
Na terenie Pałacu w Piotrowicach Nyskich odbył się międzynarodowy festiwal rugby. Grę próbuje zaszczepić na naszym gruncie Anglik Jim Parton, właściciel pałacu. Przekraczając jego bramę wjazdową można się było znaleźć w centrum świata.
W tym roku z powodu zgrupowania kadry (kobiety przygotowują się do Olimpiady) udział w turnieju wzięły tylko drużyny męskie. Oprócz polskich zespołów z Warszawy i Rudy Śl. do Piotrowic przybyli przedstawiciele niemal całego świata: Ugandy, Papui Nowej Gwinei, Holandii, Niemiec, Austrii, Anglii, Czech, Hiszpanii i Japonii.
Rugby na żywo robi ogromne wrażenie. Opisują w skrócie to krew, pot i łzy. Frekwencja wśród publiczności była mała. Aż dziwi bierze, że ludzie z wioski i pobliskich miejscowości nie wpadają tam raz w roku. Rugby w Piotrowicach to nie tylko sport, ale też możliwość kontaktu z zagranicznymi gośćmi ramię w ramię. Czarny czy biały, gruby czy chudy - wszyscy się szanują, rozmawiają, cieszą się, piją piwko i kopią w lodowatym basenie ze słomy i folii itd. Dzieci w tej enklawie wolności też się nie nudziły. Sterty słomy, gęsi, indyki i zakamarki niejednej stodoły, czyli wszystko, czego potrzebuje wyobraźnia, u Partonów jest na wyciągnięcie ręki.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Old Maguire hava a farm...