
Wywiad z pilotem w rajdach samochodowych - Maciejem Krzysikiem.
Krzysztof Centner - Co spowodowało, że zasiadłeś na fotelu pilota rajdowego?
Maciej Krzysik - Muszę się przyznać, że był to przypadek. W 2002 roku w Nysie rozgrywany był Rajd Festiwalowy, w którym jechał między innymi Paweł Dytko i wtedy z kolegami z liceum wybraliśmy się na jeden z odcinków specjalnych, żeby zobaczyć jak to na żywo wygląda. Stanęliśmy w Bykowicach i jak zobaczyłem jakie szybkości można osiągać na wąskich drogach zakochałem się w rajdach samochodowych. I wtedy też sobie powiedziałem ja też będę jeździł. Trochę to trwało, ale ostatecznie udało mi się ten cel osiągnąć.
- Czy pamiętasz swój pierwszy rajd?
- Oczywiście. Było to dla mnie nie lada przeżycie. Był to rajd amatorski w Wałbrzychu. Wystartowaliśmy wtedy wspólnie z Miłoszem Raszkiem. Dla nas obu to był debiut na trasie rajdowej. Jechaliśmy fiatem cinquecento. Bardzo miłe wspomnienia, mimo że pogoda nas nie rozpiszczała, pomyliliśmy trasę i sklasyfikowani zostaliśmy na jednej z ostatnich pozycji to jednak ukończyliśmy ten rajd. A pierwszy mój profesjonalny rajd to Rajd Elmotu, który odbywał się w Świdnicy w 2009 roku. Startowałem tam w duecie z Hubertem Frankowskim. Jechaliśmy wtedy Astrą GSI. Był to nasz debiut w mistrzostwach Polski. Niestety z przygodami. Oberwaliśmy wydech, przestał nam interkom w samochodzie działać. Dużo się wtedy działo, ale wspominam ten rajd sympatycznie.
- Czy rajdy samochodowe to niebezpieczny sport?
- Muszę powiedzieć, że ryzykowny. Pamiętać musimy, że jest to sport podwyższonego ryzyka. Rajdy samochodowe należą do grupy sportów ekstremalnych. Zdarzają się też wypadki na trasach rajdowych. Na szczęście jest ich coraz mniej. Samochody są coraz bezpieczniejsze, dobrze zabezpieczone i tych tragicznych sytuacji na trasach rajdowych jest coraz mniej.
- Każdy młody chłopak marzy o tym, żeby zasiąść za kierownicą, a ty podczas rajdu pełnisz zupełnie inną rolę. Nie chciałbyś tego zmienić?
- Każdy z nas marzy o tym, żeby jeździć za kierownicą i ja też wyrabiając sobie licencję zawodową musiałem jeździć za kółkiem. Zasiadłem więc za kierownicą mojego białego maluszka i zaliczyłem Fiatem 126 sześć amatorskich rajdów, dzięki czemu otrzymałem zawodową licencję. Niestety ze względów finansowych musiałem zmienić swoje miejsce w rajdówce z kierowcy rajdowego na pilota rajdów samochodowych.
- Sport to ruch. Nawet w szachach. A Ty uprawiasz najbardziej nieruchomy sport świata. Jesteś w rajdówce sportowcem, czy tylko urzędnikiem?
- Zdecydowanie jestem sportowcem. Pomimo tego, że ruchu fizycznego takiego jak w lekkiej atletyce czy piłce nożnej w rajdach samochodowych nie ma, to musimy pamiętać, że w samochodzie rajdowym temperatura w środku dochodzi czasami do blisko pięćdziesięciu stopni. Gdy do tego dodamy wysiłek psychiczny, który spoczywa tak na kierowcy jak i pilocie, którzy muszą być maksymalnie skoncentrowani podczas całego przejazdu to niejednokrotnie jest to większy wysiłek niż w innych dyscyplinach sportowych?
- Mówi się, że w rajdówce za kierownicą jest fizyczny, a obok umysłowy do ogarnięcia całości spraw. Też tak uważasz?
- Dokładnie tak. Jest to trafne spostrzeżenie. Kierowca jest fizyczny z racji tego, że kieruje cały czas kierownicą, a pilot przed rajdem musi ogarnąć całą dokumentacje, odbiory administracyjne, organizację naklejek na samochody, przygotowanie razem z kierowcą opisu trasy podczas przejazdów zapoznawczych z trasą, a więc tych obowiązków troszkę ma.
- W każdym kraju dyskutuje się o rajdach samochodowych i próbuje się ustalić procentowy wkład kierowcy, pilota, mechaników i samochodu w rajdowy wynik. Jakie są Twoje procenty?
- Moim zdaniem największe znaczenie dla wyniku rajdowego ma samochód. Od kilku lat trwa już w naszym światku rajdowym prawdziwy wyścig zbrojeń. Wszyscy szukają nowych rozwiązań, żeby ich samochód był coraz lepszy. Co prawda narodowe organizacje zajmujące się sportami motorowymi próbują z tym walczyć, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że nie da się z tym walczyć. Postęp techniczny jest i będzie i z tym nikt nie wygra. Jest to widoczne zwłaszcza w formule 1, gdzie 70 procent to samochód, a tylko 30 to kierowca. U nas może te różnice nie są już takie duże, ale też są.
- Jako pilot jesteś bardzo ważnym ogniwem załogi, ale w decydujących momentach nie masz kierownicy w rękach. Jesteś ogniwem ważnym, ale bezsilnym?
- To prawda. Dla tego bardzo ważna jest kwestia odpowiedniego dobrania się kierowcy i pilota. To w rajdach samochodowych kluczowa sprawa. Musimy pamiętać, że jadąc z prędkością blisko 200 kilometrów na godzinę po wąskich drogach, obsadzonych często drzewami kierowca najczęściej widzi co najwyżej trzysta metrów prostej i musi się opierać na tym co mu powie pilot. Więc zaufanie na linii kierowca - pilot musi być bardzo duże.
- Czy miałeś w trakcie swojej kariery pilota rajdowego jakieś trudne momenty?
- Miałem. W 2009 roku podczas Rajdu Kormorana przy szybkości około 90 km/h dachowaliśmy. Przekoziołkowaliśmy trzy razy i stanęliśmy na kołach. Chcieliśmy nawet wrócić na trasę, ale okazało się, że z naszego auta odpadły koła. Na szczęście taka sytuacja przydarzyła mi się tylko raz i co najważniejsze wyszliśmy z tego bez większych obrażeń.
- A jak się zachowuje Maciej Krzysik na drogach publicznych. Czy lubisz szybką jazdę?
- Uwielbiam szybką jazdę, ale wyłącznie na trasach rajdowych. Na drogach publicznych jeżdżę regulaminowo. Mogę się pochwalić, że nie mam jeszcze na swoim koncie żadnych punktów karnych.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie