
Jarosław Kaczyński wygrał zdecydowanie na wsiach, w małych miastach, we wschodnich województwach, a także że wśród wyborców starszych. Gazeta Wyborcza, TVN, Polsat i publicyści robiący propagandę za Komorowskim podchwytują teraz ten rozkład głosów i przedstawiają go - tak jak zresztą robią to od lat - jako dowód na nowoczesność PO i jej kandydata i jednocześnie "wsteczność" Kaczyńskiego. "Patrzcie - mówią zaangażowani dziennikarze (po stronie PO) - młodzi popierają Komorowskiego i Platformę. Miastowi też popierają PO. Platforma to postęp, Kaczyński to zacofanie. Głosowanie na Kaczyńskiego i PiS to obciach."
Takim przekazem Polacy są bombardowani nie od dzisiaj. Trwa to mniej więcej od czasu, gdy po aferze Rywina Polacy mogli na chwilę zerknąć za kulisy III RP i zobaczyli paskudztwo, zblatowanie tzw. "elit", korupcję. Afera Rywina na chwilę wstrząsnęła opinią i sprawiła, że na polityczną scenę powrócili znienawidzeni Kaczyńscy z ich planami dekomunizacyjnymi, pomysłami na zwalczanie korupcji czy zapewnienie równości szans - czyli likwidacji przywilejów poszczególnych grup zawodowych, które uwiły sobie wygodne gniazdka przy korytku III RP.
Hasło zmiany ustrojowo-politycznej określanej skrótem "IV Rzeczypospolita" rzucił najpierw socjolog związany z PO - Paweł Śpiewak.
Po wygraniu wyborów w 2005 r. przejęli je Kaczyńscy. Próba likwidacji przywilejów grupowych natychmiast jednak zwróciła przeciwko nim wściekła reakcję wszystkich, którzy już uwili sobie interesy w obecnym układzie. Gangsterzy ustawiający automaty do gry na równi byli zainteresowani zwalczaniem planów budowy IV RP, jak sędziowie, którzy w III RP mają pozycję uprzywilejowaną, a w dodatku wywodzą się prawie w całości genetycznie z komunizmu.
Jednak establiszment III RP nie mógł zwalczać Kaczyńskich czy szerzej mówiąc - wszystkich, którzy kwestionują obecny układ, wprost. Żaden Sobiesiak nie powie, że nienawidzi PiS-u, bo przy PO lepiej się robi interesy.
Nieszczęściem Kaczyńskich było to, że mają przeciwko sobie właściwie od początku "transformacji" głównego guru III RP - Adama Michnika i jego medialny koncern. W ten sposób propaganda przeciwko nim polegająca na nagłaśnianiu zarzutów, które potem okazywały się funta kłaków nie warte, była nagłaśniana przez najbardziej wpływowe polskie media. Zanim się okazało, że nie ma ani jednego poważnego zarzutu wobec Kaczyńskich, który by się ostał do dzisiaj, już w opinii odbiorców tej propagandy został utrwalony obraz Kaczyńskich jako awanturników, wichrzycieli, morderców Barbary Blidy, zwolenników państwa policyjnego. A w końcu gdyby i to nie wystarczyło lecą w eter zwykłe wyzwiska. Są "dewianci psychiczni", "ludzie wewnętrznie pokręceni", jest "cham" itd.itp. Po takim masażu mózgów odbiorca tego rodzaju propagandy na nazwisko "Kaczyński" będzie dostawał odruchu niechęci niezależnie od jakiejkolwiek oceny faktycznej. Takie uwarunkowanie wyklucza wszelką racjonalną ocenę. Jest tylko wdrukowany odruch: "Byle nie Kaczyński".
Mieszkaniec wsi jest na te propagandę bardziej odporny bo po pierwsze jej nie chłonie w takich ilościach jak przeciętny mieszczuch. Wyborczej nie czyta, TVN ogląda znacznie rzadziej. Podobnie ma się rzecz z osobami starszymi, które wiele już w życiu widziały, nie taką propagandę przeżyły i mają "swoje zdanie".
Najłatwiej ulega propagandzie młodzież i nie jest to tylko zjawisko z obecnej epoki. Najbardziej okrutnymi żołnierzami Czerwonych Khmerów w Kambodży byli nastolatki. Młodzi robili rewolucje bolszewicką, zapełniali szeregi nazistowskich bojówek. W świetnym filmie "Kabaret" jest scena, w której na ludowej zabawie, młody nazista w mundurku S.A. śpiewa porywającą pieśń "Mój będzie jutrzejszy dzień". Pod koniec wszyscy wstają i podnoszą ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Kamera pokazuje starego wieśniaka, który nie daje się porwać ogólnemu entuzjazmowi i siedzi dalej sącząc swoje piwo. Jak się okazało, to ten stary mieszkaniec małej niemieckiej wioski miał jednak rację.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie