
Konwencja Platformy Obywatelskiej pokazała publiczności nowe, nieznane oblicze Premiera Donalda Tuska. Dotąd znaliśmy Go jako piłkarza, podróżnika, a tu nagle poznajemy Donalda jako „człowieka-z-rentgenem-w-oczach”.
Zajrzał nasz premier swoimi przenikliwymi, rentgenowskimi oczyma w głąb duszy Jarosława Kaczyńskiego i ujrzał tam piekło. Premierowski „rentgen dusz” ujawnił wewnątrz Jarosława ocean żądzy władzy.
Skoro Kaczyński przed wyborami zmienia się, nie atakuje już postkomunistów, jest spokojny, to znaczy, że ma w sobie ocean „żądzy władzy” – mówi Tusk.
Ile trzeba żądzy? Ile trzeba żądzy władzy żeby tak cynicznie udawać człowieka spokojnego, kiedy wiadomo, że jak tylko dojdzie do władzy, to znów będzie mordował kolejne działaczki SLD, będzie zamykał w więzieniach politycznych przeciwników, konfliktował, judził i destabilizował. Ile trzeba żądzy władzy żeby udawać przyjaciela Rosjan i Niemców? Niedługo Kaczyński znajdzie sobie dziadka z Wehrmachtu albo z Armii Czerwonej – żartował Nasz Ukochany Premier, a sala pełna wybitnych intelektualistów rechotała z zachwytu. He, he dziadek Kaczyńskiego z Wehrmachtu! – śmiał się z tego witza Radek Sikorski, rechotał sam Marszałek Komorowski, podśmiechiwał Grzegorz Schetyna. Nie widziałem na sali obrad Mira Drzewieckiego, Zbyszka Chlebowskiego, ale też na pewno mieli radochę. Nie mówiąc już o Sobiesiaku i doktorze G. ci to dopiero boki zrywali: cha, cha, cha - ale z nim Donek pojechał!
„O gdyby rządy Kaczyńskiego trwały jeszcze miesiąc, to bylibyśmy drugą Grecją” – dowalił na koniec Premier Tusk.
Tymczasem Ukochany Marszałek to zupełnie co innego. Żadnej żądzy władzy, żadnych wad. Po prostu sama dobroć, szlachetność, miłość i pokój. A jaka kompetencja! Ho, ho, ho! Jak go wybierzemy to i z Rosjanami będzie dobrze i z Niemcami, (i z Dunkami) a w kraju zapanuje sielskość i anielskość.
I tak dalej w tym duchu, szef PO zagrzewał do boju swoje szeregi przez pół godziny odsłaniając przed słuchaczami i widzami telewizji ciemne strony duszy Jarosława i – dla równowagi - jasne, szlachetne blaski osobowości Bronisława.
Wstrząśnięty tym wystąpieniem już, już miałem lecieć do komisji wyborczej cofać głos oddany na żądnego władzy Jarka K., kiedy coś mnie tknęło. Jakbym już kiedyś to przemówienie słyszał. Może nie dokładnie to samo, ale te same słowa, te same określenia. Tu „żądni władzy ekstremiści”, a tam „pełen troski Pierwszy Sekretarz i Nasza Partia”, tu „wichrzyciele i warchoły”, tam „gospodarskie wizyty”, tu- „podważanie sojuszów” – tam „braterskie stosunki polsko-radzieckie”. Toż to ten sam język, ta sama wizja świata, ta sama retoryka jaką wobec swoich przeciwników stosowali komuniści. W komunizmie nie było przeciwnika, z którym należało się liczyć - był nędzny wróg klasowy, pełen złych intencji, którego należało zdeptać.
W normalnej demokracji przeciwnik jest partnerem, w publicznej debacie idzie o przedstawienie własnej wizji państwa, nikt poważny nie ośmieli się insynuować przeciwnikowi złych intencji, boć przecież intencje zna tylko Bóg.
Kaczyński ma na swoim politycznym sumieniu wiele błędów. Z pewnością jednak nie sposób mu zarzucić żądzy władzy dla samej władzy. Kiedy rządził starał sie coś tam w państwie zmienić, czym zresztą naraził się wielu grupom interesu – lekarzom, sędziom, mafii węglowej, Michnikowi, Wałęsie, byłym agentom. Człowiek, który cierpi na żądzę władzy dla samej władzy tak nie robi. Nie naraża się. Unika działań, choćby i niezbędnych dla państwa, podlizuje się wszystkim, nie zadziera z ruskimi, słucha się niemieckiej premier. A zamiast własnego programu, atakuje zajadle konkurentów.
A skoro już tak rzucamy się na Kaczyńskiego, że udaje przed wyborami kogoś innego, to pamiętam jak w 2005 r., pewien kandydat po kilkunastu latach małżeńskiego pożycia brał w pośpiechu kościelny ślub przed wyborami prezydenckimi, żeby podlizać się katolikom. Ten polityk nazywał się Donald Tusk.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie