
Władysław Bartoszewski, zwany przez „salon” „profesorem”, w wywiadzie dla niemieckiego pisma „Die Welt” oświadczył, że podczas okupacji niemieckiej, bardziej bał się Polaków niż Niemców. Słowa byłego ministra z zadowoleniem zostały przyjęte w Republice Federalnej Niemiec, w której właśnie uchwalono „Dzień pamięci o „wypędzonych” – oczywiście wypędzonych Niemcach. Niemcy skutecznie , choć powoli zmierzają do zatarcia pamięci o swojej winie w rozpętaniu II wojny i straszliwych zbrodniach, których się wówczas dopuścili. Temu ma służyć swoista rewizja historii, której „Dzień Pamięci o wypędzonych” jest jednym z etapów. Temu samemu służy konsekwentna stosowana od lat terminologia, w której obozy zgłady nazywa się „polskimi obozami”. Powoli, powoli ciężar odpowiedzialności rozmywa się i przesuwa na narody podbite, które przecież „kolaborowały, donosiły na ukrywających się Żydów itd. itp. „Gdyby narody podbite, a szczególnie Polacy nie donosiły i nie pomagały w holokauście, to Niemcy nie byliby w stanie wymordować tylu Żydów” – ogłosił kilka lat temu żydowski aktor grający w filmie „Bękarty wojny” – Eli Roth.
Ta polityka przesuwania odpowiedzialności z Niemców, którzy podbili Polskę na Polaków (którzy zostali podbici) łączy w jakiś sposób i Niemców i wpływowe środowiska żydowskie zainteresowane w wydarciu mienia pożydowskiego od Polaków. Rzecz jest niebagatelna bo idzie o sumy między 65, a 100 miliardów dolarów. Zanim jednak Polska pokornie odda mienie zabitych polskich Żydów, żyjącym Żydom amerykańskim. Żądania żydowskie są czystą hucpą bo nie chodzi o spadkobierców zamordowanych, ale o majątki zupełnie innych Żydów, a doprawdy prawo żądnego kraju nie przewiduje dziedziczenia na podstawie wspólnej narodowości. Tym bardziej wobec tej hucpy, należy nas Polaków odpowiednio zmiękczyć. Technika zmiękczania ofiary polega w tym przypadku na przypisywaniu nam nie popełnionych zbrodni – klepania o „polskich obozach”, publikowania takich książek jak „dzieła” Grossa oparte o całkowicie wyssane z palca W ten nurt antypolskich wypowiedzi wpisuje się wywiad udzielony przez Bartoszewskie, że jak to – profesor i były minister polskiego rządu może tak oskarżać swoich rodaków i to jeszcze kilka dni po tym, jak Bundestag ustanowił „Dzień wypędzonych”!
Jednak wypowiedź Bartoszewskiego niczym nie zaskakuje tego, kto pamięta tego wesołego staruszka z innych jego wyczynów. Nie kto inny jak on, jako minister polskiego rządu wysłuchiwał w izraelskim Knesecie, polakożerczych wystąpień oskarżających nas o współuczestnictwo w mordowaniu Żydów. Jednocześnie w tym samym Izraelu piętnował „polskich ciemniaków” tj. tych, którzy dostali łatę „antysemityzmu”. Bartoszewski milczał kiedy „Gazeta Wyborcza” oskarżała AK o mordowanie Żydów w czasie Powstania Warszawskiego. Za to gorliwie zawsze wypowiada się tak, by powiedzieć to co chcą słyszeć jego rozmówcy z Niemiec, Izraela.
„Profesor”, który został przez Tuska podniesiony Do rangi „hiperautorytetu”, w języku debaty publicznej atakował Kaczyńskiego wyzywając go od „dewiantów psychicznych”, „nekrofila”, a ich zwolenników od „bydła”. To się na salonach „Gazety Wyborczej” bardzo podobało.
Teraz atakuje w „Die Welt” Polaków zdając sobie doskonale sprawę jak jego wypowiedzi zostaną użyte.
W każdym normalnym kraju, tego typu człowiek byłby politycznie skończony. Zyskałby status „trędowatego”. Ale nie w Polsce, w której istnieją silne ośrodki obezwładniania opinii publicznej, mącenia w głowach ludziom, żeby nie potrafili rozróżnić podstawowych spraw. A praktycznie cały tzw. mainstream dziennikarski czyli cały główny nurt mediów papierowych i elektronicznych znalazł się w rękach tych środowisk, które taką role odgrywają – ogłupia czy.
Do tego jeszcze dochodzi partyjny system wyborczy, uniemożliwiający rozliczenie przez wyborców skompromitowanego polityka i już mamy obraz kraju, w którym bezradny naród musi słuchać obelg ze strony ludzi, którzy z racji swoich funkcji, powinni go bronić.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie