
Bardzo pozytywnie brzmią doniesienia z miast, w których mają odbywać się mistrzostwa Europy, jak to policjanci tamtejsi uczą się języków. Kilka tysięcy gliniarzy z Poznania, Gdańska, Wrocławia no i oczywista stolicy, ślęczy na kursach i umie już nie tylko powiedzieć du ju spik inglisz ale nawet opanowało trudne kierunki – left and rajt.
Za kilka lat, minie „Euro 2012”, a wiedza – jak te stadiony – pozostanie. Taki dajmy na to policjant z Poznania będzie mógł wówczas bez kompleksów pojechać sobie do Anglii i tam sobie poradzi. O drogę zapyta i odpowiedź zrozumie.
Tymczasem nyscy stójkowi jak byli zacofani językowo, tak i pozostaną. Nie maja bowiem czasu na żadne tam kursy i doskonalenie zawodowe, nie mają nawet czasu łapać przestępców, wzięli się bowiem za przesłuchania kilku tysięcy Nysan, którzy wystąpili przeciwko burmistrz Barskiej i podpisali wniosek o referendum. Teraz rodziny – mąż, żona, dzieci wzywane są na komendę w Nysie gdzie ich przepytują czy czasem nie podpisali za rodzica czy małżonka petycji o referendum? Bo jak wiadomo samo wystąpienie przeciwko władzy to zbrodnia niesłychana, a jeszcze wciąganie do tego współmałżonka to zbrodnia do potęgi.
Nieświadomi niebezpieczeństwa ludzie, którzy czasem jak to się zdarza, podpisali za małżonka wpadają w policyjne sidła i natychmiast ze świadka zamieniają się w oskarżonego. „Panie powiedziałem, że mnie nie było” – mówi starszy pan, a żona przyznała się, że podpisała za mnie i teraz stanie przed sądem. Jest już takich zbrodniarzy w Nysie coś ze dwudziestu, na przesłuchanych do tej pory 800 osób. Jak się cała akcja zakończy ci „zbrodniarze stanu” staną przed sądem w Nysie za sfałszowanie podpisu i tam dostaną wyrok. Nawet biorąc pod uwagę stan naszego sądownictwa nie może to być inny wyrok niż umorzenie ze względu na „niską społeczną szkodliwość”. Po co więc policja zabrała się do przesłuchiwania takiej masy ludzi, ile to będzie kosztować i jakie da efekty?
Policja w całej tej akcji występuje w roli „jelenia”. Zostali nabici w rogi przez nyską prokuraturę, która zleciła im to śledztwo. Prokuratura z kolei działała na podstawie donosu przewodniczącego Rady Miejskiej - Kamienika, który po prostu chciał się zemścić na organizatorach referendum i na ludziach, którzy wniosek o odwołanie Rady Miejskiej podpisali. „Przeciwko władzy wam się zachciało występować, to teraz będzie mieć!”
Kamienik nie miał żadnych dowodów, że podpisy na listach zostały sfałszowane, wiec mądry prokurator wrzuciłby jego donos natychmiast do kosza oszczędzając sobie wstydu, budżetowi kosztów, a mieszkańcom mordęgi i stresu. Fakt, że prokurator nie wrzucił Kamienikowego donosu do kibla, świadczy, że z kompetencjami nyskich prokuratorów jest po prostu fatalnie. Nie chodzi tu może o niewiedzę tylko o czerwoną mgłę, która zasłania im oczy kiedy tylko jakaś sprawa dotyczy Ligi Nyskiej, „Nowin” czy mnie. Wtedy nyskich prokuratorów opuszcza rozsądek i zaczynają gorączkowo szukać „paragrafu” na nasze środowisko. Im to po prostu pozostało ze stanu wojennego.
Teraz tą największą akcją policyjną w III RP zaczynają interesować się posłowie i dziennikarze z prasy ogólnopolskiej. Do listy wstydu nyskiej prokuratury przybywa kolejny zapis.
Mam wytrwała nadzieję, że kiedyś ta lista hańby zostanie odczytana i załączona do rachunku, jaki wystawi się tym ludziom, którzy zamiast ścigać przestępców, znęcają się nad niewinnymi ludźmi, którym po prostu z naiwności – zdarzyło się drobne potknięcie.
A co się tyczy występującego w roli donosiciela – przewodniczącego Rady Miejskiej Kamienika, to trzeba doprawdy nie mieć elementarnego rozsądku, żeby najpierw donosić na kilka tysięcy ludzi, a potem próbować kandydować w wyborach samorządowych do Rady. Tu wystawić rachunek będzie bardzo łatwo. Już widzę (przed oczyma duszy) te hasła: „Głosuj na Feliksa Kamienika – najlepszego przedstawiciela Platformy Donosicielskiej. On cię doprowadzi jak trzeba! (Do najbliższego komisariatu!)”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie