
Hanna Stelmakh wraz z trzyletnią córeczką od kilku miesięcy mieszka w Nysie. Żeby wydostać się z okupowanego przez Rosjan Berdiańska, miasta położonego nad brzegiem Morza Azowskiego, w którym mieszkała ze swoją rodziną pokonała 1800 km. – W Ukrainie miałam dobrą pracę, dobre życie, a teraz w naszym mieszkaniu mogą zostać osiedleni Rosjanie lub ludzie podlegli Putinowi – mówi ze łzami w oczach.
Zaatakowani w pierwszych godzinach wojny
Pani Hanna jest osobą rozlegle wykształconą i obytą. Jest magistrem nauk politycznych i dziennikarstwa, pracowała jako dziennikarka w pozarządowych organizacjach, w szeroko pojętym marketingu politycznym. Była asystentką i rzeczniczką mera. W związku ze swoją pracą była już w Polsce dziesięć lat temu podczas wizyty grupowej poznając pracę samorządów największych polskich miast. – W Ukrainie miałam dobrą pracę, dobre życie, ale wszystko skończyło się w jednym momencie – opowiada.
Atak na Berdiańsk miał miejsce już nad ranem 24 lutego, a więc w momencie, gdy Putin zaatakował Ukrainę. - Mąż jest kierowcą w transporcie międzynarodowym. Wojna zastała go poza Ukrainą – w Polsce. Już miał umowę o pracę i nie mógł wrócić. To my dojechałyśmy do niego, ale niewiele brakowało….
Przez dwa tygodnie pani Hanna z małą córeczką mieszkały pod okupacją. - W piwnicach były schrony. Najwięcej alarmów było w nocy i rano, a więc nie było możliwości zaznać snu. Moja córeczka bardzo to przeżywała. Ten huk wywołał u niej traumę. Nie było ani chleba, ani gazu, prąd był od godz. 18.00 do rana. Miałam możliwość wyjechać do Polski samochodem z obcymi ludźmi, którzy zgodzili się nas zabrać, ale wojsko rosyjskie okrążyło miasto i nie pozwoliło na to. Potem zgodzili się na stworzenie korytarza humanitarnego i wtedy zabrałam tylko to, co było pod ręką - dokumenty, trochę ubrań. Na nic innego nie było przecież miejsca. W mieszkaniu zostawiłam cały dorobek życia - opowiada.
Wyjazd, a więc możliwość ratowania siebie i dziecka z jednej strony był ulgą, a z drugiej rozdzierał pani Hannie serce. - Na terenie okupowanym została moja mama i tata. Są chorzy i nie byliby w stanie przejechać takiej odległości. Mam z nimi cały czas kontakt, ale raz, dwa razy w tygodniu, bo nasze miasto jest strefą okupowaną przez Rosjan i tam jest ich sieć komórkowa.
Dodajmy, że Berdiańsk leży ok. 70 km od Mariupola – miasta – symbolu, w którym wojska rosyjskie zabijają bezkarnie cywilów.
Pani Hanna wraz z córką jechały do Polski pięć dni - łącznie 1800 km docierając po tym czasie do Opola. Na pytanie, dlaczego właśnie do Opola pada zaskakujące, ale i wzruszające tłumaczenie. - Kolor żółty i niebieski to barwy zarówno Opola jak i Ukrainy. Tylko tyle i aż tyle. Znaleźliśmy to w internecie. W Opolu nie było jednak dla nas mieszkania. Była późna godzina, bo ok. 21.00. Dowiedzieliśmy się, że w Nysie jest ksiądz, który może przyjąć Ukraińców. Pojechaliśmy więc do Nysy i rzeczywiście przygarnął nas i zabrał do siebie ksiądz Piotr Śnigórski z parafii św. Franciszka. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. W Nysie bardzo nam się nam podoba – niewielkie, ale przytulne miasto. Razem z nami mieszka też pani z Charkowa, która niestety nic nie widzi i pomagam jej przy podstawowych czynnościach. Pomagam też w kuchni, na podwórku. Od dwóch tygodni chodzę na lekcje języka polskiego. Bardzo dziękujemy za taką możliwość pastorowi Bartkowi Roblowi, bo znajomość języka bardzo pomaga w życiu – opowiada dalej pani Hanna.
Dodajmy, że nasza rozmówczyni ma wyjątkowe zdolności językowe, bo po dwóch tygodniach nauki mówi bardzo dobrze w naszym języku. - Kiedy przyjechałyśmy do Polski mąż jeszcze przechodził szkolenie, wyrabiał wymagane dokumenty i dopiero dwa tygodnie temu pojechał przyuczać się do kursów na terenie Europy Zachodniej. Obecnie nie możemy niczego planować, bo nasza ojczyzna jest ogarnięta wojną. Na razie to ja szukam pracy. Poza tym w każdą środę spotykam się z innymi Ukraińcami, którzy tutaj przebywają. To spotkania kilkudziesięciu osób. Pomagamy sobie nawzajem - ci bardziej zaradni, z lepszą znajomością języka tym, którzy jeszcze nie znają polskiego w komunikatywny sposób. Moja córka chodzi do przedszkola. Podoba się jej, ale jeszcze nie może się do końca porozumieć z dziećmi - dodaje.
Miasto pod okupacją
Pani Hanna cały czas jest myślami ze swoją rodziną mieszkającą w okupowanym mieście. A jest to miasto pod pełną rosyjską okupacją. - To straszne co tam się dzieje! Rosjanie mówią, że jeżeli Ukraińcy nie będą od 1 września wysyłać swoich dzieci do rosyjskich szkół to dzieci będą im zabierane i wysyłane do Doniecka, a oni będą pozbawiani praw rodzicielskich! W aptekach nie ma leków, albo są prymitywne rosyjskie i bardzo drogie. Port jest zniszczony jak i niektóre budynki. Nasze miasto jest zamknięte - nie mogą tam przyjechać ludzie z zewnątrz, ale i transportów humanitarnych nie chcą wpuszczać. Każdy ruch ludzi odbywa się tylko za pomocą przepustki. Wszyscy siedzą w domach, nie mogą wyjść. Ani zakłady pracy, ani duże sklepy nie funkcjonują. Nawet szpitale pracują połowicznie, bo nie ma personelu – relacjonuje pani Hanna. Kiedy przechodzi na temat mieszkań z jej oczu płyną łzy. - W Ukrainie mieliśmy wszystko i nagle… nie mamy nic. Rosjanie okradają mieszkania. Przychodzą pod drzwi, dzwonią, a jeśli nikt nie otwiera wyłamują je i przydzielają to mieszkanie innym ludziom. Od sąsiadów dowiedziałam się, że do naszego mieszkania też już dzwonili. Nawet nie chcę myśleć o tym, że ktoś jest w naszym mieszkaniu, przegląda i korzysta z naszych osobistych rzeczy, przywłaszczył sobie to na co my pracowaliśmy. W mieście głównie zostały starsze osoby, które nie były w stanie pokonać trudów podróży oraz prorosyjscy Ukraińcy. Nie jest ich dużo, ale jednak są. Przyjeżdżają też ludzie z Rosji - na gotowe, zagarnąć dorobek takich rodzin jak moja.
Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Sympatyczna osoba. Stowarzyszenie Tarnopolan o którym pisano niedawno powinno ją zaprosić na kolejne swoje spotkanie.
A jak Ukraińcy mordowali Polaków to iż o tym nikt nie pamięta to te same rodziny ich dziadkowie to tak jak rusccy
Posłuchaj przemądrzalcu o Historii trzeba pamiętać tylko zrozum to że jak Ukraińcy nie usuną zęby Putinowi to będziesz miał rosyjskie czołgi przy granicy polskiej i podejrzewam że takie leszcze jak ty drobne krzykacze zamiast walczyć za swój kraj będą patrzeć gdzie tu spier....ć !!!!
Sami nas mordowali ukraińskie nasienie
@Polak - niezalogowany Na wybijaniu zebow Rosjanom nie jeden Napoleon i Hitler sie poparzyli wiec nie przesadzaj z ta geopolityka. Prowadz sprawy swoje odpowiednio i nie staraj sie zyc kosztem innych spoleczenstw to bedzie dobrze
Punkt dzięki za przemądrzałe rady ale myśl realnie na dzisiejsze czasy a nie wypisuj swoich wypocin.