Reklama

Antoni Konopka: Wieś to moje życie

Nowiny Nyskie
09/05/2020 13:03

- W mojej krwi płynie miłość do gór, ale żałuję, że tak późno zacząłem się interesować swoimi korzeniami – mówi Antoni Konopka radny sejmiku województwa opolskiego, który od urodzenia mieszka w Sękowicach.

Idee dziadka i ojca
- Mówię o sobie, że jestem czystej krwi góralem urodzonym na Śląsku. A to wszystko za sprawą tego, że rodzice z dziadkami przyjechali tutaj w 1946 roku, na tzw. Ziemie Odzyskane z Ochotnicy, z powiatu nowotarskiego – opowiada dalej Antoni Konopka. - Podświadoma tęsknota za górami sprawiła, że wspierałem pomysł pani wójt Skoroszyc Barbary Dybczak dotyczący powstania Oddziału Górali Żywieckich Związku Podhalan z siedziba w Sidzinie i organizację Dni Kultury Góralskiej. W tym przedsięwzięciu nie chodzi tylko o skupienie ludzi o korzeniach góralskich, ale także tych, którzy po prostu kochają góry - dodaje.
Antoni Konopka wspomina, że odbył podróż sentymentalną odwiedzając miejsce, gdzie stał jego rodzinny dom. Niestety czas przeszły jest tutaj jedynym właściwym, bo w tym miejscu jest tylko dół, który zarósł chaszczami. - W 1944 roku, kiedy mój ojciec był na robotach w okolicach Drezna Niemcy spalili nam gospodarstwo. Doszła do nich informacja, że dziadek pomaga partyzantom. Co ciekawe, o tym, że dom został spalony tato dowiedział się od… wróżbitki, która powiedziała: „Synu, ty już nie masz do czego wracać”. Po jakimś czasie przyszedł list od rodziny, w którym było potwierdzenie informacji, że rzeczywiście dom spłonął. To było w październiku 1944, a w grudniu Niemcy wymordowali tam ok. 60 Polaków w odwecie za to, że zginęło kilku Niemców – dodaje Antoni Konopka.
Ojciec Antoniego Konopki wrócił do kraju w 1945 roku. - W drodze powrotnej na dworcu w Tarnowskich Górach został oszabrowany przez czerwonoarmistów. Wrócił do domu tak samo jak wyjechał - z niczym. Miał jednak dwa doświadczenia – znajomość języka niemieckiego i świadomość, że można gospodarować nowocześniej co później procentowało. Różnica była taka, że ludzie ze wschodu liczyli, że wrócą na Kresy. Moi rodzice nie ukrywali, że z gór wygnała ich także bieda.


PSL odziedziczony
Z racji tego, że rodzice Antoniego Konopki dotarli na Ziemie Odzyskane stosunkowo późno zajęli dom i gospodarkę z gatunku „tych, które zostały”, a więc jedne z najbardziej zapuszczonych. – Nasza wieś - Sękowice była wówczas specyficzna. Posiadała 32 numery domów, a w połowie z nich mieszkali właśnie górale z Ochotnicy – w większości moja rodzina: bracia ojca z rodzinami. Dziadek miał bowiem pięciu synów i dwie córki. Ostatnia siostra mojego ojca zmarła kilku miesięcy temu.
Antoni Konopka nie tylko góry ma we krwi, ale także przynależność do ruchu ludowego. - W 1946 roku w Sękowicach istniało koło Polskiego Stronnictwa Ludowego, do którego zapisał się mój tato. W tym ruchu chodziło o dbanie o godną pracę dla ludzi, bo przecież dobrobyt, zasobność ludzi bierze się z pracy. Praca w ogóle jest przecież jedną z najważniejszych wartości. Ojciec chciał posiadać gospodarstwo, utrzymać rodzinę, wykształcić dzieci. To był więc prosty program. Zaraz miało odbyć się przecież referendum w 1946 roku, a potem wybory do Sejmu. Tato nie chciał także wstąpić do istniejącej w Sękowicach spółdzielni, co też wiązało się z reperkusjami. Opowiadał, że któregoś dnia przyjechali do niego ubecy z posterunku w Goświnowicach i zażądali wydania legitymacji PSL. Ojciec odpowiedział im, że zgubił. A oni na to, że jeśli jej nie przyniesie, to mama będzie musiała po niego przyjechać wozem, bo o własnych siłach nie będzie w stanie wrócić do domu…
Antoni Konopka urodził się w 1959 roku. Dwa lata przed jego przyjściem na świat przy porodzie zmarła jego siostra. - W marcu spadły straszne śniegi i karetka nie mogła dojechać… - wspomina.

Miał być weterynarzem
Sprawy ziemi przewijały się przez całe życie rodziny Konopków. - Przez kilka lat w Sękowicach działała spółdzielnia produkcyjna, do której ojciec nie chciał wstąpić, co wiązało się z reperkusjami. Później to ja objąłem gospodarstwo. To było nieco ponad 7 hektarów. Naukę rozpocząłem w nieistniejącej już trzyklasowej szkole w Sękowicach. Później pieszo chodziliśmy z kolegami do szkoły w Radzikowicach - dwa kilometry codziennie w jedną stronę. Pamiętam, że jeden z nauczycieli bardzo nas któregoś dnia okrzyczał za to, że nie dotarliśmy do szkoły. Śnieg po pas i trzaskający mróz nie mogły być taryfą ulgową. Zresztą, aby dojechać do szkoły średniej też trzeba była najpierw dojść do Radzikowic, bo stamtąd wyjeżdżał autobus. Ile czasu poświęciłem w życiu na te dojazdy! – wspomina Antoni Konopka.
Jego młodzieńczym marzeniem była nauka w technikum weterynaryjnym. – Jako chłopak ze wsi, bez której dzisiaj nie wyobrażam sobie życia, miałem wtedy ogromne kompleksy. Niestety przy rekrutacji trafiłem na pierwszy rok, w którym nie było egzaminów do szkoły tylko konkurs świadectw. Myślę, że biorąc pod uwagę jak później dawałem sobie radę, to w innych okolicznościach dostałbym się do szkoły. Niestety wtedy się nie udało. Poszedł więc do szkoły zawodowej, potem do technikum. Kompleks „chłopca ze wsi” zmalał w momencie, gdy Antoni Konopka rozpoczął studia na Akademii Rolniczej we Wrocławiu.


Ze sportem za pan brat
Wiadomo, że nie samą nauką żyje młody człowiek. - Sport był ważnym elementem mojego życia: lekkoatletyka, skok w dal i oczywiście piłka nożna – wylicza Antoni Konopka. - Niestety nabawiłem się kontuzji i musiałem porzucić marzenia o większej karierze. Ale byłem na tyle wysportowany, że na pierwszym roku studiów z tzw. ulicy pojechałem na mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce wyższych uczelni rolniczych, gdzie zająłem 3 miejsce w trójskoku osiągając 14 metrów. Mój trener, którego spotkałem po latach nadal wspominał z zachwytem ten mój start. Ta moja przygoda sportowa spowodowała, że wielokrotnie zastanawiam się ile młodzieży marnuje swoje talenty, bo nie istnieje system „wyłapywania” młodych talentów. I jak wielka jest rola rodziców przy tej pustce systemu, żeby umożliwiali dzieciom rozwijanie swoich talentów, także sportowych. Przykładu nie muszę szukać daleko. Kilkanaście lat temu koło mojego domu jeździł rowerkiem mały chłopczyk. Po latach okazało się, że został mistrzem Polski w kolarstwie. Dlatego uważam, że w każdej wsi żyją mistrzowie Polski - dodaje.
Nie tylko pan Antoni w rodzinie Konopków posiadał zacięcie i talent sportowy. - Moja siostra była w kadrze województwa w skoku w dal, a brat założył Ludowy Zespół Sportowy Sękowice, który jest ewenementem co najmniej na skalę województwa. Drużyna powstała bowiem ponad 51 lat temu i funkcjonuje nieprzerwanie do dzisiaj i to we wsi, która nie ma nawet 100 mieszkańców! To jest wyjątkowy wyczyn! – dodaje.
Po studiach nie było łatwo o pracę. - Jeździłem rowerem w jej poszukiwaniu, a w międzyczasie pomagałem prowadzić gospodarstwo rodzicom. Wreszcie znalazłem pracę w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej im. Przyjaźni Polsko – Węgierskiej w Wyszkowie Śląskim. Pieczątka z taką długą nazwą była naprawdę duża – śmieje się pan Antoni. - Mile wspominam ten okres w życiu. Prezes Tchórzewski, który nadal szefuje tej spółdzielni był prawdziwym menadżerem. Tam pracowało ponad 400 osób, czyli więcej niż dzisiaj w jakimkolwiek zakładzie na naszym terenie! Ta spółdzielnia prowadziła tak szeroką działalność, że trudno sobie to dzisiaj wyobrazić – począwszy oczywiście od produkcji rolnej, poprzez ubojnię, masarnię, mieszalnię pasz, chów gęsi, z których piór szyto kołdry, kurtki, prowadzono restaurację w Nysie. Przyszły jednak czasy Balcerowicza. Jeśli chodzi o rolnictwo zaczęło brakować wszystkiego. A w tej dziedzinie zasada jest prosta - jeśli nie zainwestujesz to nie zarobisz.

Kariera polityczna
Antoni Konopka dodaje, że w nowej rzeczywistości zrezygnował z pracy w RSP. - Wówczas rodzice przekazali mi gospodarstwo. W okresie szczytowym miałem 30 hektarów, ale łącznie z dzierżawami. Zajmowałem się także hodowlą trzody chlewnej. Po tym jak zostałem oszukany – nie zapłacono mi za transport trzody wartości dobrego samochodu – zrezygnowałem z tej działalności. Nie znam rolnika, który w tamtym okresie nie zostałby oszukany tak jak ja. Zasada była taka – były potworne kłopoty ze sprzedażą trzody, a jeśli taka możliwość się nadarzyła trzeba było z niej „skorzystać”, a potem modlić się, żeby dostać zapłatę. Niestety bardzo często ta zapłata nigdy nie nadeszła – stwierdza.
Antoni Konopka dodaje, że właśnie ta sytuacja zmobilizowała go do działalności w Izbie Rolniczej, której został prezesem. Sześciokrotnie znalazł się także na liście w wyborach do Sejmu z ramienia PSL. - Startowałem do Sejmu, chociaż zawsze miałem świadomość, że jestem elementem peletonu - dodaje.
W 2002 roku Antoni Konopka znalazł się za to w samorządzie województwa. Po dwukadencyjnej przerwie nieprzerwanie zasiada tam ponownie od 2014 roku, będąc najpierw wicemarszałkiem, a potem członkiem zarządu.#

Agnieszka Groń

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do