
Relacje medialne z obchodów Święta Niepodległości zdominowały informacje z Warszawy, gdzie "antyfaszyści" - zwoływani i instruowani od tygodni przez "Gazetę Wyborczą", blokowali "Marsz Niepodległości" organizowany przez Młodzież Wszechpolską wespół z innymi zwolennikami myśli Romana Dmowskiego.
Przypomnijmy iż w Polsce prawnie jest zakazana działalność organizacji faszystowskich, a organizatorzy "Marszu Niepodległości" uzyskali oficjalną zgodę władz Warszawy na przemarsz. A zatem owi organizatorzy - Młodzież Wszechpolska, ONR czy kto tam jeszcze faszystami nie są. Gdyby byli - zgody by nie dostali, a ich organizacje zostałyby prawnie rozwiązane.
Skoro więc "MW" i ONR w sensie zapisów prawa nie są faszystami , to nasuwa się pytanie przeciwko czemu protestują "antyfaszyści"? I kto to są ci "ANTYFASZYŚCI"?
Światło na to kim są ludzie bijący uczestników legalnej manifestacji, rzuca fakt, że największym, najwybitniejszym "antyfaszystą" na świcie był oczywiście Józef Stalin. On ci wszak pokonał "faszystę" Hitlera.
W ramach "wyzwalania" Europy od "faszystów" Hitlera, Armia Czerwona weszła na tereny Polski i wytłukła polskich "faszystów" ukrywających się po lasach i służących tzw. "rządowi londyńskiemu", który wyznawał z gruntu niepoprawną koncepcję tzw. "niepodległości". Właśnie to zwolennicy londyńskiego rządu spod znaku Armii Krajowej nie chcieli zaakceptować porządków ustanawianych przez "antyfaszystów" kierowanych przez Józefa Stalina, oraz jego przedstawiciela na Polskę Bolesława Bieruta. Wśród "antyfaszystów" Stalina-Bieruta znajdowali się ojcowie i matki wielu dzisiejszych "antyfaszystów". Byli na przykład w tym gronie bliscy samego Adama Michnika uhonorowanego ostatnio przez Prezydenta Komorowskiego orderem "Orła Białego" - ojciec - członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, matka autorka komunistycznych podręczników, brat - sędzia skazujący na kary śmierci żołnierzy AK i NSZ. Dziś sędzia stalinowski Stefan Michnik mieszka sobie spokojnie w Szwecji i jakoś nie słychać, żeby niepodległa "Rzeczpospolita" występowała o jego ekstradycję i skazanie za zbrodnie, których się dopuścił. Bo - w świetle poglądów "naszych", antyfaszystów", wcale nie były to zbrodnie, ale wręcz zasługa.
Współcześni "antyfaszyści" skrzyknięci przez "GazWyb" to dużo bardziej różnorodna mozaika, niż tylko dziedzice spuścizny Bermana i Izaaka Fleischfarba czyli Józefa Światło. Są to dziś nie tylko - jak tatuś Adasia - Ozjasz Szechter - przeciwnicy niepodległej Polski spod znaku Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Jednym z najgorliwszych "antyfaszystów" okazał się np. Robert Biedroń - aktywista ruchu homoseksualistów skierowanego przeciwko "homofobii". W nowomowie lewactwa "homofobia" oznacza jak ktoś ma wstręt do seksualnych stosunków chłopa z chłopem czy baby z babą. Ten wstręt jest elementem natury i bynajmniej nie wypływa z jakiejś konkretnej religii. Każdego normalnego faceta ciągnie do kobity, nie do kolegi z boiska. I vice versa. Nakazy religijne tylko sankcjonują normalne odruchy biologii.
Oczywiście w kwestia orientacji seksualnej powinna być sprawa intymną. Ale aktywiści lewaccy wymyślili, że z tej kwestii zrobią maczugę do rozwalania tradycyjnego społeczeństwa, którego każdy lewak nienawidzi. Ta nienawiść do własnej ojczyzny i tradycji też jest zaburzeniem osobowości i znana jest jako oikofobia -"niechęć do swoich".
Tak więc "faszystą" jest już nie tylko ktoś, kto kocha swój kraj i ma szacunek do biało-czerwonego sztandaru, ale też ktoś kto nie uważa, że homoseksualizm jest czymś tak samo normalnym, jak relacje męsko-damskie.
W dodatku jeszcze jeśli ktoś jest człowiekiem wierzącym, chrześcijaninem to już zupełnie ma przechlapane. To już jest "faszysta", którego trzeba "wypie... z ulic".
Przed wojną "antyfaszyści" wyznania handlowego mawiali: "Wasze ulice, nasze kamienice". W III RP okazuje się, że i na ulicach już miejsca dla nas wkrótce nie będzie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie