
Kilka tygodni temu opublikowaliśmy reportaż o Danucie Jurzynie, właścicielce gospodarstwa agroturystycznego „Czarkowice Młyn”, która po wybuchu wojny przyjęła pod swój dach kilkadziesiąt osób z Ukrainy. Niedawno była też z pomocą i w odwiedzinach u swoich gości, którzy wrócili do kraju ogarniętego wojną. Teraz pani Danusia wraz z zaprzyjaźnionym ukraińskim małżeństwem – Irą i Maxem – przygotowuje kolejny transport, który jeszcze przed świętami ma dotrzeć na tereny wschodniej Ukrainy, gdzie od wielu miesięcy ludzie żyją w skrajnej biedzie, a teraz w zimnie.
Max i Ira mieszkają w Prudniku z trójką swoich dzieci. Przyjechali do Polski w pierwszej połowie marca z Hostomelu koło Buczy. Ich mieszkanie zostało całkowicie zniszczone, więc póki co nie mają do czego wrócić – w Polsce mieszkają i pracują, a ich dzieci chodzą tutaj do szkoły. Od razu po przyjeździe wiedzieli, że będąc tutaj muszą pomagać rodakom, którzy zostali w ojczyźnie i każdego dnia walczą o przetrwanie – zwłaszcza teraz, gdy rozpoczyna się zima.
Jeśli ktoś z naszych czytelników chciałby dodać swoją cegiełkę pomocy do przygotowanego transportu podajemy numer telefonu do Danuty Jurzyny – 790 539 164.
Max organizuje transporty humanitarne. Gromadzona pomoc pochodzi także od Ukraińców, którzy mieszkają w Polsce i którzy chcą przekazać dary dla swoich rodaków. Misja Maxa jest bardzo niebezpieczna - dojeżdża do Kijowa, a stamtąd wyrusza w głąb kraju na ok. 5 dni. Tydzień temu wrócił z kolejnej – piątej już wyprawy. - Docieraliśmy do terenów, gdzie od początku wojny jeszcze nikt nie dotarł – opowiada. - To co widzieliśmy poruszy najtwardsze serca – dziecko, które płakało z radości, bo dostało od nas czekoladę. Dorośli ludzie, którym dawaliśmy chleb, także płakali, bo pół roku nie czuli i nie jedli chleba, te kolejki po pomoc, którą przywieźliśmy… Duża część z nich żyje od miesięcy w piwnicy, bo domów już nie mają. Ci ludzie po prostu żyją na froncie – dodaje.
Max i Ira powtarzają to co słyszymy w codziennych przekazach medialnych – na Ukrainie nie ma ogrzewania, wyłączany jest prąd. – Teraz w większych miastach elektryczność jeszcze jest przez kilka godzin dziennie, ale do końca grudnia na całym terenie już jej nie będzie - stwierdzają. - A we wsiach na wschodzie, do których docieramy już niczego nie ma. Tymczasem jest już zimno, będzie jeszcze zimniej, więc tym ludziom potrzebne jest wszystko co pozwoli im przetrwać najbliższe miesiące.
– Liczymy też na wsparcie ludzi dobrej woli z naszego terenu – dodaje Danuta Jurzyna. - Potrzebne są m.in. piece typu kozy. U nas takie piece kosztują ok. 1 tys. zł a więc sporo.
- Tymczasem na Ukrainie są kowale, którzy chcą za darmo wykonywać takie piece tylko trzeba kupić materiał – wtrąca Max. - Wtedy koszt takiego pieca – samoróbki wynosi 150 zł. Zresztą co ludzie dobrego serca nam przekażą - to dostarczymy potrzebującym.
W czasie naszej rozmowy Max pokazuje kolejne filmiki i zdjęcia wykonane podczas swoich pięciu wyjazdów humanitarnych – długie kolejki ludzi czekających po dary, leje i gruzy po bombardowaniach, biedę, płaczących ze wzruszenia ludzi, ale i takich, którzy pomoc przyjmują z wielkim uśmiechem. Na kolejnym Max modli się z mieszkańcami, a na sąsiedniej ulicy bomba trafia w kolejny budynek. Max pokazuje film zbombardowanego rosyjskiego autobusu ze zwłokami rosyjskich żołnierzy. - Obok tego żyją dzieci, one na to patrzą, bo tych ciał nikt nie zabiera….
- Dajemy sobie trzy tygodnie na zebranie pomocy. Naszą podróż planujemy ok. 14 grudnia. Max straszy mnie, że grudniowy transport będzie ostatni, że do wiosny nie będzie można dotrzeć na wschód, bo wojna jeszcze bardziej się zaostrzy – dodaje pani Danusia.
- Nasz prezydent mówi, że kto ma możliwość wyjechania z kraju niech to zrobi, bo walki będą coraz cięższe i oczywiście zima… - dodaje Max.
Lista potrzeb jest długa. To wszystkie produkty, które pozwolą przetrwać zimę – od rękawiczek i skarpetek, poprzez leki, bieliznę termiczną, ciepłe ubrania, świece, zapałki, zapalniczki, latarki, powerbanki, środki higieny, baterie, kuchnie i piece gazowe, agregaty prądotwórcze, w których można byłoby wykorzystać paliwo do diesla.
Agnieszka Groń
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Za Balcerowicza Polacy też płakali.
Ja widziałem wczoraj w domu chleba starsza osobę ze łzami w oczach, musiała kupić wczorajszy. Za te same pieniądze mimo fikcyjnych doplat może kupić coraz mniej produktów.