
Powódź to nie tylko tragedia miasta, ale i sołectw gminy Nysa. Nie ma takiego, w którym nie ucierpieliby mieszkańcy, w którym nie straciliby dorobku – wielu lat, a nawet całego życia. Sprzątanie, konieczne remonty potrwają tygodnie, a nawet miesiące. A trzeba się spieszyć, bo przecież za moment jesień.
Pierwsze informacje o podtopieniach domostw na naszym terenie pojawiały się już w piątkową noc. Potem było już tylko gorzej – od podtopień piwnic, po zalane pomieszczenia na parterach. Do wielu miejscowości nie było dojazdu nie tylko w ten tragiczny weekend, ale i dłużej. Oczywiście jedne sołectwa zostały bardziej poszkodowane, inne w mniejszym stopniu, ale wszędzie rozegrał się dramat ludzki. W wielu miejscach mieszkańcy musieli się ewakuować. Strach i niepewność co przyniosą kolejne godziny była potworna.
Także mieszkańcy sołectw borykali się z brakiem worków i piasku. Najczęściej to jednostki OSP informowały o punktach, w których można było je pobrać – sami udając się ratować najbardziej zagrożone tereny.
W takich momentach mieszkańcy wsi pokazywali swoją jedność, chęć pomocy bardziej poszkodowanym przez niszczycielski żywioł. Sołtysi przez media społecznościowe informowali o konieczności pomocy, np. przy napełnianiu worków z piaskiem lub po prostu o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Społeczeństwo „internetowe” dbało zaś o starsze osoby przekazując im informacje o bieżącej sytuacji.
Nie we wszystkich sołectwach strach minął wraz z obniżeniem się stanu wód. Dla wielu wspomnienie tego co stało się we wrześniu 2024 roku będzie traumą na wiele lat.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie