Banderowcy byli gorsi od Niemców i Sowietów

Nowiny Nyskie
26/05/2024 10:49

Ten wywiad nie należał do najłatwiejszych i dał mi dużo do myślenia. Pani Józefa to prababcia mojej przyjaciółki, o której nieraz miałem przyjemność słyszeć jako o wspaniałym i ciekawym człowieku. W tym miesiącu kończy 94 lata, ale wchodząc na czwarte piętro paczkowskiej kamienicy nie umiałem tego sobie wyobrazić. Podczas naszej ponaddwugodzinnej rozmowy, siedziałem na wprost starszej Pani, a cała scena wyglądała jak z filmu „Titanic”, kiedy Rose opowiadała swoje historie. Pani Józia to przemiła i skromna osoba. W rubryce „ZWYKLI NIEZWKLI PACZKOWIANIE” swoje wspomnienia przedstawi Pani Józefa Gorzkowska. 

Dawid Zarzecki - Jest Pani rodowitą Kresowianką, jak żyło się ludziom na wschodnich terenach przedwojennej Polski? 
- Często wracam myślami do tego okresu. Mieszkaliśmy we wsi Kluwińce, w województwie tarnopolskim, wcześniejszy zabór austriacki. Jako Polacy mieliśmy majątek na Szlachcie, tak się nazywała nasza ulica. W jednej dzielnicy mieszkały same polskie rodziny: Gorzkowski, Czajkowski, Terlecki, Podhordecki, wszyscy na „ski”. Wiek wcześniej osiedlili się tam byli powstańcy listopadowi, którzy uciekli przed represjami. Dla nas po kilku pokoleniach w szkole nie było różnicy, kiedy szliśmy na religię, Żydzi szli do synagogi, Rusini do cerkwi, a Polacy do kościoła. Ludzie razem spędzali czas i nawzajem kultywowali swoje tradycje w Domu Ludowym. Każdy miał szacunek do swoich obrządków i religii. To była prawdziwa demokracja. 

- W 1939 roku ma Pani 9 lat, pamięta Pani dzień 1 września? 
- Piękne lato było tego roku. Wśród dorosłych wszyscy zaczęli mówić – wojna! Nie wiedzieliśmy jeszcze co nas czeka. Pamiętam niedzielę siedemnastego września, słoneczny i ciepły dzień. Wyszliśmy z kościoła po mszy, a na niebie ze wschodu na zachód leciały samoloty. Myśleliśmy, że Rosjanie idą Polsce na pomoc. W poniedziałek na drodze zobaczyłam trzech żołnierzy w szarych płaszczach, nie takich jak polska kawaleria, z długimi karabinami. Zaczęłam krzyczeć mamo! Kto to tam? A mama mówi: „Jesteśmy pod okupacją! Żeby Piłsudski żył to by nas uchronił”. Zaczęły się wywózki na Sybir, a w szkole zaczęli nas uczyć tylko po rosyjsku. 

- Jak ludzie zaczęli reagować na okupacyjną rzeczywistość? 
- Przed wojną niczego w sklepach nie brakowało, dwa tygodnie po, były puste półki. Żydzi przed swoimi sklepami rozkładali stoliki z czerwonymi flagami. Dziesięciu Polaków wywieziono na Sybir, żaden z nich nie wrócił. Zaczęły się tworzyć kołchozy. W folwarku obok wsi, mieszkali państwo Bogudzcy. Piękny majątek z pałacem, gdzie pracowało mnóstwo ludzi, przeważnie Rusinów. Pan Bogudzki podobno miał schowaną automatyczną snopowiązałkę, z której nie korzystał tylko dlatego, żeby ludzie mogli sobie zarobić. Kiedy wojsko rosyjskie chciało aresztować kułaka, wszyscy pracownicy folwarku solidarnie nie pozwolili na to. W spokoju mógł się spakować i wyjechać. Biednym i niepiśmiennym dawali władzę. Bogatych i inteligentnych wywożono za Ural. 

- W 1941 roku zmienia się front, na wschodnie ziemie wkracza armia niemiecka…
- U nas we wsi był Rabin, który specjalnie nie chował się przed nazistami. Modlił się i mówił: „Teraz przyszła ta godzina, krew na nas i na syny nasze”. W poniedziałek mama poszła na targ do Chorostkowa, miasteczka niedaleko od nas, skąd pochodziła. Tam większość sklepów prowadzili Żydzi. Akurat w tym dniu była akcja zbiórki ich wszystkich i wywozu. Wracając do domu mama zobaczyła, że za folwarkiem był wykopany ogromny dół. Wszyscy hebrajczycy stali w szeregu, a obok nich żołnierze z karabinami i psami. Nagle z tego szeregu, wyrwała się młoda Żydówka zostawiając dziecko, które biegło za nią. Strzelali do niej, a ona wbiegła w zagajnik. W tym miejscu zginęło około stu osób. Mama, widząc to wszystko, wróciła do domu przerażona. Zaczęły się także wywozy na tzw. roboty. Wywożono wszystkich młodych ludzi Rusinów, Polaków, bez znaczenia. Zapisano także moją starszą siostrę Jankę. Wiedzieliśmy wcześniej, że będzie „łapanka”. Tato kazał mi i siostrom się schować. O czwartej rano przyszło dwóch mężczyzn z pytaniem: „Gdzie są córki?”. Tato mówi, że nie wie i że nie ma ich w domu. Niemiecki żołnierz zamachnął się i go spoliczkował. Ojciec popatrzył się na niego i ze spokojem powiedział: „Jesteś w wieku, że mógłbyś być moim synem i policzkujesz mnie, tak jak kiedyś Chrystusa policzkowali”. Żołnierz popatrzył się na niego i odpowiedział po polsku: „Panie Czajkowski, ja to muszę zrobić, jak ja tego nie dokonam to oni ze mną to samo zrobią!”. Niemiec okazał się Ślązakiem, siostra poszła z nimi do transportu. W pewnym momencie jeden z Niemców kazał wrócić się jej do domu po rzeczy do ubrania, jak rodzice ją zobaczyli, kazali jej szybko uciekać. Często naszą bronią był różaniec w ręku, który kilkakrotnie nas wszystkich ocalił. 

- Oprócz okupacji okazuje się, że sąsiedzi dostają szansę na „samostijną Ukrainę”.
- W porównaniu do żołnierzy, czy to sowieckich czy niemieckich, banderowcy byli bezwzględni i przerażający. W 1943 roku wszystkich polskich mężczyzn wzięli na wojnę, mój ojciec był już starszy, więc został na miejscu. Wszystko zaczęło się od plądrowania domów. Pewnego dnia przyszła rano kobieta, która mówi, że w nocy przyszli do niej do domu. Jej córka schowała się pod piecem, ale w ostatniej chwili zamieniła się z matką. Myśleli, że dziecku nic nie zrobią. Zamordowali rodziców i dzieci, a ona siedziała cicho w kryjówce. Wujka, który był z nimi, przyczepili do łańcucha, na którym wcześniej był pies. Na żywo zdjęli z niego skórę. Banderowcy to nie byli tylko mężczyźni. Na plebanii, mieszkała siostra księdza. Pewnego razu kiedy pracowała w ogrodzie, przyszły kobiety i zaczęły się pytać: „Gdzie jest pani?”. Ta orientując się, że jej nie poznały powiedziała, że nie wie. Dwie ją pilnowały, a pozostałe ukradły wszystkie ubrania i drogocenne rzeczy. Przed wojną po ubraniu można było rozpoznać Polki. Zawsze eleganckie i schludne. Nocą podpalono folwark i zabudowania, łuna była nad całą wsią. Rodzice uznali, że nie śpimy już w domu wszyscy razem. Raz z moją młodszą siostrzyczką spałam u sąsiadki, która była Rusinką, ale wyszła za Polaka. Musiała coś wiedzieć wcześniej, jej brat był banderowcem. Naprzeciwko jej domu był młyn, mieszkali tam starsi już państwo i wróciła do nich córka z wnuczkiem, bo zięcia wzięli na wojnę. Rano wychodząc, patrzę i widzę, że w młynie drzwi i okna pootwierane. Zabili wszystkich, rodziców, Wandę i jej stryjenkę. Chłopczyk z młodszym bratem ukryli się w skrytce pod stołem, przykrytej dywanem. Mama powiedziała, że nie możemy tak żyć, musimy stąd uciekać. 

- Ze względu na własne życie, postanowiliście opuścić Kresy? Wiedzieliście Państwo gdzie jedziecie? 
- Pojechaliśmy do Chorostkowa, skąd pochodziła mama. Stamtąd mieliśmy jechać do Zamościa. My i pięć innych rodzin nie załapaliśmy się na transport. Musieliśmy czekać i mieszkać na stacji siedem tygodni. Ojciec i pozostali zbudowali budy, w których spaliśmy i czekaliśmy na nasz pociąg. Pamiętam, raz w nocy przyszli banderowcy, a my wszyscy uciekliśmy – każdy w swoją stronę. Bałam się wrócić, więc uznałam, że poczekam pod mostem do rana. Spotkałam tam moją siostrę, byłyśmy chociaż we dwie. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Pod koniec września przyjechał nasz kryty pociąg. Wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi, a tato powiedział, że powinniśmy zaśpiewać piosenkę. Mama zaczęła śpiewać: „Z tej biednej ziemi, z tej łez doliny …”. 

- Jak wyglądała Państwa podróż? Wiedzieliście gdzie jedziecie? 
- Mama w powiecie zapisała nas do Zamościa. Rodzice uznali, że to miasto, to polska kolebka. W trzy rodziny jechaliśmy jednym wagonem. Przejeżdżając Wisłę dotarliśmy do Krakowa, wtedy już wiedzieliśmy, że raczej do Zamościa nie dotrzemy. Do stacji dotarliśmy cali mokrzy. Ktoś mówił: „Chodźcie, Ameryka chleb daje z UNRY”. Byliśmy tak zmarznięci i przemoczeni, że nawet nikt nie miał siły pójść. W końcu z siostrą obie poszłyśmy i dostałyśmy dwa bochenki świeżego chleba. Byłam w szoku z tej radości. W Bytomiu, zatrzymali pociąg, bo zmieniły się tory. Postój trwał trzy dni. Na stacji podobno można było się przespać, oczywiście na słomie. Przeładowali nas i ruszyliśmy dalej w nieznane. Zobaczyliśmy ogromną rzekę - Odrę. Wjeżdżaliśmy do miasta ruin, gdzie odsłonięte były tylko tory do Wrocławia. W oknie widzieliśmy morze gruzów. Nie mieliśmy pojęcia gdzie jedziemy. Zatrzymaliśmy się w polu, niedaleko Bolesławca. Krzyczą: „Stop, pociąg dalej nie jedzie, wszyscy wychodźcie z wagonu”. 

- Dotarliście Państwo na miejsce i co dalej? 
- Wszyscy wyszliśmy z wagonu, ojciec zaczął robić budę. Musieliśmy jakoś przenocować. Mówią do nas: „Idźcie i szukajcie sobie domu, gdzie chcecie”. Nie znamy terenu, pozostałe rodziny to przeważnie same kobiety, mężczyźni byli na wojnie. Poszli, cały dzień ich nie było. Dookoła lasy, daleko do cywilizacji. Znaleźli miejscowość półtora kilometra od miasta. Rodzice znaleźli dom, w którym wcześniej mieszkał niemiecki leśniczy. Ojciec z tłumaczem poszedł i poprosił, żeby zrobili nam miejsce. Przez pierwsze tygodnie utrzymywała nas krowa. Z krową i kózkami wysłali mnie do domu, gdzie mieliśmy docelowo mieszkać. Przyszłam do obcego domu, gdzie jeszcze mieszkali niemieccy właściciele. Na drugi dzień dojechali rodzice z rzeczami. Przez jakiś okres mieszkaliśmy razem. Moja mała siostrzyczka Wandzia była w tym samy wieku co córka niemieckich właścicieli. Cały czas bawiły się razem, po roku nie potrzebowaliśmy tłumacza. Po półtora roku, przyszedł do ojca Niemiec i zapytał się czy mógłby ich odwieźć na stację. Mama uznała, że na drogę upiecze im chleb. Jedni się cieszyli, drudzy płakali ze wzruszenia. W latach osiemdziesiątych pod rodzinny dom, wtedy już do dorosłej siostry Wandy, podjechał samochód. Wysiadła kobieta, Niemka. Patrzyła się na moją siostrę i mocno się jej przyglądała. W końcu mówi: Wanda? Moja siostra ją poznała, mimo upływu lat, i mówi: „Anna Liz?”. Przywitały się jak rodzone siostry. 

- Czy po wojnie udało się wrócić Pani w rodzinne strony? 
- W 1979 roku córka uznała, że jedzie na Wschód. Bałam się puścić ją samą, mając w pamięci to wszystko co się tam stało. Dotarłyśmy do Kluwieńców, Wandzia była zachwycona powietrzem, wodą i krajobrazem. Ja przed oczami cały czas miałam strach i zamordowanych ludzi. W studni, oczami wspomnień, widziałam ciała Polaków. Patrząc na nóż, myślałam może nim ludzi cięli. Wszystko zaczęło mi się przypominać. Po naszym domu nie było śladu. Został tylko kościół, w sumie to ruina. Komunizm mocno wrósł się w moje rodzinne strony. Więcej już nigdy tam nie wróciłam. Wolałam zostawić wspomnienia z dzieciństwa w spokoju. 

- Jak znalazła się Pani w Paczkowie? 
- Do Paczkowa przyjechałam z mężem i dziećmi w 1964 roku. Mąż pracował w okolicach. Tutaj się osiedliśmy całą rodziną. Dostaliśmy mieszkanie, w którym mieszkam do dzisiaj. 

- Czy lubi Pani nasze miasteczko? 
- Jestem już w takim wieku, że wiele nie potrzebuję. Mam blisko przychodnię i kościół. Mam blisko siebie wnuki i prawnuki. Jestem tutaj szczęśliwa. 
- Bardzo dziękuję Pani za udzielony wywiad i chęć podzielenia się swoimi wspomnieniami. Życzę Pani dużo zdrowia i samych pogodnych dni.# 

Aktualizacja: 28/05/2024 08:48

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Andrew - niezalogowany 2024-05-26 11:18:43

    Uśmiechnięta polska .

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Anonim - niezalogowany 2024-05-26 11:21:37

    Frajerzy ci co głosowali na Tuska , kolejny raz zrobieni w chuja patrz zero realizacji obietnic.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    wandzior zestefaniony - niezalogowany 2024-05-26 14:23:51

    Tym wpisom wyżej pogratulować bezmyślności na najwyższym poziomie. Sięgnęli dna!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    KOT - niezalogowany 2024-05-26 14:36:50

    BANDEROWCÓW PO WOJNIE POWINNO SIĘ WYBIĆ CO DO NOGI. TO BYLI DDWIANCI.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Siara - niezalogowany 2024-05-26 17:48:25

    Nie no ukraińcą trzeba pomóc. Ja bym im pomógł z całego serca... Taka pomocą jak oni nam w 1943.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    J...c lewactwo! - niezalogowany 2024-05-26 18:52:46

    Zobaczcie sobie co robią dzieci startych komunistów a co robią dzieci ludzi którzy włączyli o wolną Polskę? Patrz rodzina Woźniak czerwonych komunistów! I zastanówcie się czy taki Woźniak jak będzie wojna będzie walczył z nami o nasz kraj ? Taki pyszałek ,egoista Woźniak pierwszy będzie spierdalał i was zostawi,bo nie ma jaj ,ani między jajami też nić nie ma!!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jacek - niezalogowany 2024-05-26 23:28:37

    Przejęzyczenie ?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Roman. - niezalogowany 2024-05-26 23:29:55

    Toxic.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    obs - niezalogowany 2024-05-27 03:35:47

    O tak! Oooo tak! Przed wojną to Polki były eleganckie! Dopiero teraz się spospolitowały i wyglądają jak karykatury kobiet, jak lumpy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Franek - niezalogowany 2024-05-27 08:11:35

    Emerytura.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Franek - niezalogowany 2024-05-27 08:11:58

    Emerytura.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Franek - niezalogowany 2024-05-27 08:15:55

    Emerytura.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Wanda - niezalogowany 2024-05-27 08:32:15

    Babcia moja z Wolynia zawsze powtarzała to samo

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Polak - niezalogowany 2024-05-27 08:45:23

    Wspaniały artykuł. Musimy nie zapominać że na wschodnich terenach Polski wymordowano tylu rodaków. Doprowadziła do tego nienawiść bolszewików do Polaków za ro 1920.Podburzanie Ukrainców przeciwko Polakom. Tak własnie działa aparat Sowiecki,A dzisiaj Rosyjski.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Prawda - niezalogowany 2024-05-27 10:32:46

    Fakty i wydarzenia to fakt trzeba o nich pamiętać i prawdę przekazywać. Pani starsza mówi,że sowieci byli lepsi. Pytam w czym w zabijaniu? Oni też mordowali,gwałcili,kradli i mordowali i teraz też to robią na Ukrainie. Mordują niewinne dzieci kobiety ludzi starszych i innych obywateli. Pamiętać to trzeba o wszystkich takich sytuacjach gdzie i jak mordowali Ukraińcy,gdzie Niemcy,a gdzie Rosjanie. Polacy nie mieli lekko. Też znam to z opowiadań mojej mamy,która tam mieszkała a po wojnie trafila na ziemię woj.opolskiego. U od razu kołchozy,a jak ktoś się nie zapisał był prześladowany. Był prześladowawny w swoim kraju,że nie popierał komunistow i PZPR. A co robili w Polsce Rosjanie i wojska radzieckie? Pani starsza ma żal i trzeba przyznać jej rację ale zapytam dlaczego w swoim wolnym kraju Polsce zabijano,mordowano ludzi młodych? Przykład Starego Grodkowa i batalionu żołnierzy Bartka! Młodzi ludzie 17,18,20 i więcej lat. Kwiat polskiej młodzieży. A Witold Pilecki. A Danuta Siedzikowna ps.Inka,?Itp,itd Pamiętajmy o nich,o naszych bohaterach,którzy życie oddali aby Polska była w końcu wolnym krajem. Nie siejmy nienawiści nie dzielmy Polaków jak zrobił to Donald Tusk i PO. Skończmy to!!!? Bóg Honor Ojczyzna.Polska!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Wróć do