Reklama

Najważniejsze było życie ludzkie!

Nowiny Nyskie
17/10/2024 11:43

Młodszy aspirant Kamil Kędzierski, dowódca zastępu w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Nysie w zawodzie strażaka i ratownika medycznego od 2014 roku. Strażak opowiedział nam o trudnościach związanych z ewakuacją szpitala podczas powodzi, która miała miejsce we wrześniu br.

„Nowiny Nyskie”- Jak wyglądała sytuacja, gdy dotarliście na miejsce? Jakie były pierwsze myśli i emocje, gdy zobaczyłeś zalany szpital?

Kamil Kędzierski - Sytuacja po przybyciu na miejsce była przygnębiająca. Całkowicie zalany i zniszczony parter budynku. Brak prądu. W pierwszej chwili brak pomysłu w jaki sposób rozwiązać tak wiele problemów na raz, a z tyłu głowy także myśl, że jeszcze do końca nie wiemy czy stan wody w Nysie się nie podniesie. Natomiast, gdy zobaczyliśmy, ile jest do zrobienia to początkowe przygnębienie zastąpiła motywacja do działania i analiza tego, co i jak szybko możemy zrobić, aby bezpiecznie ewakuować jak największą ilość pacjentów oraz sprzętu medycznego.

- Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas tej akcji? Czy była jakaś chwila, w której musiałeś podjąć wyjątkowo trudną decyzję?
- Dla mnie najtrudniejsze podczas akcji było to, co najczęściej mi przeszkadza podczas działań – brak wpływu na niektóre elementy ewakuacji oraz początkowy chaos informacyjny. Pamiętajmy, że pomimo faktu, że ewakuacja szpitala była dla nas priorytetowa, to na terenie powiatu nyskiego trwało w tym momencie kilkaset innych interwencji. Na szczęście pan Marek Szymkowicz (dyrektor ds. medycznych) oraz pani Iwona Makuch (pielęgniarka naczelna) świetnie zorganizowali obecny na miejscu personel medyczny, dzięki czemu w kilkanaście minut powstał plan ewakuacji oraz została ustalona kolejność ewakuacji pacjentów.

- Czy zdarzyły się jeszcze jakieś trudne chwile?
- Trudnym momentem była też chwila, gdy musieliśmy przerwać ewakuację, ze względu na brak miejsc docelowych dla pacjentów i wiedzieliśmy, że jeszcze około 90 osób będzie musiało zostać w szpitalu na noc. Staraliśmy się zapewnić nasze wsparcie dla personelu szpitala na tyle na ile to było możliwe, m.in. organizując dla nich oświetlenie przenośne, czy agregat prądotwórczy. Byliśmy też w stałym kontakcie z doktorem Szymkowiczem i gdyby pojawiła się potrzeba, to byliśmy gotowi na dalszą ewakuację.

- W takich momentach, kiedy życie ludzkie jest zagrożone, jak zachować zimną krew? Czy jest coś, co pomaga utrzymać koncentrację i spokój?
- Nie umiem odpowiedzieć na pytanie jak w takich sytuacjach zachować zimną krew. Może to kwestia cech osobowości. Ja w trakcie działań ratowniczych przełączam się w tryb interwencyjny, co pomaga mi skupić się tylko na konkretnym zadaniu, które w danym momencie mam do wykonania. Na spokój i koncentrację wpływa też fakt, że zdaję sobie sprawę z tego, że razem ze mną na miejscu jest grupa osób, która doskonale zna się na swojej pracy i wiem, że każdy doskonale wie, co ma robić. W proces ewakuacji (z ramienia Państwowej Straży Pożarnej) była zaangażowana grupa strażaków, którzy są doświadczonymi i świetnie wyszkolonymi funkcjonariuszami i to dzięki nim ta ewakuacja przebiegała tak sprawnie.

- Ile czasu trwała akcja ratunkowa?
- Działania były prowadzone przez około 5 godzin 15 września oraz ponad 8 godzin 16 września. Natomiast pamiętajmy, że 16 września po ewakuacji wszystkich pacjentów strażacy prowadzili też na terenie szpitala działania związane z ewakuacją sprzętu medycznego oraz ograniczaniem dalszych zniszczeń związanych z wodą, która zalała szpital.

- Ile osób brało w niej udział?
- Działaniami 15 września dowodził st. kpt. Marcin Lichoń, a brało w nich udział około 10 funkcjonariuszy PSP oraz 10 strażaków OSP. Działaniami 16 września dowodził mł. bryg. Mariusz Kuś, a w akcję zaangażowanych było 10 strażaków PSP, którzy do pomocy mieli 40 podchorążych z Akademii Pożarniczej z Warszawy.

- Ilu pacjentów przetransportowaliście ze szpitala?
- Łącznie w obydwa dni ewakuowaliśmy ponad 120 osób.

- Dokąd sięgała woda?
- W zależności od etapu działań oraz miejsca woda w okolicy szpitala miała wysokość od 30 cm do 160/170 cm od podłoża.

- Jak wyglądała współpraca z innymi służbami ratunkowymi na miejscu? Czy były chwile, kiedy poczuliście, że sytuacja wymyka się spod kontroli?
- Na miejscu współpraca układała się bardzo dobrze. Wszystkie służby zaangażowane w pomoc, tj. nyska policja, Wojska Obrony Terytorialnej, zespoły medyczne oraz podchorążowie Akademii Medycznej, którzy byli mocno zaangażowani w dzienną część ewakuacji świetnie współpracowali.

- Czy podczas ewakuacji, któryś z pacjentów szczególnie zapadł Ci w pamięć? Może jakieś spotkanie, które wywołało silne emocje?
- Na pewno szczególną grupą były świeżo upieczone mamy wraz z noworodkami, a także wszystkie osoby leżące, które siłą rzeczy były mocno uzależnione od naszych działań i musiały w 100% oddać swoje zdrowie w nasze ręce. 

- Jak przygotowujecie się psychicznie do takich ekstremalnych warunków? Czy strażak może być w pełni gotowy na tak dramatyczne wydarzenia?
- W naszej służbie regularnie jesteśmy poddawani silnym emocjom i siłą rzeczy musimy nauczyć się pracować podczas dramatycznych chwil. Służby ratunkowe z reguły przyjeżdżają na miejsce, gdy dla kogoś rozgrywa się dramat. Na tym polega nasza praca, aby umieć się w tym odnaleźć i wykonać swoją pracę jak najlepiej jest to możliwe. Jeśli chodzi o przygotowanie, to staramy się na co dzień skrupulatnie trenować nasze umiejętności, po to, aby podczas prawdziwego zdarzenia te silne emocje nie brały góry nad naszym działaniem.

- Czy w trakcie ewakuacji czułeś zagrożenie swojego życia? Jak radzisz sobie z takimi myślami w trakcie i po zakończeniu akcji?
- Nie, w trakcie całości ewakuacji nie było momentów, abyśmy musieli bać się o nasze życie. Trudno odpowiadać mi za ogół osób zaangażowanych w działania. Ja w trakcie działań w ogóle o tym nie myślę. Po zakończonej akcji staram się przegadać daną sytuację z kolegami, żoną i odreagować angażując głowę, w któreś ze swojego hobby.

- Czy była jakaś chwila, która dała Ci nadzieję lub szczególnie podniosła na duchu, pomimo trudności całej sytuacji?
- Tak, gdy obecny na miejscu starosta nyski Daniel Palimąka zapewnił nas, że na pewno nie braknie ambulansów do transportu chorych, że zrobią wspólnie z lek. med. Jarosławem Kostyłą (dyrektorem OCRM) wszystko, aby z samego rana wznowić ewakuację, to wiedzieliśmy, że ta cała operacja musi się udać. Sporo pozytywu wniosła też chwila, gdy okazało się, że woda nieznacznie opadła i możemy wykorzystać również ciężarówki WOT do ewakuacji pacjentów chodzących, a także fakt, że następnego dnia do dyspozycji były także śmigłowce wojskowe, które mogły transportować większą ilość pacjentów na raz.

- Po zakończeniu akcji, kiedy adrenalina opada, co najtrudniej jest przetworzyć? Czy te obrazy i emocje zostają z Tobą na długo?
- Po zakończeniu tej ewakuacji nie mieliśmy czasu analizować za bardzo tej akcji, gdyż nadal byliśmy w samym środku powodzi i czekało nas jeszcze wiele innych interwencji. Powoli układamy sobie te działania w głowie i analizujemy, co jeszcze można poprawić, aby być jeszcze lepiej przygotowanym. Mamy też zapewnienia pana starosty, że gdy sytuacja w powiecie się uspokoi to zorganizuje spotkanie w ramach zarządzania kryzysowego, aby przeanalizować tę akcję i wdrożyć rozwiązania pozwalające przygotować się jeszcze lepiej na zagrożenia i sytuacje, które mogłyby spowodować konieczność ponownej ewakuacji szpitala w przyszłości (co miejmy nadzieję nigdy nie będzie potrzebne).

- Co chciałbyś przekazać ludziom, którzy nie byli świadkami tej tragedii i nie zdają sobie sprawy z tego, jak wygląda akcja ratunkowa od środka?
- Najważniejsza kwestia to, aby widząc, że prowadzimy działania nie przeszkadzali nam wchodząc na teren akcji. Ważne, aby uzbroili się w cierpliwość w oczekiwaniu na naszą pomoc i zaufali, że służby zawsze robią wszystko, co w ich mocy, aby jak najsprawniej pomóc wszystkim potrzebującym. Proszę także pamiętać, że skala tragedii jaką jest np. powódź, to działania, które na początku zawsze związane są ze zbyt małą ilością sił i środków, w związku z czym w pierwszej kolejności realizowane są zadania, które mają na celu ratowanie bezpośrednio zagrożonego życia i zdrowia.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję. 

 

Rozmawiała Joanna Kania

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Druhna OSP - niezalogowany 2024-10-17 23:37:41

    Dziękujemy strażakom z PSP w Nysie za ich wysiłek i zaangażowanie. Jednak proszę pamiętać, że taki mają zawód. Większe podziękowania należy skierować do OSP nie wspomnianej w tym artykule. Każdy z tych ludzi posiada swój zawód i po swojej pracy jeszcze uczestniczy w akcjach, bardzo często skrajnie wyczerpujących. Nie do końca posiadających sprzęt i zasoby. Nikt z ochotników strażaków nie robi tego dla pieniędzy ponieważ stawka za godzinę jest śmieszna. Robią to z potrzeby serca i z własnej nieprzymuszonej woli. Proszę pamiętać że, tym komentarzem nie miałam na celu umniejszania zawodowym strażakom pozdrawiam ich wszystkich i dziękuję.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do