
- Jeszcze niespełna dwa tygodnie temu z obu kominów unosił się siwy, drapiący dym. W ubiegłym tygodniu rozebrano jeden komin. Jednak boimy się, że drugi nadal będzie kopcił i nas truł – skarży się Ewa Jędrzejewska, mieszkanka jednego z budynków sąsiadujących z odlewnią żeliwa „Max” przy ulicy Piłsudskiego w Nysie.
Problem dymiących kominów odlewni żeliwa „Max” poruszany był w mediach wielokrotnie. Temat jednak powraca jak bumerang. Mieszkańcy nadal skarżą się na uciążliwy, ale przede wszystkim trujący, jak mówią dym, który wchodzi im do mieszkań i nie pozwala normalnie funkcjonować. Odlewnia od dłuższego czasu utrudnia życie mieszkańcom. Ewa Jędrzejewska, która poprosiła naszą redakcję o interwencję w tej sprawie mówi, że przez takie sąsiedztwo notorycznie choruje ona i jej rodzina. - W sąsiedztwie odlewni mieszkam od lat sześćdziesiątych. Od ponad trzech lat odlewnia kopci bardzo intensywnie. Przetapiają tam żeliwo, więc oczywiste jest, że dym, który wydostaje się na zewnątrz jest toksyczny i wpływa negatywnie na nasze zdrowie. Często źle się czuję, łapię zapalenie oskrzeli, gardła i uszu. Mam chore zatoki. Cierpię z powodu stanów ropnych. W nocy nie mogę spać, bo się duszę. Mam alergię na ten dym. Lekarz mówi, że wszystkie te przypadłości biorą się z tego ciągłego podtruwania nas. Mój syn i mąż też często chorują. Z odlewni dymi się trzy razy w tygodniu. Wtedy dym wdziera nam się do mieszkania. Na podwórku jest tak siwo, że nie widać sąsiedniego budynku – podkreśla pani Ewa. Trzy lata temu media interweniowały w tej sprawie. Wówczas władze firmy zapewniały, że rozwiążą problem. Miała powstać instalacja filtrująca spaliny. - Trzy lata temu była telewizja. Pisano o tym problemie w naszych lokalnych gazetach. Mówiliśmy, że nas podtruwają. Obiecali, że przestaną dymić. Niestety słowa nie dotrzymali. Mija trzy lata i dalej kopcą. Martwimy się o nasze zdrowie, ale przede wszystkim o zdrowie naszych dzieci. Przecież ten dym jest rakotwórczy. W naszej kamienicy mieszka trzynaście rodzin i wszyscy na tę odlewnię narzekają. Z niecierpliwością czekamy, aż coś wreszcie się zmieni – mówi nasza czytelniczka.
Poprosiliśmy o zajęcie stanowiska w tej sprawie władze odlewni żeliwa „Max”. Po otrzymaniu odpowiedzi wrócimy do tematu w kolejnych wydaniach „Nowin”.
Na zdj. Ewa Jędrzejewska mówi, że w sąsiedztwie odlewni żeliwa nie da się normalnie mieszkać
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie