
W Polsce trzeba chyba umrzeć, żeby w ludziach obudziła się Prawda.
Lech Kaczyński – patriota, kochający Polskę, wierny zasadom, człowiek odważny, nie wahający się lecieć do napadniętej Gruzji, nie bojący się salonowych opinii w stosunkach z Unia Europejską i naszymi sąsiadami, ten człowiek – łączący w sobie konsekwencję i osobiste ciepło, był przez ostatnie lata przedstawiany w głównych mediach jako kostyczny złośliwiec, nie nadążający z duchem czasu zacofaniec. Jakby mało tego, był przez politycznych przeciwników wręcz lżony. Ach jak podobały się platformerskiej gawiedzi wyskoki posła Palikota wyzywającego prezydenta Polski od chamów, sugerujących wręcz, że prezydent jest pijakiem. Jakież brawa zyskiwał jeden z kandydatów na paltformianego prezydenta – Sikorski, kiedy drwił ze wzrostu Lecha Kaczyńskiego i który odzywał się o Nim per: „były prezydent”.
A co powiedzieć o innym liderze rządzącej partii – Niesiołowskim, który zionąc nienawiścią nie wyrażał się inaczej o prezydencie jak per: „Kaczyński” i przypisywał mu najgorsze cechy charakteru –mściwość i małostkowość.
Ten cały potok obelg nie miał rzecz jasna nic wspólnego z normalną krytyką Lecha Kaczyńskiego jako polityka, który przecież miał swoje zalety i wady. Był to bezczelny, chamski atak na osobę, a celem tego ataku było odarcie osoby Prezydenta z autorytetu i z dostojeństwa po to, żeby łatwiej było go pokonać w wyborach prezydenckich i wyeliminować ze sceny.
Salon (oczywiście salon jedynie słusznej Gazety) bowiem nie mógł wybaczyć Lechowi Kaczyńskiemu, tego że pokonał w prezydenckim wyścigu w 2005 r. kandydata salonu – Donalda Tuska. Nie mógł też wybaczyć planów wzmocnienia polskiego patriotyzmu, oczyszczenia pamięci, ujawnienia prawdy o „salonowych bohaterach”, którzy z akt IPN wyglądają jak zwykli szalbierze i nikczemnicy na czele z głównym znawcą zwyczajów pcheł.
Dzisiaj kiedy tragiczna śmierć Prezydenta wstrząsnęła Polakami, obudziły się też polskie sumienia. Nagle zaczęła być dostrzegana – mimo wszystkich niedoskonałości – wielkość i zasługi tego człowieka dla Polski, dla nas wszystkich. Patriotyzm, niezłomna służba Ojczyźnie, konsekwencja. Setki tysięcy ludzi zapala znicze, wywiesza w oknach flagi z kirem, uczestniczy w nabożeństwach. Widać jak głęboko poruszyła nas wszystkich Jego śmierć, jak ten wstrząs pozwolił zrzucić z siebie to palikotowo- niesiołowsko-sikorskie plugastwo, którym przez ostatnie lata ci ludzie, próbowali zaśmiecić świadomość społeczeństwa. Kiedy spadły z nas te nikczemne naleciałości, znów staliśmy się wspólnotą wyznającą te same wartości, szanującą tych samych, swoich własnych bohaterów.
Więc może ta tragiczna śmierć nie pójdzie na marne, choć to tragedia ogromna.
Straciliśmy bowiem nie tylko najwybitniejszego – jak dotąd – Prezydenta Rzeczypospolitej, straciliśmy jego wybitnych współpracowników: ministra Stasiaka, posła Wassermana, zginął niezwykłej zacności człowiek – dr Janusz Kochanowski – Rzecznik Praw Obywatelskich, zginęło wielu wspaniałych, patriotów. Wśród nich była osoba szczególna – Anna Walentynowicz. Miałem ten zaszczyt, że znałem panią Anię osobiście, bywała w Nysie kilka razy, ostatnio widzieliśmy się w Głuchołazach, podczas konferencji zorganizowanej w 2008 r. Anna Walentynowicz – symbol strajku z Sierpnia 1980, osoba w której obronie strajk się zaczął i która ten strajk podtrzymała, została potem przez tych, którzy przejęli „Solidarność” w 1989 r. odsunięta na margines.
Teraz znalazła śmierć wraz z Prezydentem i gronem jego współpracowników na „Nieludzkiej Ziemi” tuż obok Katynia. Jest w tym wymiar symbolu i jakiegoś niesłychanie ważnego znaku od Boga. Znaku, którego znaczenia być może jeszcze nie umiemy odczytać, ale który niewątpliwie niesie dla nas Polaków i dla całego świata swoje przesłanie. Jakie? Zapewne niedługo zobaczymy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie