
„Kiedy płyniesz Nilem – pouczał pewien angielski podróżnik – musisz mieć w łódce murzyńskiego chłopca. Jeśli zaatakują cię krokodyle, wyrzucasz go za burtę i spokojnie płyniesz do brzegu.” Minister obrony Bogdan Klich został wyrzucony za burtę przez Donalda Tuska na pożarcie „krokodylom”. Ktoś w końcu musiał zapłacić za totalny bałagan w wojsku, o którym dawno wszyscy wiedzieli, a który teraz został ujawniony przez raport Millera. Raport, który miał wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej, niczego oczywiście nie wyjaśnia. Trudno bowiem powiedzieć: czy bałagan, nieprzestrzeganie procedur i brak aktualnych szkoleń pilotów były przyczyną katastrofy, kiedy rosyjscy kontrolerzy lotów informowali załogę polskiego Tupolewa, że znajduje się „na ścieżce i na kursie”, a radiowy wysokościomierz wskazywał błędną
wysokość samolotu. Jakie wobec tych faktów znaczenie miał brak aktualnych certyfikatów, czy niewyznaczenie lotniska zapasowego? Opisanie wszystkich nieprawidłowości jakie poprzedziły smoleńską tragedię nie jest jeszcze znalezieniem przyczyny rozbicia się samolotu wiozącego polskiego prezydenta, niemniej na razie poskutkowało dymisją ministra obrony. Czy ta dymisja załatwia sprawę odpowiedzialności za błędy polskiej strony ujawnione w sprawie smoleńskiej? Bogdan Klich oczywiście był jednym z najbardziej niekompetentnych ministrów obrony w ostatnim 20-leciu. Zupełnie żałosne jest jego tłumaczenie, że „nie miał żadnych raportów o nieprawidłowościach”? To jest właśnie osobiste przyznanie do tego, że się jest zwykłym pierdołą, a nie tam żadnym ministrem. To przecież minister miał prawo i obowiązek sprawdzić jak jego zarządzenia są wykonywane przez podwładnych, a Klich mówi nam otwartym tekstem, że nie sprawdzał i że jest z tego dumny. Powstaje pytanie czy Bogdan Klich jest jedynym, który zapłaci za bałagan, odkryty niejako przypadkiem? Przypadkiem, bo po rosyjskim raporcie nie dało się go już pozamiatać pod dywan. Skala bylejakości, chaosu organizacyjnego po stronie rządu, jaką obnażyły raporty po-smoleńskie, jest przecież ogromna i oczywista. Konsekwencje poniósł tylko minister Klich, kiedy taki np. generał Janicki – dowódca Biura Ochrony Rządu – które całkowicie zaniedbało ochronę prezydenta i całej grupy, po katastrofie dostał awans. Tusk też jasno nie mówi, że Klich wylatuje za przyczynienie się do katastrofy smoleńskiej. Wręcz odżegnuje się od takiego wniosku. Za co wiec następuje dymisja ministra? Albo może: po co jest ta dymisja? Przede wszystkim po to, żeby najmniejszym kosztem zamknąć sprawę Smoleńska. Raport opublikowany, minister ukarany – czego jeszcze chcecie? Wszystko to na trzy miesiące przed wyborami – na tyle długo, żeby sprawa w opinii publicznej „przyschła”, a jednocześnie opozycja nie zdąży – do wyborów - znaleźć nowych faktów podważających tezy raportu Millera. Zresztą każda jej wątpliwość jest natychmiast zakrzyczana jako „nieodpowiedzialność” i „awanturnictwo”. Raport Millera i dymisja Klicha to także miód na serce Putina. Teraz już nikt nie powie, że jakąkolwiek część winy mogą ponosić Rosjanie. Przecież „Polaczki sami się przyznali, że to ich piloci nie byli wyszkoleni, a nawet zdymisjonowali swojego ministra”. Sposób w jaki Tusk załatwił sprawę katastrofy, a zwłaszcza raport Millera i dymisja Klicha na zawsze przesądzają, że Polska nie uzyska od Rosji żadnego odszkodowania za skutki katastrofy. Nie uzyskają go też rodziny ofiar. Takie efekty przynosi polityka robiona na klęczkach w stosunku do Rosjan. Car Mikołaj I miał niegdyś powiedzieć, że według niego są tylko dwa rodzaje Polaków: „Jednymi gardzę, drugich nienawidzę” – powiedział samodzierżawca Rosji. Kaczyńskiego niewątpliwie Ruscy nienawidzili. Tusk, odżegnując się od polityki poprzednika, zaplątał się we własne ustępstwa. Nie można powiedzieć, że nie doprowadził do zmiany stosunku Rosjan do Polski. Zmiana nastąpiła. Rosja uznała, że polski premier nie zasługuje na nienawiść. Zasługuje na pogardę, którą na każdym kroku dają mu odczuć.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie