Spór o handel pod cmentarzami

Od lat miejsca do sprzedaży kwiatów i zniczy pod nyskimi cmentarzami wyznaczane były poprzez losowanie. W tym roku gmina postanowiła zorganizować przetarg. Za lepsze miejsce trzeba więcej zapłacić. To nie spodobało się lokalnym handlowcom, którzy bali się, że nie starczy dla nich miejsca.

- W tym roku wycofany został system losowań. Dlatego poprosiłem gminę, aby nyskim przedsiębiorcom wyznaczyła dodatkowe miejsca, niestety nie udało się i doszło do przetargu - mówi Andrzej Ignatowski, ogrodnik i sprzedawca chryzantem z Nysy.

Losowania nie będzie
Od 4 lat gmina stosowała system losowania dla wszystkich chętnych sprzedawców kwiatów i zniczy. Mimo, że nie zawsze udawało się sprzedawcom wylosować miejsca bardziej atrakcyjne, to i tak brali udział w losowaniu. W tym roku gmina postanowiła zorganizować przetarg.
-  Do tej pory nie było żadnych problemów. Każdy ze sprzedawców otrzymywał swój numerek i mapkę z wyznaczonym miejscem do handlu. Często do losowania podchodzili nawet ludzie spoza Nysy - mówi Andrzej Ignatowski.

Nowy pomysł gminy
Przetarg na handel przed cmentarzami obejmował 13 stanowisk sprzedażowych na ulicy Saperskiej, 10 miejsc na ulicy Złotogłowickiej oraz 2 stanowiska na ulicy Eichendorffa. Cena wywoławcza za każde z miejsc to 120 zł. 
- System losowań odrzucony został z powodu krytyki ze strony samych uczestników tegoż losowania, dlatego w tym roku wprowadzona została nowa formuła - poinformował nas Marek Rymarz, zastępca burmistrza Nysy.
- Byłem przekonany, że w tym roku także będzie losowanie. Prosiłem gminę, aby dla nyskich przedsiębiorców były wyznaczone osobne miejsca, bo jest nas tylko pięciu - dodaje Andrzej Ignatowski, który nie spodziewał się braku wsparcia ze strony lokalnych władz. - My tu żyjemy, pracujemy i płacimy podatki. Wszystkich Świętych to nasze żniwa, a my nie mamy gdzie sprzedawać naszych kwiatów - dodaje.