczyć życie młodemu mężczyźnie, który trafił na oddział z wyrostkiem! Jak można było operować go 14 razy w ciągu dwóch miesięcy, a potem po prostu chcieć się go pozbyć?! – mówi ze łzami kobieta.  

„Coś jej nie pasuje z tym moim brzuchem”
Pełni sił mężczyzna pracował fizycznie w Austrii przyjeżdżając na weekendy do swoich najbliższych. 11 czerwca - zaraz po obudzeniu – zaczął odczuwać ból brzucha. Nie pomogło dwukrotne zażycie popularnego leku rozkurczowego. Ból się nasilał, więc pani Dominika zawiozła partnera na nyski SOR. - Czekaliśmy dwie, a może nawet trzy godziny na przyjęcie. Cały czas bardzo mnie bolało – wspomina Dariusz Lipiński. - Nie usłyszałem wtedy od lekarza diagnozy. Podłączono mi tylko kroplówkę. Pani doktor - po jej wchłonięciu - zapytała czy ból ustał, ale ja żadnej poprawy nie czułem. Bolał mnie dosłownie cały brzuch. Pani doktor zaproponowała, żebym został do rana na obserwacji, bo – jak powiedziała - „coś jej nie pasuje z tym moim brzuchem”.
Według dalszej relacji pana Darka trafił on na salę, gdzie podano mu jeszcze jedną kroplówkę. Po pewnym czasie do pana Dariusza przyszedł chirurg. - Dotknął mojego brzucha, pouciskał i wyszedł. Przyszedł drugi - zrobił to samo, powiedział, że to wyrostek i zapytał, czy zgadzam się na operację. Oczywiście, że się zgodziłem. Zabieg miał być przeprowadzony laparoskopowo. Okazało się w efekcie, że zabieg został wykonany w pełnej narkozie, bo po zabiegu miałem ślad zarówno po wejściu laparoskopowym jak i rozcięcie. Podczas pierwszego obchodu zapytałem lekarzy co mi wycięli, ale usłyszałem, że: ”nic za bardzo nie wycięli”. Nie odpowiedział mi zupełnie na pytanie. Podczas kolejnej wizyty - już nazajutrz - zapytałam o to samo - co mi było, co mi wycięli? Na to lekarz się oburzył i powiedział, że on mi już mówił i że mi nic „za bardzo nie wycięli”. „Nowością” w mojej rozmowie z lekarzem było to, że… wyrostka nie znaleźli. Zgłupiałem całkowicie, ale zostałem spławiony.


– Ja oczywiście też byłam u lekarza i pytałam o to samo, ale usłyszałam, że nie znaleźli wyrostka, bo nie było możliwości jego wycięcia, że wyrostek był tak „oklejony”, że nie można było go wyciąć – dodaje Dominika.
Z kolei pan Dariusz dodaje, że w tamtym momencie dowiedział się od pielęgniarek, że „wycięto mu ropnie w brzuchu”.
Według dalszej relacji pary pan Dariusz został wypisany ze szpitala w piątej dobie po zabiegu. - Nie zrobiono mi np. USG. Kazano tylko stosować lekką dietę – dodaje mężczyzna. - W wypisie szpitalnym znajduje się zapis o ropniach okołowyrostkowych, nacieku końcowego odcinka jelita krętego, ostrym brzuchu… Za około 8 dni mieliśmy się zgłosić do poradni chirurgicznej – mówi pani Dominika.

Będzie coraz lepiej…
Dariusz Lipiński opowiada dalej, że po wyjściu ze szpitala czuł się źle, ale traktował to jako normalny objaw po operacji spodziewając się, że każdego dnia będzie coraz lepiej.
- Darek wyszedł ze szpitala w piątek, a w środę – po moim przyjeździe z pracy - wydal mi się jakiś nieswój. Kiedy zmierzyłam mu temperaturę okazało się, że ma prawie 40 stopni gorączki. Zadzwoniłam na oddział, potem do lekarza i usłyszałam, że tak może być, że po zabiegu może wystąpić temperatura, że może być to infekcja. Lekarz stwierdził, że jeśli uważam, że Darek potrzebuje pomocy to możemy przyjechać, ale na tym etapie to on by radził, żeby podać leki przeciwgorączkowe, a jeśli temperatura spadnie to nie trzeba wizyty. Tak też się stało – podałam leki, gorączka spadła, ale tylko tymczasowo – dodaje pani Dominika.
Po zaprzestaniu działania leku gorączka wróciła – powyżej 40 stopni. – Tym razem zadzwoniliśmy na numer 112, ale od dyspozytora dowiedzieliśmy się, że to nie zagraża życiu i oni nie wyślą karetki – wspomina kobieta.
Pan Dariusz przyjmował leki przeciwgorączkowe trzecią dobę. – Miałem przy tym nadęty brzuch i byłem niesamowicie słaby. Dominika wyszła na chwilę z naszym synem na krótki spacer. Byłem w domu sam, a musiałem skorzystać z toalety. Kiedy pokonywałem ten odcinek odbiło mi się i nie mogłem złapać oddechu. Po prostu dusiłem się! Z krzesła, na którym udało mi się usiąść doczołgałem się do narożnika, gdzie miałem telefon. Myślałem wtedy tylko o jednym: czy dam radę wybrać numer telefonu do Dominiki. Na szczęście się udało – wspomina ze łzami w oczach.


Gdybym się nie zgodził…
- Nie wiem jak byłam w stanie tak szybko pokonać odległość, która dzieliła mnie od domu. Wujek, który przyjechał do nas zadzwonił pod 112 i powiedział stanowczo, że jest zagrożenie życia i żąda przyjazdu karetki.
Tym razem karetka przyjechała – dodaje pani Dominika.
Panu Dariuszowi podano dożylnie leki i oczywiście tlen. Pacjenta zabrano na SOR. - Tam zrobiono mi USG. Wysłano mnie też na zdjęcie rentgenowskie. Kiedy wróciliśmy to oboje z Dominiką słyszeliśmy, że lekarz z SOR-u dzwonił już do chirurga. Powiedziano mi, że będę musiał zostać w szpitalu, bo mam płyny w brzuchu. Lekarz zapytał, czy zgadzam się na operację. Ja najpierw powiedziałem, że się nie zgadzam, bo nie chciałem być tutaj operowany. Ale lekarz znowu przyszedł po krótkim czasie z tym samym pytaniem. Ze mnie wtedy strumieniem lał się pot, nie miałem na nic siły. Zadzwoniłem do Dominiki i powiedziałem, że chcą mnie operować i że nie mam wyboru. Zgodziłem się. Wzięli mnie na operację, a kiedy rano przyszedł lekarz to powiedział, że gdybym się nie zgodził to do rana bym nie żył, bo miałem 2 litry ropy w brzuchu, zapalenie otrzewnej i sepsę. Dodał, że wycięli mi też jakiegoś ropnia za przeponą. I tym razem ZNALAZŁ SIĘ wyrostek, który został usunięty – wspomina pan Dariusz.
Pacjent był w szpitalu niespełna dwa tygodnie. - Czułem się nieco lepiej, lekko jadłem, rana co prawda się goiła, ale na dole podciekała ropa. Zaniepokoiło nas to bardzo kiedy któregoś dnia przechyliłem się na bok, a z otworu po drenie ropa zaczęła lecieć ciurkiem…
- Tylko podkładaliśmy ręczniki papierowe – kontynuuje pani Dominika. Nie chcieliśmy znowu walki z dyspozytorem o karetkę. Nie chcieliśmy też czekać, bo to był okropny strach. I znowu SOR. Lekarz, który obejrzał ranę powiedział, że nie widzi w tym nic złego. Założył Darkowi tylko sączek – dodaje kobieta.

Krzyczałem z bólu!
Pacjent leżał w ten sposób przez weekend. – W poniedziałek powiedziano mi, że pod raną zrobiła się kieszeń ropna – kontynuuje pan Dariusz. - Najpierw wzięli mnie do gabinetu zabiegowego, gdzie lekarka włożyła mi rękę w ranę sprawdzając czy są szczelne powięzi. Potem wzięła strzykawkę i wlała mi w ranę ciecz i wyduszała to – leciała mi ropa z krwią, a ja krzyczałem z bólu, aż Dominika słyszała mnie czekając na korytarzu - mężczyzna opowiadając to nie może pohamować łez. Wspomnienie potwornego bólu sprawia, że nie jest w stanie dalej mówić. Po chwili jednak kontynuuje. – Powiedzieli, że będę miał robiony tomograf. Kiedy podniosłem się z pozycji leżącej po badaniu to ropa wylewała mi się z rany w takiej ilości, że ciekła po nogach… Po badaniu tomograficznym miało się okazać, że mam ropnia koło miednicy, więc… znowu operacja. Powiedzieli, że podczas tego zabiegu wyczyszczą mi też tą kieszeń ropną - dodaje.
To była trzecia operacja, którą pan Dariusz przeszedł w ciągu miesiąca. Najgorsze miało się dopiero jednak wydarzyć… - Którejś nocy w szpitalu poczułem wilgoć pod opatrunkiem – kontynuuje mężczyzna. Było ciemno, więc zaświeciłem telefonem w to miejsce. Zobaczyłem brązową plamę. Myślałem, że lampa zmienia kolor, ale zapaliłem światło główne i okazało się, że to co wypłynęło ze mnie rzeczywiście jest brązowe i cuchnące. Pielęgniarka natychmiast wezwała do mnie panią doktor. Okazało się, że przez ranę wypływa mi treść kałowa! Zaczęli znowu mi to wyciskać, płukać… - znowu nie może powstrzymać łez pan Dariusz dodając, że usłyszał, że zrobiła mu się przetoka na jelicie i wrócił do punktu wyjścia. Gdy emocje nieco opadają mówi, że naklejono mu wówczas worek stomijny i powiedziano żeby poczekać, bo być może samo się zasklepi. - W ten sposób leżałem dobrych kilka dni. W końcu powiedziano mi, że już nie można czekać, że znowu trzeba operować, bo trzeba wyciąć kawałek jelita tylko nie wiedzieli w którym miejscu – stwierdza mężczyzna.

14 operacji
Pani Dominika słuchając ze łzami słów partnera dodaje. - Pan doktor mi i wujkowi Darka tłumaczył podczas wizyty, gdzie odetną jelito, że złączą jego zdrowe fragmenty, ale oni tylko założyli, że w danym miejscu jest przetoka. Nie wiedzieli tego na pewno…
26 lipca odbyła się czwarta operacja. Po jej zakończeniu zapadła decyzja, że pan Darek jest w tak ciężkim stanie, że trafi na OIOM. Kolejne dni były prawdziwą traumą zarówno dla pacjenta jak i dla jego bezsilnej rodziny. - 31 lipca odbyła się kolejna operacja, bo sytuacja się powtórzyła – znowu przez ranę leciała treść kałowa. W przeciągu pięciu dni – powiedział mi lekarz – w brzuchu Darka „zrobiła się galareta” i przeprowadzono szósty zabieg – mówi teraz partnerka pacjenta. - Po trzech dobach kolejny – usypianie, otwieranie, czyszczenie. Mijają kolejne trzy dni – leci dalej treść, więc siódma operacja. 9 sierpnia – po dwóch dobach – kolejna. Po trzech dniach – 14 sierpnia znowu to samo, bo lekarze dochodzą do wniosku, że zrobiła się kolejna przetoka na jelicie, że jest ona na kątnicy. 17 sierpnia jest kolejna operacja. 23 sierpnia Darek jest znowu usypiany, bo dalej wypływa treść jelitowa i 27 sierpnia znowu to samo, bo dalej wypływa treść jelitowa. Łącznie Darek od czerwca do tamtego momentu miał 14 operacji! Trudno mi sobie wyobrazić jego cierpienie – pani Dominika zalewa się łzami. Po momencie ciszy dodaje - Za każdym razem słyszałam, że wszystko to trzeba wykonać, bo to jest niezbędne i że tak niestety się zdarza i że stan Darka jest bardzo poważny, że wszystko robią dla jego dobra i że nie jest ani lepiej ani gorzej… Nie jest ani lepiej ani gorzej po 14 operacjach?! – pyta retorycznie kobieta.

Poszukiwanie ratunku
Według dalszych słów pani Dominiki na tamtym etapie poinformowano ją i jej partnera o możliwości wszczepienia pacjentowi portu do karmienia pozajelitowego. Miało się to odbyć w szpitalu w Krapkowicach. Pan Dariusz nie może bowiem przyjmować pokarmów, bo jego jelita są wyjałowione, ma anemię. Według dalszych słów pani Dominiki pan Dariusz został przewieziony karetką do Krapkowic 14 września. - Na intensywnej terapii musiał podpisać jednak dokument, że jeśli zgodzi się na wszczepienie tego portu to od razu zostaje wypisany do domu… - mówi Dominika.
W czasie, gdy pan Dariusz był poddawany kolejnym operacjom jego partnerka prowadziła swoistą walkę o znalezienie dla niego miejsca w specjalistycznej klinice w Polsce. – To było po miesiącu odkąd to wszystko się zaczęło, bo widziałam, co się dzieje - że oni sobie po prostu nie radzą. Pojechałam do Wrocławia, ale dowiedziałam się tylko, że może nam pomóc chirurg, ale tylko po znajomości, bo po tylu operacjach będzie trudno znaleźć kogoś kto przejmie Darka. Byłam też w Łodzi u jednego z profesorów. On po zapoznaniu się z dokumentacją powiedział, że czwarta operacja już nie powinna mieć miejsca - po zapaleniu otrzewnej, po sepsie -  że powinno się odciąć jelito jak najwyżej, wyciągnąć stomię na pół roku, a nawet rok. Profesor powiedział, że mógłby go przyjąć na oddział, ale nie ma miejsca – że to będzie za miesiąc, za dwa. Szukałam więc dalej, bo przy operacjach, które Darek przechodził co drugi, trzeci dzień byłam zdesperowana i przerażona do granic możliwości. Szukam w Opolu, Warszawie, w Środzie Wielkopolskiej, nawet dostałam namiar na klinikę w Niemczech. Znalazłam też kontakt z profesorem z Warszawy. Powiedziałam telefonicznie, że to sprawa życia i śmierci. Niestety doktor był na sympozjum zagranicznym. Błagam więc osobę, która ma mnie umówić na wizytę, że jeśli zwolni się miejsce to ja będę w ciągu kilku godzin na miejscu. W poniedziałek zadzwoniła do mnie pani z sekretariatu, że wizyta może być dzień później. Akurat wróciliśmy z Krapkowic, więc poprosiłam o teleporadę. Oczywiście wcześniej mailowo wysłałam całą dokumentację Darka. Profesor powiedział, że go przyjmie na oddział, ale potrzebują najpierw pięciu dni na wykonanie wszystkich badań – mówi pani Dominika po raz pierwszy lekko się uśmiechając, bo przewiezienie partnera do warszawskiej kliniki dało jej nadzieję i siłę.

20 godzin w ciągu doby „na obsłudze”
Rozmawialiśmy z panią Dominiką i Darkiem dosłownie na kilka godzin przed ich wyjazdem do Warszawy. Oboje mieli świadomość, że pan Darek nigdy nie będzie już w pełni sprawny, nie będzie mógł fizycznie pracować. Teraz najważniejsze jest jednak jego życie. - Z jednego nacięcia na jego ciele leje się ropa, z drugiego treść jelitowa. Przed tym wszystkim ważył 90 kg, a teraz waży 66 kg. Nie je nic, cały czas mówi, że jest głodny. Niczego nie gotuję, żeby nie drażnić go zapachami. Sama jem posiłki w innym pomieszczeniu. Darek w ciągu doby może wypić 100 ml wody i Nutridrinka. Reszta jego pożywienia spływa przez 10 godzin a przez kolejne 4 godziny kroplówka. Ja przez 20 godzin na dobę jestem na obsłudze tego wszystkiego. Ok. 15 razy w ciągu doby musi skorzystać z toalety, co wiąże się dla niego z kolejnym cierpieniem fizycznym. W nocy wstajemy co godzinę, co półtorej. Osobnym tematem jest to, że Darek musi chodzić w pasie, czeka go rekonstrukcja – wszczepienie specjalnej siatki, która będzie mu podtrzymywała jelita. Teraz jednak najważniejsze jest jego życie… - pani Dominika jest skupiona w całości na wsparciu partnera, mimo że jej zmęczenie fizyczne i psychiczne jest przeogromne. Wzrusza się na myśl, że jest z nią rodzina, na którą może liczyć, bo przy tym co spotkało ją i pana Darka w ostatnich miesiącach nie byłaby w stanie pracować i zajmować się dzieckiem. – Podkreślam, że teraz najważniejszy jest Darek, ale już dzwoniłam do Rzecznika Praw Pacjenta, gdzie złożę skargę w momencie otrzymania ze szpitala w Nysie pełnej dokumentacji. Złożę także zawiadomienie do prokuratury, żeby to przez co przeszedł Darek nie spotkało nikogo więcej! To cierpienie i zniszczenie życia młodemu człowiekowi! Darek był dla nich problemem, którego chcieli się pozbyć, ale to ja miałam znaleźć szpital, który go przyjmie! – dodaje stanowczo.
Nasza redakcja złożyła zapytanie w sprawie pana Dariusza w nyskim szpitalu. Upoważnienie do udzielania ich dziennikarzowi udzielił sam pacjent. Po otrzymaniu odpowiedzi wrócimy do sprawy.
Agnieszka Groń  

 

Już po ukazaniu się artykułu dyrekcja nyskiego szpitala dostarczyła nam odpowiedzi na pytania, które przesłaliśmy w związku z sytuacją pana Dariusza (zgodę na udzielenie nam informacji o stanie zdrowia wyraził pisemnie sam pacjent). Zapytaliśmy z czego wynikał fakt, że nie usunięto panu Dariuszowi wyrostka podczas pierwszej operacji, którą przeszedł w nyskim szpitalu? (pyt. 1). Czy szpital przeprowadzi wewnętrzne dochodzenie dotyczące tego, czy nie doszło do popełnienia błędu medycznego w przypadku pacjenta Dariusza Lipińskiego, co skutkowało przeprowadzeniem czternastu operacji w przeciągu krótkiego czasu (pyt.2). Czy szpital/lekarz prowadzący brał pod uwagę możliwość konsultacji przypadku pacjenta Lipińskiego z innym podmiotem medycznym? (pyt. 3). Poniżej publikujemy stanowisko szpitala i odpowiedzi na pytania.
 

Dyrekcja Zespołu Opiekli zdrowotnej w Nysie, zgodnie z prawem prasowym, stosownie do zamieszczonego artykułu w „Nowinach Nyskich” z dnia 03.10.2023 r. pt. „Dramat w szpitalu. 14 operacji nie pomogło” – w odpowiedzi na pytania Pani Redaktor z dnia 28.09.2023, przedstawia informację Ordynatora Oddziału Chirurgii Ogólnej Szpitala w Nysie, który jest również Konsultantem Wojewódzkim Chirurgii Ogólnej dr n.med. Krzysztofa Kamińskiego:
Po przeprowadzeniu wewnętrznej analizy w przypadku pacjenta stwierdzam jednoznacznie, że nie popełniono w trakcie leczenia żadnego błędu medycznego i nie doszło też do żadnych zdarzeń niepożądanych.
Odpowiedź na pytanie nr 1: w przypadku wystąpienia tzw. plastronu zalecanym postępowaniem chirurgicznym jest drenaż jamy otrzewnej bez usuwania wyrostka robaczkowego, tym bardziej że u pacjenta nie było technicznej możliwości jego usunięcia.
Odpowiedź na pytanie nr 2: przeprowadziliśmy wewnętrzną analizę, która wykazała, że leczenie pacjenta przebiegło zgodnie z zasadami wiedzy i sztuki medycznej.
Ilość operacji, którym był poddany pacjent, związana była z wystąpieniem ciężkich następstw choroby, wielokrotne operacje są w tym przypadku uznaną jedyną metodą leczenia chirurgicznego, które w takich sytuacjach mogą się zdarzyć i się zdarzają.
Odpowiedź na pytanie 3: przypadek pacjenta był konsultowany telefonicznie z prof. Dzikim Kierownikiem Kliniki Chirurgicznej w Łodzi”.

Z poważaniem
P.O. dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Nysie 
Jerzy Hajduga

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Siara - niezalogowany 2023-10-11 13:47:32

    Do tego szpitala to bym nawet psa nie oddał

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Raoul Duke - niezalogowany 2023-10-12 02:43:40

    Psa to przede wszystkim

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2023-10-11 14:23:22

    Powinni się za ten szpital wziąść już dawno bardzo dawno temu tam jest dużo przypadków błędów medycznych i tak będzie jak nie będzie na to nikt reagował. Wiem coś na ten temat bo w 2019 straciłam tam bliska osobe też błędy medyczne ale oczywiście wygrać ze szpitalem jest ciężko bo jak zwykle rączka rączkę myje.Dokumentacje medyczną w całości otrzymałam po 6 miesiącach dopiero bo wiecznie coś w niej brakowało. Młody chłopak A tak go zniszczyli walczcie nie odpuszczajcie bo oni wiecznie będę bezkarni ja odpuscilam i do dzisiaj żałuję że nie pociaglam ich do odpowiedzialności.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Szpital w Nysie ssie - niezalogowany 2023-10-11 15:00:33

    Darek, jestem z tobą!!! a szpital zgniłymi jajami obrzucić!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nysanka - niezalogowany 2023-10-11 16:18:27

    To teraz wiem dlaczego lekarz internista z przychodni rodzinnej , skierował mnie na kardiologię do szpitala w Białej k/ Prudnika.! Dziękuje Panie Doktorze !

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Siara - niezalogowany 2023-10-11 20:44:42

    To musi być lekarz z powołania, bo w innym przypadku jakby Cię wysłał do Nyskiego to już byś tu nic nie napisał...

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    City Boy - niezalogowany 2023-10-11 20:31:41

    Pomyłki lekarskie są 1,5 metra pod ziemią. Kierowcy dostają punkty i mandaty, samochód może być narzędziem zbrodni a dlaczego nie skalpel.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Angela - niezalogowany 2023-10-14 22:46:18

    Dokładnie???? to powinno się wsiąść pod uwagę

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Prawda - niezalogowany 2023-10-12 07:43:18

    To prawda.Ilu to pacjentów daruję im popełnienie błędów. Mi nie zrobiono ani RTG nogi ani tomografii komputerowej nogi.Mialam b.powazny wypadek.Zszywanie i opatrywanie ran w szpitalu. Chodziłam 2,5 miesiąca ze szkłem o wymiarach 3 cm na 6 cm,bolało było widać że coś się pcha pod kolanem.Nie mogłam chodzić musialam, chociaż na jednej nodze od lekarza rodzinnego do specjalisty na Ogrodowej który mi wytłumaczył że to jest nerw uszkodzony.Nie będę się rozpisywać.Dopiero lekarz z powołania B z ul M.Curie skierował mnie po wykonaniu RTG i obejrzeniu dokładnym na operację pod narkozą.Bylo to 2,5 miesiąca od wypadku.Doszlo do uszkodzenia nerwu strzałkowego.Ale dobrze że nie do przerwania uszkodzenia żył.Zyje i chodzę,ale to nie powinno się zdarzyć po wyjściu ze SOR i po 4 tygodniowych pobytach w przychodni u specjalistów/chirurgów/,,którzy zakończyli leczenie a jednak nie zakończyli. Podarowałam lekarzom bo cieszę się ,że żyje,ale wiem,że źle zrobiłam,ponieważ tak nie powinni się zachować. Być lekarzem to takim z powołania,z sercem do każdego pacjenta. Nie wiesz nie jesteś pewny to skonsultuj to z innymi lekarzami.a nie pozostawiaj pacjenta cierpiącego. Panu Darkowi i rodzinie życzę powrotu do zdrowia. Niech ten synek wie i czuje,że ma tatusia

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Historyk z zamiłowania - niezalogowany 2023-10-12 10:18:36

    Ogromnie współczuję, strasznie się to czyta, życzę Wam powrotu do zdrowia i wytrwałości, potrzebne Wam jest teraz wsparcie i wiara. Ze swoich doświadczeń z tym szpitalem to pamiętam jak przyjechałem z żoną na SOR z potwornym bólem głowy (okazało się, że mam półpaśca) a ratownicy i personel kpili ze mnie, pamiętam słowa : przyjechał z jakieś wioski i głowa go boli. Nie otrzymałem pomocy, odesłali mnie na Ogrodową, ból niesamowity, ciągle słyszałem drwiny, że nie wiem gdzie się udać bo nie jestem stąd, czyli z Nysy...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    PO CO TAM IDZIECIE? - niezalogowany 2023-10-12 17:10:35

    Trzeba kierować się opiniami innych pacjentów. Ten szpital wykańcza całe rodziny i rujnuje życie. Po co się tam leczycie?Mało było artykułów nt.ich działalności. Nie dość,że wykanczjaja to jeszcze zniesławiają pacjentów .Tak,że inne szpitale nie chcą przyjmować. Prym wiedzie ta cała mafia szpitalna na czele z Krajczym.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Załamana - niezalogowany 2023-10-12 22:59:38

    DRAMAT Mi zabili mamę ,bo inaczej tego nie da się nazwać.Młodą jeszcze kobietę. Oddział chirurgi z Kamińskim na czele to jakaś pomyłka. Badań nie robią-czekają ,niewiadomo na co Lekarze wiecznie niedostępni ,naburmuszeni z wielką łaską coś burkną pod nosem bo rozmową tego się nie da nazwać Kilka pielęgniarek które można nazwać ludźmi Syf,bałagan,i mnóstwo bakterii którymi zarażają pacjentów. Niech Pani nie zostawia tej sprawy beż sądu. W dokumentacji mojej Mamusi biegli znaleźli 4 błędy medyczne.A Kamiński informując nas o śmierci mamy poruszał ramionami jakby niby nic się nie stało i powiedział że on nie wie dlaczego zmarła,czasami tak bywa. Tak?Tzn jak???Ze starości umarła? 58 lat? Bo bolał Ją brzuch? Dramat,po prostu dramat. Ten szpital to jakaś wykańczalnia,szczególnie chirurgia.Chcecie żyć unikajcie tego miejsca. A Państwu życzę dużo sił,cierpliwości i sprawiedliwości.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Lolo - niezalogowany 2023-10-13 13:47:10

    Też z tym szpitalem miałem ciężkie potyczki.Dziadostwo do kwadratu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Andrzej - niezalogowany 2023-10-15 09:31:41

    Szkoda gościa. Że zdrowego faceta zrobić kalkę to trzeba mieć niebylejakie umiejętności. Ci wszyscy niby lekarze co go leczyli powinni zostać pozbawieni dożywotnio praw do wykonywania zawodu i wylądować w więzieniu. Dotyczy to również tego konsultanta który ośmiesza siebie i swoje stanowisko. On swój dyplom chyba dostał za łapówki. Życzę powrotu do zdrowia i do pełnej sprawności oraz żeby Pan nigdy nie musiał korzystać z usług takich znachorów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Andrzej - niezalogowany 2023-10-15 09:32:31

    Szkoda gościa. Że zdrowego faceta zrobić kalkę to trzeba mieć niebylejakie umiejętności. Ci wszyscy niby lekarze co go leczyli powinni zostać pozbawieni dożywotnio praw do wykonywania zawodu i wylądować w więzieniu. Dotyczy to również tego konsultanta który ośmiesza siebie i swoje stanowisko. On swój dyplom chyba dostał za łapówki. Życzę powrotu do zdrowia i do pełnej sprawności oraz żeby Pan nigdy nie musiał korzystać z usług takich znachorów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nysanka - niezalogowany 2024-01-01 15:52:48

    Tam to nawet pracownicy źle mówią o szpitalu i leczeniu że to wykańczalnia chodzi o chirurgię ogólna nie leczą wcale ludzi stawiają byle jaka diagnozę i czekają na kasę

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nysanin - niezalogowany 2024-01-01 17:07:12

    Który chirurg zniszczył tego człowieka? Jest nazwisko jakieś?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Rysiek - niezalogowany 2024-01-02 17:21:50

    Rozliczyc tych lekarzy i do auchwitz niech cierpia jak ci ludzie którym życie zabrali!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Wkurzony - niezalogowany 2024-01-04 10:37:01

    Nie polecam chirurgii ogólnej totalna rzeźnia marnują życie ludzi!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Zocha - niezalogowany 2024-01-07 16:39:22

    Żeby mieć dobrych specjalistów i mądry personel pielęgniarski trzeba ich motywować do ciągłego podnoszenia swoich kwalifikacji. A ten szpital nie potrzebuje takich ludzi bo musi im za to zapłacić. Personel nie mam motywacji do podnoszenia swoich kwalifikacji bo nic za tym nie idzie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Sprawiedliwość nastapi - niezalogowany 2024-01-07 20:56:46

    Socha tu się mylisz tyle lekarze zarabiają że mają wszystko w dupie a byłem na sali czekałem na operację innego chłopa zabrali i po 10 min przywieźli z powrotem wszyscy zdziwieni co się dzieje a okazało się że lekarze odmówili wszystkich operacji chyba że dostaną podwyżki a Pan Krajczy był miękkim ch robiony i im dawał co chcieli oni nie mają umiaru i dlatego im się w głowach pierdoli bo myślą że są bogami ale lepiej niech uważają bo mnie też skrzywdzili i jak wrócę jeżeli wrócę do sprawności życiowej to się z nimi spotkam gdzieś w ciemnej uliczce bo sądy nie dają sobie z nimi rady unia tylko biedna babcie ukarać za kradzież bułki z głodu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    DarkoRenia - niezalogowany 2024-01-08 10:39:49

    dowcip lekarza ordynatora, do ktorego zglosilam sie na maly zabieg ,,zatrzasku palca,,...Krotka riposta z jego strony: pani pewnie z pisu ze sie domaga zrealizowania uzgodnionego terminu.Zrezygnowalam z jego uslugi, czyli malego zabiegu podziekowalam mu grzecznie i po prostu zmienilam szpital juz w innym wojewodztwie. a haslo, ze sie nie robi kontroli swojego stanu zdrowia po wypadku samochodowym na żądanie slyszalam od wielu lekarzy w tym miescie, ze nie robi sie na żądanie zadnych badan bo na żądanie tylko mozna w warsztacie samochodowym auto naprawic.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Elka - niezalogowany 2024-01-08 14:09:26

    Ja również nie polecam tego szpitala a razem z nim szpitala w Głuchołazach... Bliska mi osoba trafiła na chirurgię a w nocy w szpitalu dostała udar dobrze że pacjent z łóżka obok zareagował... Omijajcie szpitale w okolicy i szukajcie dobrych lekarzy dalej....

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nysanin - niezalogowany 2024-02-02 17:37:34

    Tych skurwysynów co za nasze pieniądze tam łażą i udają że leczą piwinni rozstrzelać! Nie polecam ogólnie chirurgii ogólnej i Gierka!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nysanin - niezalogowany 2024-05-08 12:48:58

    Wyrzucić tych niedouczonych lekarzy nie leczą stawiają diagnozę byle jaka albo tylko spieprza prosta operacje i pacjenci umierają mają pacjentów w dupie!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do