
Nyski przedsiębiorca został ukarany przez burmistrza Nysy za to, że nie zdjął wiszącej nad jego biurem reklamy. Do kasy gminy musi wpłacić dokładnie 9754,40 zł za złamanie tzw. kodeksu krajobrazowego. - To horrendalna kwota - denerwuje się Zbigniew Kuczma, który twierdzi, że stalowa konstrukcja nie jest jego własnością.
Od 2018 r. obowiązuje w Nysie tzw. kodeks krajobrazowy, czyli uchwała rady miejskiej, której celem jest uporządkowanie reklam zewnętrznych. Dzięki niemu z przestrzeni miejskiej zaczęły znikać różnego rodzaju banery, billboardy i inne nośniki reklam. Za niedostosowanie się do zapisów uchwały grożą wysokie kary.
Tysiąc zł za 1 mkw.
Przekonał się o tym Zbigniew Kuczma, właściciel biura ubezpieczeń, mieszczącego się w wynajmowanym lokalu przy ul. Piastowskiej. Burmistrz Nysy wlepił mu prawie 10 tysięcy zł kary za reklamy umieszczone nad i obok wejścia do lokalu, w którym prowadzi działalność. - O tym, że istnieje takie prawo dowiedziałem się dopiero rok od jego uchwalenia od urzędników, którzy przyszli do mojego biura w grudniu 2019 r. - zaznacza.
Architekt miejski Roman Jabłoński tłumaczy, że pan Kuczma był kilka razy informowany o obowiązku zdjęcia reklam - ustnie i pisemnie, dotyczących jego działalności gospodarczej. - Z powodu braku reakcji wszczęto postępowanie w sprawie ukarania przedsiębiorcy - wyjaśnia.
Urzędnicy biura architekta miejskiego, który zajmuje się ładem reklamowym, przeprowadzili kontrolę u Zbigniewa Kuczmy 27 stycznia br. W jej efekcie stwierdzili trzy tablice reklamowe wiszące obok i nad wejściem do lokalu, a także oklejenie witryny okiennej. - Po ich wizycie usunąłem, co mogłem, ale nie jestem w stanie zdemontować stalowych konstrukcji, przykręconych do elewacji budynku - zaznacza. W marcu otrzymał decyzję podpisaną przez Kordiana Kolbiarza, na mocy której został ukarany prawie 10 tysiącami zł!
Nie moja reklama!
Przedsiębiorca wyjaśnia, że konstrukcja, na której wisi jego reklama pozostała po poprzednim najemcy. - Ja tego nie instalowałem i nie jestem właścicielem. Dlaczego miałem demontować coś, co nie jest moją własnością? Za zgodą wspólnoty mieszkaniowej, która jest właścicielem elewacji, umieściłem tylko swoje naklejki reklamowe - podkreśla. Pyta, czy osoba, która nakleiła plakat na miejskim słupie reklamowym staje się automatycznie jego właścicielem? Architekt miejski dziwi się stanowisku Zbigniewa Kuczmy, który nie podnosił tego faktu w postępowaniu. - Co więcej w jednym z pism przyznał się, że jest właścicielem reklamy, na umieszczenie której otrzymał zgodę od wspólnoty mieszkaniowej. Jednak takiej zgody nie przedstawił - mówi Roman Jabłoński, który podkreśla, że gdyby strona postępowania udowodniła, że nie jest właścicielem urządzenia, to nie zostałaby ukarana.
Nie wnosił uwag
Kara wymierzona została na podstawie wizji lokalnej, która odbyła się w marcu na ul. Piastowskiej.
Pomierzyli nawet te tablice, na których nie było mojej reklamy, bo je odkleiłem. Została tylko ta jedna nad wejściem, której nie dałem rady ściągnąć, bo jest zamocowana na wysokości - tłumaczy. Z protokołu z wizji wynika, że pan Zbigniew zaprzeczył, że jest właścicielem tablic reklamowych i że zastał je po poprzednim najemcy. - Strona nie wniosła jednak uwag oraz nie zapoznała się ze zgromadzonym materiałem w sprawie wymierzenia kary za umiejscowienie urządzeń reklamowych niezgodnie z prawem - zaznacza architekt miejski. Dodaje, że zgodnie z ustawą o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym karze podlega ten, kto umieścił reklamę niezgodnie z prawem miejscowym. Jeśli nie jest możliwe ustalenie umieszczającego, to karze podlega jej właściciel. - Nie jestem właścicielem i nigdy nie byłem - podkreśla ponownie Zbigniew Kuczma. - Nie wiem, czemu przedsiębiorca zmienił zdanie, bo na początku przyznał się do tego, że jest właścicielem i nie kwestionował tego w postępowaniu - ripostuje Roman Jabłoński. Właścicielowi biura ubezpieczeń pozostaje teraz odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Tam musi udowodnić, że urzędnicy popełnili błąd przypisując mu własność konstrukcji reklamowej nad jego biurem. Inaczej będzie musiał zapłacić gminie spory mandat.#
Jak wylicza się karę za reklamy
Stawki opłat wynikają z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Zależą od powierzchni reklamy i ilości dni, przez które była eksponowana. W Nysie obowiązują stawki maksymalne, bowiem rada miasta nie uchwaliła niższych opłat. W związku z tym właścicielowi biura ubezpieczeń wyliczono za niecałe 9 m2 powierzchni karę w kwocie 9754,40 zł za 34 dni ekspozycji, czyli od dnia wszczęcia postępowania do jego zakończenia.
Politykom wolno!
Pisząc o kodeksie krajobrazowym nie sposób wspomnieć, że nie działał on podczas niedawnej kampanii wyborczej do parlamentu. Wszystkie banery kandydatów wiszące m.in. na ogrodzeniach, wisiały tam nielegalnie. Najwięcej było ich na gminnych obiektach - stadionie miejskim i płocie byłej FSD. Gmina sama siebie jednak nie ukarała, bo postępowania zostały umorzone.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czyli rozumiem na Dekadzie nie będzie reklam.
Przepisy są po to aby je przestrzegać.Za nieprzestrzeganie przepisów są stosowane kary i tak jest na całym świecie.