
Natychmiast po zamordowaniu działacza PiS w łódzkim biurze partii propagandyści Platformy zabrali się do roboty by jakoś zminimalizować wymowę tej politycznej zbrodni.
Gwiazda "zaprzyjaźnionej telewizji " Justyna Pochanke poinformowała widzów mniej wiecej tymi słowami:
"Po ataku na łódzkie biuro PiS Jarosław Kaczyński zwołał konferencje i... sam atakuje".
Rozumiecie Państwo doskonale - Kaczyński strzela do przeciwników politycznych tak samo jak Ryszard C. do pisowców.
Inni nie szli tak daleko, ale ich wysiłek poszedł w stronę przekonania widza, że to atak zwykłego szaleńca, nie związany z żadną tam - broń Boże - kampanią nienawiści w stosunku do Kaczyńskiego. Ot jakiemuś niezrównoważonemu przyszło do głowy zastrzelić sobie jakiegoś polityka.
Oczywistym zamierzeniem tych zabiegów propagandowych jest odwrócenie uwagi od związku między nagonką na PiS i na Kaczyńskiego jaką prowadzi tzw. "salon" - "Gazeta Wyborcza", TVN, Polsat i ich partia - Platforma Obywatelska, a mordem dokonanym w Łodzi.
Propaganda PO stosuje tu całą gamę zabiegów od minimalizacji, zmiany perspektywy, fałszywego kontekstu itp. Jednym ze stosowanych środków jest sianie (dez)informacji jakoby Ryszard C. zamierzał zaatakować polityków z innych partii. Z lubością podawano rzekoma informację jakoby: "Przed dokonaniem ataku na siedzibę PiS, Ryszard C. był pod siedzibą biura Leszka Millera". Tymczasem nie na tę tezę najmniejszego dowodu.
Podobny cel miało przyznawanie ochrony politykom z różnych partii. Z jednej strony Ryszard C. był indywidualnym szaleńcem, a jego wybryk czymś jednostkowym, a z drugiej przyznawano ochronę a to politykom SLD, a to PO. Po co, skoro szaleniec siedział w wiezieniu?
Oczywiście z tą ochrona mieliśmy do czynienia z kolejnym chwytem propagandowym, który miał przekonać widzów, że nie tylko PiS jest zagrożony.
Mistrzem dezinformacji okazał się niestrudzony Stefan Niesiołowski - czołowy polityk PO, wicemarszałek Sejmu. Oświadczył on ni mniej ni więcej, że Ryszard C. zanim zastrzelił ludzi w biurze PiS był w jego biurze poselskim. Co więcej, Niesiołowski dostał internetowe pogróżki i natychmiast otrzymał ochronę BOR-u.
Kilka dni później okazało się to wierutną bujdą. "Informację" o pobycie Ryszarda C. w biurze podała do mediów szefowa biura poselskiego Niesiołowskiego, a usłyszała ją (podobno) od portiera. Jednak portier zapytany przez dziennikarzy wyparł się wszystkiego. Największy blamaż wyszedł z internetowymi pogróżkami. Policja szybko złapała sprawcę i okazał się nim... radny z Platformy.
Każdy przyzwoity człowiek po przyłapaniu na takim publicznym, bezczelnym kłamstwie powinien się schować głęboko pod ziemię. Ale nie Niesiołowski, który granicę wstydu przekroczył już bardzo dawno.
Zmasowany, ujednolicony przekaz propagandowy uprawiany przez PO wymaga eliminacji tych, którzy ośmielają się pokazywać inną - niż rządowa - wersję wydarzeń. Dlatego właśnie w trybie nagłym PO dokonała czystek w telewizji. Po wyrzuceniu niepokornych - Wildsteina i Anity Gargas przyszedł czas na szefa głównego programu informacyjnego telewizyjnej jedynki - Jacka Karnowskiego. Karnowski jest wręcz wzorem dziennikarskiej sumienności. Pod jego kierownictwem "Wiadomości" były wysoko oceniane przez widzów, a ich oglądalność ciągle rosła. Jednak "Wiadomości" nie grały w chórze propagandystów i trzeba je było przejąć. Co też i zostało w ostatnim tygodniu wykonane.
Mamy więc oto taką sytuację, że wszystkie media elektroniczne znalazły się w ręku ośrodków bezkrytycznie popierających rząd PO i wszelkimi siłami starających się eliminować - opozycję. To sytuacja żywcem wyjęta z PRL, gdzie wszystkie media były na usługach rządu i wszystkie razem tępiły opozycję. Jestem daleki od PiS-u i popierania Kaczyńskiego, ale rzecz dotyczy już podstawowych wolności obywatelskich, które w ten sposób zostają czystą fikcją. Po 20 latach od 1989 r. okazuje się, że zostały zmienione tylko dekoracje, scenariusz sztuki pozostaje dziwnie znajomy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie