Wywiad z jednym z najlepszych polskich kolarzy szosowych - Pawłem Franczakiem, reprezentantem naszego kraju.
Nowiny Nyskie - Bardzo nam miło, że przyjąłeś nasze zaproszenie i możemy z Tobą porozmawiać o kolarstwie.
Paweł Franczak - Ja także bardzo się cieszę, że mogę się przypomnieć miejscowym kibicom kolarstwa, wszak tutaj w Nysie mam swoich najbardziej zagorzałych kibiców.
- W tym roku miałeś wystartować w reprezentacji Polski podczas wyścigu o mistrzostwo świata zawodowców, ale do tego nie doszło. Dlaczego?
- Zgadza się. W tym roku miałem pewne miejsce w reprezentacji Polski, ponieważ na to ciężko zapracowałem. Zdobyłem dwa medale mistrzostw Polski, zupełnie nieźle radziłem sobie w pozostałych wyścigach i nie ukrywam, że spodziewałem się nominacji na mistrzostwa świata. Niestety nie dane mi było wystartować. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem mistrzostw świata na wyścigu w Polsce miałem poważną kraksę i wylądowałem w szpitalu. Miałem połamane żebra i wiadomo było, że dla mnie tegoroczny sezon się już zakończył.
- Jak się teraz czujesz?
- Jest już zdecydowanie lepiej. Po wyjściu ze szpitala, w którym leżałem trzy dni, spędziłem blisko dwa tygodnie w domowym łóżku. Obecnie czuję się już można powiedzieć dobrze, w czym duża rola rehabilitanta, który ze mną pracował.
- Mistrzostwa świata jednak oglądałeś?
- Oczywiście, chociaż muszę przyznać, że ciężko mi się oglądało ten wyścig w telewizji. Nie załamuję jednak rąk. Uważam, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ta sytuacja jeszcze bardziej mobilizuje mnie do pracy. W przyszłym roku zrobię wszystko, żeby znaleźć się na starcie wyścigu o mistrzostwo świata i powalczyć tam o jak najwyższe miejsce dla naszego kraju.
- W przyszłym roku są też igrzyska olimpijskie w Tokio. Nie myślisz o starcie na tej imprezie?
- Występ na igrzyskach olimpijskich to marzenie każdego sportowca i nie ukrywam, że ja też o tym myślę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że trasa olimpijska nie jest taka jaką ja uwielbiam, ale nie będę się poddawał i nie zrezygnuję ze swoich marzeń i będę walczył o nominację olimpijską. Oczywiście naszymi liderami będą w tokio Rafał Majka i Michał Kwiatkowski, ale ktoś musi im pomagać, żeby oni mogli powalczyć skutecznie o medal olimpijski, tak jak to było na poprzedniej olimpiadzie, gdzie Rafał Majka wywalczył trzecie miejsce. Jeśli udałoby mi się uzyskać kwalifikację olimpijską to zrobię wszystko, żebyśmy przywieźli z igrzysk przynajmniej jeden medal.
- Wróćmy do tegorocznych mistrzostw świata. Twoim zdaniem czego zabrakło Michałowi Kwiatkowskiemu do medalu?
- Oglądałem ten wyścig z dużym zainteresowanie i wierzyłem, że Michał ten medal zdobędzie. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że złoty medal był poza zasięgiem Michała, bowiem francuski kolarz Julian Alaphilippe był od pozostałych zawodników o klasę lepszy. Na ostatnim podjeździe odjechał jak chciał i nikt nie był w stanie odpowiedzieć. Tuż za nim jechała grupka z Michałem Kwiatkowskim, która zgodnie ze sobą pracowała. Osobiście myślałem, że Michał przywiezie do Polski brązowy medal. Zdawałem bowiem sobie sprawę, że na finiszu ciężko będzie Michałowi ograć bardzo szybkiego
na finiszu Wouta Van Aerta, ale na brąz liczyłem. Niestety nie udało się, chociaż Michał brąz przegrał o przysłowiową gumę. Czwarte miejsce na mistrzostwach świata to znakomity wynik, ale dla nas sportowców to najgorsze miejsce jakie można zająć. Szkoda, że się nie udało.
- Widzę, że ciężko Ci mówić o tym wyścigu. Cały czas rozmyślasz o tym, że mogłeś w tym wyścigu pojechać?
- Oczywiście. Tym bardziej, że była to trasa, która mi bardzo pasowała. Co prawda na papierze wydawała się niezwykle trudna, ale jak obejrzałem cały wyścig to jestem pewien, że była to trasa dla mnie. Stosunkowo długo peleton jechał razem w stosunkowo wolnym tempie. Śmiało więc można było jechać w czubie. Oczywiście nie walczyłbym o medale, bowiem jechałbym w roli pomocnika. Naszym liderem był Michał i to pod niego była ustalona taktyka na ten wyścig. Trasa była jednak OK i myślę, że byłbym w stanie bardzo dużo mu pomóc.
- A gdyby okazało się, że znalazłbyś się w grupie uciekającej i do mety zostałoby 20 kilometrów, czy w takiej sytuacji to ty byś był liderem naszej reprezentacji?
- Do takiej sytaucji z pewnością by nie doszło. Zasady są bardzo proste. Jeśli mamy lidera w osobie Michała Kwiatkowskiego, to przed startem wspólnie z trenerem ustalamy konkretną taktykę pod tego zawodnika. Jeśli Michał jest liderem to my nie powinniśmy się zabierać do żadnych ucieczek. Naszym zadaniem jest niedopuścić do takich ucieczek, a jeżeli już ktoś odjedzie to naszym zadaniem jest likwidowanie tych ucieczek. Kolejnym zadaniem, które mają wykonać zawodnicy, którzy mają lidera w drużynie to osłanianie tego zawodnika przed wiatrem, dowożenie mu jedzenia i picia. Nie zabieramy się więc do ucieczek, bowiem potrzebujemy mocnych zawodników do opieki nad liderem. Trzeba też pamiętać, że na takich wyścigach jak mistrzostwa świata mało która ucieczka dojeżdża do mety. My musimy się skupić na tym, żeby nasz lider jak najmniej sił stracił na trasie i wypoczęty przystąpił do decydujących ataków na trasie.
- Czy zaczynając przygodę z kolarstwem myślałeś o tym, że będziesz dzisiaj jednym z najlepszych polskich kolarzy?
- Oczywiście jak każdy początkujący kolarz miałem takie marzenia, ale nie do końca w te marzenia wierzyłem. Później jednak z biegiem czasu sam siebie zaskakiwałem i zacząłem wierzyć, że tak się stanie. Wiadomo, że nie jestem takim kolarzem jak Rafał Majka, czy też Michał Kwiatkowski, którzy są bez wątpienia topowymi kolarzami w Polsce, ale ja ze swoich osiągnięć jestem bardzo zadowolony. Co więcej uważam, że osiągnąłem w swoim kolarskim życiu więcej niż sobie przed laty wyobrażałem.
- Proszę przypomnij naszym czytelników gdzie zaczynałeś swoją przygodę z kolarstwem?
- Co mogę powiedzieć o swojej przygodzie z kolarstwem. Zaczynałem jako młody człowiek, uczeń szkoły podstawowej, który lubił jeździć na rowerze. Moim wzorcem sportowym był mój tato, który uprawiał kolarstwo i chyba zaraził mnie bakcylem kolarstwa. Ponieważ tato dużo mi o tej dyscyplinie sportu opowiadał poprosiłem go żeby znalazł mi klub kolarski. Tato uległ mojej prośbie i zawiózł mnie do pierwszego mojego trenera Jacka Bartkiewicza do Radzikowic. I tam też w takim malutkim klubie zaczęła się moja kariera zawodnicza. Oczywiście początki były trudne bowiem już na pierwszym treningu okazało się, że mam za duży rower. Ledwo dostawałem do pedałów, ale nie zrażało mnie to. Z biegiem czasu były pierwsze wyścigi i coraz większe wyzwania. Zaczynały się wyścigi z coraz to lepszymi zawodnikami. Pierwsze wyścigi pokazywane w telewizji, które zjednywały mi coraz to nowych kibiców. Takim kluczowym dla mnie momentem w karierze był debiut w reprezentacji Polski. Ten moment zapamiętam do końca życia. No i tak pomału szło do przodu. Nie robiłem jakiś wielkich postępów, ale za to systematyczne i dlatego jest w tym miejscu, w którym obecnie jestem.
- To powiedz nam jakie to uczucie jechać w reprezentacyjnej koszulce podczas jednego z najważniejszych wyścigów na świecie, w swoim kraju i to jeszcze w ucieczce?
- Muszę przyznać, że niesamowite. Dla każdego zawodnika występ w narodowym teamie to niezwykłe przeżycie. Gdy do tego dodamy, że jedziemy we własnym kraju, przed swoimi kibicami tak jak w wyścigu Tour de Pologne to to uczucie jest nie do opisania. Tour de Pologne to jeden z największych wyścigów na świecie, w związku z tym jest to dla mnie docelowa impreza, do której staram się zawsze optymalnie przygotować. Kibiców wokół trasy jest mnóstwo. Widać więc jak na dłoni, że polskie kolarstwo się odradza. Mnie cieszy jeszcze coś innego, mianowicie to, że coraz więcej ludzi w Polsce jeździ na rowerach.
- Kibiców masz wielu, ale są wokół Ciebie szczególni kibice. Co to za kibice?
- Oczywiście to moja najbliższa rodzina. Są ze mną praktycznie na każdym moim wyścigu. Dla mnie ich wsparcie jest najważniejsze. Są ze mną nie tylko wtedy gdy mi się darzy, ale i wtedy kiedy jest najtrudniej i zawsze będę o tym pamiętał.
- Mamy teraz bardzo ciężkie czasy. Pandemia koronawirusa nie odpuszcza. Jak Wy kolarze sobie radzicie w tym trudnym dla sportowców okresie?
- Na szczęście teraz jest zdecydowanie lepiej niż na wiosnę, kiedy to nasz rząd zakazał uprawiania sportu bez obowiązkowych maseczek. Tak trenować się nie dało. Uważam, że kolarz po 5-6 godzinnej jeździe w maseczce jest bardziej podatny na jakąś infekcję, niż ten który by jechał bez maseczki. Teraz jest zdecydowanie lepiej i rząd poszedł po rozum do głowy. Zawodowi sportowcy mogą teraz uprawiać sport bez zakrywania nosa i ust. Nie tyczy to się jednak amatorów, czyli ludzi, którzy chcieliby sobie pobiegać czy pojeździć rekreacyjnie na rowerze. Ja mam komfort, że mogę trenować normalnie i cieszę się, że tak zadecydowała nasza władza.
- Na koniec wróćmy jeszcze do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Twoim zdaniem kto ma większe szansę na medal olimpijski - Rafał Majka czy Michał Kwiatkowski?
- Wydaje mi się, że Rafał Majka, który bardzo lubi jeździć na bardzo trudnych trasach, a wyścig w Tokio będzie bez wątpienia bardzo ciężki. Będzie tam bardzo dużo ciężkich podjazdów, a Rafał Majka potrafi podjeżdżać. Powinien być jednym z faworytów tego wyścigu.
- A jego najgroźniejsi konkurenci?
- Zdecydowanie Słoweniec Tadej Pogacar i Kolumbijczycy, którzy na takich trasach są bardzo groźni.
- Bardzo dziękujemy za udzielenie nam wywiadu.
- Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie