
4 czerwca 1989 roku przedstawiany jest przez establishment III Rzeczpospolitej, jako dzień przełomu, dzień, w którym – jak ogłosiła aktorka Szczepkowska – „skończył się w Polsce komunizm”. Rzeczywiście takżeśmy wówczas sobie roili i – w naiwności swojej – wierzyliśmy, że ten parszywy ustrój rzeczywiście się skończył. Nie zastanawiało nas, że to tak łagodnie, tak bez rozlewu krwi, że się wszyscy ze wszystkimi porozumieli, a nawet nie bardzo wiedzieliśmy na czym toporozumienie miało polegać. A jeśli ja, jeden z bardziej zaangażowanych wówczas uczestników wydarzeń, byłem tak naiwny, żeby się nie zastanawiać tylko wierzyć, to co dopiero ogół pragnących zmiany moich rodaków! Tymczasem powinienem był się zorientować. Byłem przecież przy okrągłym stole i już wówczas dzwoniły mi w głowie alarmowe dzwoneczki. Potem byłem szefem kampanii „Solidarności” na Opolszczyźnie, widziałem ludzi znikąd, którzy nigdy nie angażowali się w żadną działalność solidarnościową, jak zostają mianowani na posłów odrodzonej „Solidarności”, widziałem pojawiających się i intrygujących nagle byłych działaczy, którzy zniknęli byli na długie lata i nagle się pojawili. Powinno mi to wszystko było dać znać, ze szykuje się wielka prowokacja, przejęcie szyldów i wprowadzenie pod nie nowych ludzi, albo kontrolowanych wprost przez bezpiekę, albo takich, którzy interesom komuny nie są w stanie zagrozić. Szybko miałem przekonać się jak byłem naiwny, i już w kilka miesięcy po wielkich wyborach wiedziałem, że zostaliśmy zdradzeni. Na razie jednak nie miałem twardych dowodów. Do dziś ich się zresztą nie uświadczy w archiwach IPN. Nie ma ani jednego świstka bezpieki z lat 1989-89, z okresu kiedy przygotowywano „Wielkie oszustwo”. Nie ma nazwisk agentów wpływu, którzy robili wszystko, żeby takich jak ja radykałów wypchnąć na margines i zastąpić ich takimi, którzy nie będą bruździć. Może gdzieś te dokumenty są, ale w IPN nikt nie potrafi powiedzieć, gdzie. W końcu dla mnie, po mniej więcej dwu latach wszystko było jasne. W 1992 r. powołałem „Społeczny Komitet na rzecz Ujawnienia Akt
Służby Bezpieczeństwa”, zebrałem ze sto podpisów moich kolegów z więzienia i wysłałem do „naszego rządu”. Odpowiedział mi dosyć ordynarnie Jan Maria Rokita, w duchu, żebym się odpierzył od agentów. W wyniku „porozumień” komuniści uzyskali gwarancję całkowitej bezkarności, co więcej pozwolono im nagrabić publicznego dobra ile dusza zapragnie, tak by z gołodupców zostali kapitalistami. Po to, żeby jednocześnie jakoś ta grabież mogła się odbywać pozwolono również wielu Polakom zagrabić co tam kto miał pod ręką. A to sklep, a to aptekę, a to hotel. Akceptowała to wszystko wczorajsza „opozycja”, którą dopuszczono do żłobu i od nowo zarejestrowana „Solidarność”, która w niczym już nie przypominała tego wielkiego ruchu Polaków z 1980 roku. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Postkomuniści wygrali wybory w 1993 r., Kwaśniewski został prezydentem Polski ,czemu specjalnie nie należy się dziwić, skoro mógł nim być wcześniej Jaruzelski. Wczorajsi komuniści porzucili niepotrzebną im już ideologię równości i równie gorliwie przyjęli ideologie liberalizmu. Polska została rozdrapana do imentu, nie ma już prawie czego sprzedawać, a zamiast narodowej dumy i suwerenności gospodarczej mamy nowego „Wielkiego Brata”, który decyduje co u nas ma być produkowane, a co zamknięte. Inny Wielki Brat decyduje gdzie posłać naszych żołnierzy – co w czasach Breżniewa było nie do pomyślenia. Nie ma już polskich statków, polskich traktorów, polskiego przemysłu. Staliśmy się eksporterem taniej siły roboczej. Doprawdy nie o to nam chodziło w 1980 roku i wówczas, kiedyśmy siedzieli w więzieniach w stanie wojennym. Kiedy nastąpił kres naszych marzeń? Moim zdaniem wtedy kiedy Wałęsa i Michniki dogadali się z Jaruzelskim. Myśmy jeszcze tego nie wiedzieli, ale dziś jest to dla mnie jasne. W tej sytuacji 4 czerwca 1989 r. jest dla mnie rocznicą nie triumfu, ale wielkiej manipulacji i gigantycznej zdrady.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie