
2 kwietnia mija rocznica śmierci Jana Pawła II - Polaka, naszego rodaka, wybitnego człowieka. W życiu Karola Wojtyły skupiło się doświadczenie pokolenia, które najpierw odzyskało niepodległość (Ojciec przyszłego papieża walczył w 1920 r.) , potem doświadczyło hekatomby II wojny, by następnie przez pół wieku zmagać się z naporem komunizmu, łamiącym charaktery, niszczącym dusze i wykoślawiającym umysły Polaków.
Dziś kiedy cała Polska stawia pomniki Jana Pawła II, maluje obrazy - z jego nauczania w naszej wspólnej pamięci niewiele już zostało. A tak bardzo przydałoby się nowe wezwanie: "Niech zstąpi duch Twój! I odnowi oblicze tej ziemi". Tak dobrze byłoby przypomnieć, że On o sobie mówił: "Ta ziemia jest moją Matką, a ci ludzie są moimi Braćmi".
Ckliwa atmosfera rocznicy, świętowana przez wszystkie stacje telewizyjne, następuje niedługo po tym, kiedy "młodzi, wykształceni z dużego miasta" lżyli ludzi modlących się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu i niedawno po tym kiedy urzędnik ministerialny zasłaniał krzyż - żeby nie było go widać w telewizji.
Taka to powszechna pamięć.
W kwietniu przypada również rocznica katastrofy sprzed roku - śmierci Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i czołówki polskich polityków.
Katastrofa o takich rozmiarach, to rzecz zupełnie niesłychana w dziejach świata. W żadnym innym państwie takie wydarzenie nie miało miejsca. Gdyby państwo polskie istniało realnie, potrafiłoby zabezpieczyć swoją elitę polityczną przed takim wydarzeniem. Procedurami, techniką, wywiadem, sprzętem. Tutaj wszystko okazuje się, że było na wariackich papierach. Do katastrofy doszło, a więc wniosek jest tyleż prosty co dramatyczny: państwo polskie realnie nie istnieje.
Państwo polskie nie istnieje bo nie potrafi ochronić swojego prezydenta i politycznej elity. Tym bardziej to nie istniejące państwo nie ochroni swojego rynku, swojego przemysłu, swojego terytorium, swojej młodzieży, swoich emerytów.
Jeśli tylko komuś silniejszemu (a każdy jest silniejszy od państwa, które nie istnieje) będzie zależało na naszym przemyśle, ziemi, emeryturach itd. itp. to nam to zabierze.
Państwo polskie nie istnieje dziś bardziej, niż w czasach PRL-u, bo wówczas nie istniała suwerenność, albo jak kto woli istniała "suwerenność ograniczona", ale był jakiś spoisty byt - terytorium, władze, przemysł, rolnictwo, 400 tys. armia, porty. Pewnie, że to wszystko było wykoślawione komunizmem, ale dzisiaj, kiedy nie ma ideologii wszystkie instytucje rozlazły się - każda w swoją stronę. W ramach transformacji kto tam co miał pod ręką zachachmęcił na własność. Tej żywiołowej prywatyzacji realizowanej wedle leninowskiej zasady: "rabuj zrabowane" podlegały również instytucje ważne dla istnienia właśnie państwa. Sędziowie - zagwarantowali sobie sprywatyzowanie wymiaru sprawiedliwości w ramach konstytucyjnej zasady "niezawisłości", politycy dostali w prywatne posiadanie "sejm i okolice", a nieusuwalność gwarantuje im ordynacja wyborcza uniezależniająca posłów od woli ludności tubylczej. Media dostali "swoi" ze służb specjalnych po to by dożywotnio mącić w głowach tubylców i gwarantować trwanie układu. No i czy można się dziwić, że tak sprywatyzowane państwo, w którym żadne mechanizmy pozytywnego doboru, kontroli nie działają, nie było w stanie obronić swego prezydenta przed śmiercią w Smoleńsku?
Jedną z przyczyn naszej obecnej mizerii, są wydarzenia, które też mają rocznicę w kwietniu i to jest jakaś "polska magia miesięcy". Kwiecień 1940 r. to Katyń, Miednoje, Charków - wymordowanie czołówki polskiej inteligencji przez Sowietów, a po drugiej stronie okupacyjnego kordonu - niemiecka "Sonderaktion. Tych strat - jak widać - do dziś nie potrafiliśmy nadrobić.
Dziś zamiast prawdziwego państwa mamy państwo udawane, bo zamiast prawdziwej elity mamy "elytę" wykształciuchów, udających różne role - a to ministrów, a to premierów, a to generałów. Ale wystarczy moment kryzysu, trochę mgły i dekoracje opadają pokazując, że to wszystko jest na niby.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie