
Za komuny jeden z moich przyjaciół twierdził, że gdyby doszło do wojny ZSRR-USA, to najlepsza ruska rakieta wystrzelona za Uralem, spadłaby we Władywostoku. Swoją tezę uzasadniał spostrzeżeniem, że „jaki traktor, taka rakieta”. Być może rakiety by doleciały, ale analogia jest interesująca.
Po dwudziestu latach „transformacji” kolej polska się rozsypała. Nikt nie jest w stanie uzgodnić jednego rozkładu jazdy, bilety trzeba kupować osobno u każdego przewoźnika (a jest ich kilku), wystarczyło kilka dni, normalnej w naszym klimacie, zimy, żeby znów spóźnienia pociągów sięgały kilku godzin.
Ale przecież i zimy nie trzeba, żeby zobaczyć, jaki jest stan tego co kiedyś nazywało się „Polskie Koleje Państwowe”. Rozwalające się budynki zaplecza technicznego, obskurne nie remontowane od czasów Gierka dworce, jeden syf i dziadostwo.
Gołym okiem widać, że po prostu wszystko rozsypało się w proch i pył.
No ale też było wiadomo, że się rozsypie dawno. Każdy kto ma odrobinę pojęcia o zasadach gospodarki nigdy nie dopuściłby do istnienia siedmiu kolejowych spółek – ta od torów, tamta od budynków, a jeszcze inna od lokomotyw. Nie da się zarządzać w taki sposób. Da się za to znakomicie obsadzać poszczególne stanowiska „swoimi” – partyjnymi towarzyszami, da się trwać do emerytury – a po nas – choćby potop. Ale jak się okazuje potop przychodzi czasem wcześniej niż „po nas”.
Stan kolei jest odzwierciedleniem stanu całego państwa polskiego po dwudziestu latach rozdrapywania - gdzie kto może i co może chapnąć dla siebie, dla swoich.
Przedtem, za komuny też kradli i rozdrapywali, ale co oni tam mogli wtedy ukraść? Talon na trabanta? Przydział mieszkania na osiedlu „Alternatywy”? Wycieczkę na Krym? Jednocześnie jednak coś tam - w ramach planów centralnych – budowali.
Za III RP nie ma już planów centralnych do ukradzenia jest wiec całe PKB.
Wraz z kapitalizmem nastały nowe o wiele większe możliwości rozdrapywania, a o interes całości nie ma komu zadbać. Jak się zresztą pojawi jakaś grupa czy polityk, który mówi trudne rzeczy o narodowym interesie, stara się jakoś to rozdrapywanie ukrócić, to - huzia na Józia – rzuca się na niego sfora wynajętych dziennikarskich hien, (dobrze opłacanych z tego co się rozdrapie) i przerabia go na oszołoma, awanturnika i w ten sposób wypycha na margines. Wszystko po to, by proces demontażu Polski trwał spokojnie dalej.
Toteż nie tylko kolej jest rozłożona na łopatki. Podobnie jest na innych „odcinkach”. Jechałem ostatnio drogą Nysa-Opole - jeszcze zima się nie skończyła a już dziura na dziurze na odcinku 40 km. Gwarantuje każdemu – że powiedzmy w takiej RFN nie znajdzie się jeden kilometr takiej drogi.
A w sądownictwie to niby lepiej? Sędziów mamy tyle co 80 mln RFN, a sprawy toczą się latami i w dodatku Strasburg jest zawalony wnioskami z Polski.
W służbie zdrowia – kolejne „reformy” tylko przesuwają termin krachu – i tak dalej i tak dalej. Może zatem zostawimy demokrację i poprosimy jakiegoś pułkownika albo generała, żeby zrobił zamach majowy i wziął to wszystko za gębę? Wolne żarty. To by dopiero był bardak!
Amerykański tygodnik „Time” opublikował właśnie wypowiedzi amerykańskich żołnierzy i oficerów służących w Afganistanie, którzy podsumowują role polskich wojsk w tym kraju. Wg rozmówców Time’a, Polacy, którzy objęli po Amerykanach kontrolę nad prowincją Ghazni, migali się z patrolowaniem dróg, unikali walki, a już „logistyczne bałaganiarstwo” czyni naszych dzielnych afgańskich wojów, zależnych od nieustannego amerykańskiego wsparcia. Nic dziwnego, ze po tym jak z Ghazni wyszli Jankesi, a kontrolą zajęli się Polacy, wkrótce odrodził się ruch partyzancki.
Co w takim krachu robić, na co liczyć? No ja myślę, że tradycyjnie tylko na Boską pomoc, bo jak dobry pan Bóg nam nie pomoże, to będzie klapa. Trzeba się więc modlić – najpierw, żeby naszemu narodowi wrócił rozsądek, bo od tego tylko może się zacząć naprawa – dróg, kolei, armii, sądów i czego tam jeszcze.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie