
W ubiegłym tygodniu jubileusz (!) 70–lecia istnienia świętował nyski chór „Hosanna”, który od 1993 roku działa pod dyrekcją dr. Mariusza Drożdżala. Święto oczywiście chórzyści uczcili śpiewem zapraszając miłośników muzyki na koncert do kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej w Nysie. Jubileusz był także okazją do wielu wspomnień.
Chór „Hosanna” został utworzony przez werbistę ojca Alfonsa Boniewicza, który podjął taką decyzję piastując funkcję proboszcza w kościele św. Jana. – Od początku był to chór przykościelny, a jak wiadomo nie były to najlepsze lata na tego typu działalność – na działalność chóru katolickiego – mówi dr Mariusz Drożdżal, który z okazji jubileuszu „Hosanny” wraca do początku chóru. - Najpierw była to garstka ludzi, a potem chór rozrastał się. Z chwilą, gdy ojciec Alfons przeniósł się do kościoła pw. MBB również przeniósł się tam chór.
Ojciec Boniewicz zmarł w maju 1992 roku w Nysie do ostatniej chwili prowadząc „Hosannę”, która oczywiście uczestniczyła w ostatnim pożegnaniu swojego założyciela. Dla chórzystów odejście ojca Boniewicza było wielkim ciosem. Na szczęście w tym bólu znalazła się osoba – chórzystka Ewa Wróblewska, która podjęła się trudnego zadania kontynuacji pracy chóru i przez rok taką funkcję sprawowała. Przez kilka miesięcy „Hosanna” działała także pod kierownictwem Krystyny Groszkowskiej-Drożdżal. To wtedy nyski chór wyjechał na tournée po Ukrainie. Po powrocie znowu przez kolejne pół roku chór był prowadzony przez Ewę Wróblewską.
O „Nieszporach Boliwijskich”
W latach 1691-1767 misjonarze jezuiccy komunikowali się poprzez muzykę z plemieniem indiańskim Chiquitos na terenach dzisiejszej Boliwii. Jedynie dwie pierwsze części zostały napisane przez ówczesnego misjonarza jezuickiego – o. Domenico Zipoli, a pozostałe części, najprawdopodobniej, przez anonimowych Indian, którzy w bardzo krótkim czasie (jak wynika z zapisków ówczesnych jezuitów) zapoznali się skutecznie z nutami, instrumentami i zasadami komponowania utworów. Mnóstwo utworów na chór i orkiestrę z tamtych czasów odkrył na przełomie lat 70 i 80 ubiegłego wieku o. werbista prof. Piotr Nawrot. Uszkodzone miejsca nut zrekonstruował, a następnie opracował i wydał drukiem. Oprócz tego już od wielu lat organizuje, jako dyrektor artystyczny, w Santa Cruz de la Sierra (Boliwia) Międzynarodowe Festiwale Muzyki Indian ”Misiones de Chiquitas”. Praca jego została szybko doceniona i nagrodzona m.in. wysokimi odznaczeniami Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i niektórych państw Ameryki Południowej. Ponadto o. Nawrot jest stałym wykładowcą na kilku uniwersytetach europejskich, m.in. na UAM w Poznaniu.
Za ojcem Michałem Studnikiem
W 1993 roku pojawiła się perspektywa wyjazdu na tournée do Włoch, której zwieńczeniem miała być wizyta w Bazylice św. Piotra i udział w mszy św. z Janem Pawłem II. Podczas liturgii chór „Hosanna” śpiewał przed Ojcem św. Wówczas dyrygentem „Hosanny” był już dr Mariusz Drożdżal, ponieważ obie panie – z przyczyn osobistych - nie mogły kontynuować prowadzenia zespołu. Spotkanie ze świętym Janem Pawłem II było jednym z najważniejszych wydarzeń w długiej historii nyskiego chóru. – Podczas tej pamiętnej mszy śpiewał jeszcze jeden polski chór. Przypominam sobie, że Ojciec święty podziękował nam za oprawę muzyczną. My na zakończenie zaśpiewaliśmy przejmującą pieśń: „Tam w niebie ojczyzna jest ma”, na którą Ojciec święty zwrócił uwagę. Ta pieśń oczywiście nadal jest w naszym repertuarze… - dodaje Mariusz Drożdżal.
Które wydarzenie z życia chóru było najważniejsze – wyjazd, nagroda…? - Wyjazdów było mnóstwo i każdy zostawił coś w pamięci i sercu. Byliśmy zaproszeni jako gość specjalny na Festiwal Muzyki Odnalezionej w Tarnowie. Zainaugurowaliśmy ten międzynarodowy, przygotowany z wielkim rozmachem festiwal i było to dla nas ogromne przeżycie. To był koniec lat 90. Kilka lat później - również w Tarnowie - zdobyliśmy drugą nagrodę na Festiwalu Muzyki Sakralnej. To było wielkie zaskoczenie i wyróżnienie - dostrzeżenie nas, chociażby na tle chórów uniwersyteckich. Dla mnie osobiście ważnym wydarzeniem było uczestnictwo „Hosanny” w moim koncercie doktoranckim na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Na tamten czas, a było to w 2018 roku byłem najkrócej doktoryzującym się - od złożenia dokumentów do obrony minął dokładnie rok. Chór „Hosanna” znakomicie mi w tym pomógł. To były piękne chwile… - dodaje Mariusz Drożdżal
Aby dojść do tak wysokiego poziomu, który reprezentuje dziś „Hosanna” potrzebna jest wytrwała praca. - Spotykamy się dwa razy w tygodniu na dwie godziny – kontynuuje dyrygent. - Stały trzon chórzystów stanowi 35 - 40 osób. W okresie, w którym prowadzę chór jego członkami było ok. 50 osób, a w całej historii myślę, że ok. 200. Niektórzy śpiewają krócej – 5 lat, inni dłużej - 10-15 lat, bo muszą zrezygnować z przyczyn osobistych, czy zdrowotnych. Pozostaje jednak miłość do muzyki. Dodam, że w latach 60 i 70 chór liczył ok. 50 osób. Ludzie garnęli się wówczas do tego typu wspólnot. Nasze obecne próby są profesjonalne. Rozpoczynają się od rozśpiewki, ćwiczeń emisyjnych, artykulacyjnych, technicznych… - wylicza Mariusz Drożdżal, który jest profesjonalnym muzykiem. Sami chórzyści są jednak wyłącznie amatorami. To jeszcze bardziej sprawia, że „Hosanna” jest niezwykłym zjawiskiem – nieustannie przez 70 lat chcą w nim występować amatorzy, którzy kochają muzykę i wykonują ją na bardzo wysokim poziomie. – Myślę, że takich chórów jak „Hosanna” w Polsce jest niewiele – można je zliczyć na palcach jednej ręki – dodaje Mariusz Drożdżal.
A jak rozpoczyna się praca nad nowym utworem? - Znamy się tak długo, że wiem co będzie moim chórzystom odpowiadało. Zasada jest taka, że nie wybieram ani arcytrudnych utworów, ani takich, których będą w stanie nauczyć się w ciągu pięciu minut. Staram się, abyśmy przy każdym nowym utworze coś zyskali. Utrzymuję kontakt z ojcem prof. Piotrem Nawrotem, który na co dzień pracuje w Boliwii, ojcem Michałem Studnikiem, którzy starają się podsunąć mi kolejne propozycje. Repertuar w dużej mierze jest też efektem moich własnych poszukiwań. Dzisiejsze zasoby internetu są tak bogate, że nie ma z tym żadnego problemu - biblioteki na całym świecie są otwarte. Pracę nad nowym utworem rozpoczynamy od oczytania literalnego tekstu i jego przetłumaczenia. Najczęściej śpiewamy po łacinie, chociaż mamy dużo utworów w języku polskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim, ukraińskim, ale także w bardzo wielu językach afrykańskich, np. suahili, czy w języku Zulusów – wylicza dyrygent.
Na swój jubileuszowy koncert, który odbył się niedawno w kościele pw. MMB w Nysie chórzyści wybrali „Nieszpory Boliwijskie” (informacja o dziele obok). – Nasz wybór był jasny. Po pierwsze „Nieszpory” są związane z ojcami werbistami. Prof. Piotr Nawrot dokonał arcytrudnego zadania i odtworzył te utwory z mocno zniszczonych manuskryptów przedstawiając to nielicznym chórom. My otrzymaliśmy je bodajże jako drugi chór w Polsce. Chcę również podkreślić cudowny występ solowy pani Alicji Stupaczuk, który był potwierdzeniem jej talentu i wielkiego zamiłowania do muzyki sakralnej. Zaprosiliśmy także naszą wieloletnią fankę Marysię Ruszecką, która również zaprezentowała swoją wrażliwość muzyczną i przywiązanie do „Hosanny”. Nasza przyjaźń trwa od pamiętnego koncertu kolęd i pastorałek w nyskim muzeum. Kiedy zapytałem wówczas kto z widowni chciałby zaśpiewać z nami kolędę Marysia - jako kilkuletnie dziecko - jako jedyna z wielką śmiałością zdecydowała się na wspólny występ – wspomina z uśmiechem dr Drożdżal.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie