
Grzegorz Tlałka - 23-letni absolwent nyskiego "Carolinum" pochodzący z Nysy. Aktualnie studiuje dziennie socjologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Poza uczelnią pracuje w banku i mieszka we Wrocławiu.
"Nowiny Nyskie"- Czym się aktualnie zajmujesz?
Grzegorz Tlałka - Długo mógłbym wymieniać. Poza uczelnią, pracą, podróżami, zdjęciami i śpiewaniem zostaje mi niewiele czasu. Doba ma tylko 24 godziny, ale na spanie zawsze znajdę czas (śmiech).
- Jak wspominasz naukę w nyskim "Carolinum"?
- Okres liceum to wyjątkowy czas dla każdego młodego człowieka, a ja swoją szkołę wspominam bardzo dobrze. To tam stawiałem pierwsze kroki na scenie. Poznałem mnóstwo ludzi, z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt, a co najlepsze - z niektórymi nawet współpracuję. To były świetne czasy, brakuje mi tego klimatu, który tam panował, a może nadal panuje. Często wspominam nauczycieli, bo bardzo dużo mnie nauczyli i przede wszystkim pokazali jak mogę patrzeć na świat. Dało mi to dużą odwagę do realizacji tego co teraz robię. Najważniejsze jest to, że czułem od nich wsparcie w każdej chwili, wiedziałem, że wystarczy się do nich zgłosić i na pewno pomogą. Między sprawdzianami i nowymi tematami na lekcjach działo się też dużo w moim życiu pozaszkolnym, więc głównie kojarzy mi się to z "Carolinum". W trakcie nauki zacząłem pracować jako model, bo wtedy pierwszy raz wystąpiłem w kampanii u Łukasza Jemioły. Pierwszy raz też śpiewałem swoje autorskie piosenki, dużo tańczyłem i udało mi się nawet spróbować swoich sił w roli konferansjera na kilku wydarzeniach. Dziękuję pani Michalinie Matuszczak, bo to ona jako pierwsza we mnie uwierzyła.
- Pamiętam, że już od gimnazjum interesowałeś się tańcem, czy nadal robisz coś w tym kierunku?
- Taniec to fajna przygoda i umiejętności, których się nie zapomina. Jednak na tym etapie życia pozostaję królem parkietu jedynie na imprezach (śmiech). A tak poważnie to na razie zrobiłem przerwę, ale nie mówię, że do tego nie wrócę. Bo to taniec tak naprawdę oswoił mnie ze sceną i dzięki niemu poznałem wielu ciekawych ludzi.
- Skąd wziął się u Ciebie pomysł na modeling?
- To był zupełny przypadek. Zostałem zaczepiony na ulicy, a potem wystąpiłem w kampanii, o której wcześniej wspominałem. Sesja z jednym z czołowych polskich fotografów to było niesamowite przeżycie, stylistka z VOGUE i profesjonalny Beauty team. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak w filmach. Brałem też udział w modowym video blogu dla galerii Wroclavia. Na casting wypchnęli mnie znajomi i miało to być trochę dla żartu, a okazało się, że wygrałem. Przez rok zdjęcia i filmiki ze mną ukazywały się na oficjalnych portalach społecznościowych galerii. Na tym etapie życia nie robię tego zawodowo, gdyż wybrałem inne priorytety. Uważam, że najpierw wykształcenie, a potem zobaczę co przyniesie mi los. Chociaż można powiedzieć, że każdy kto posiada konto na Instagramie jest trochę modelem i to jest w tym wszystkim najlepsze!
- Jak wspominasz swój, co prawda krótki udział w programie telewizyjnym "Top Model"?
- Idąc na pierwszy casting wyobrażałem sobie, że jako chłopak z Nysy mogę wszystko. Życie jednak szybko zweryfikowało te wyobrażenia i okazało się, że telewizja to duża machina, z której nie do końca zdawałem sobie sprawę. Śmieszny, a w zasadzie bardzo miły jest fakt, że pomimo, iż w telewizji wystąpiłem tylko "kilka chwil" zostałem zasypany wiadomościami od znajomych i nieznajomych.
- Jak wygląda przygotowanie do takiego programu?
- Ja poszedłem zupełnie naturalnie, wierzyłem że naturalność zawsze się obroni. Usłyszałem wtedy od Marcina Tyszki, że "ta twarz może wiele, ale polecam częściej odwiedzać siłownię" (śmiech).
- Jak wyglądają castingi?
- Zwykle castingi zaczynają się wcześnie rano. Mnóstwo ludzi z produkcji kieruje tłumem i ustala zasady. Pamiętam jak zaczął się casting, bo włączyli kamery, kilka ujęć, uśmiech i wchodzisz do studia. Tam dostajesz numer, który naklejasz w widocznym miejscu na swoim ciele i wypełniasz kartę castingową, którą dostajesz w komplecie. Następnie zaczynają się castingi przed produkcją
lub jurorami. Z tłumu wyłaniane są najbardziej charyzmatyczne osoby, dostają zaproszenie do jurorów i ja trafiłem do pana Marcina Tyszki. Mnóstwo ludzi, kamery, wiele marzeń, nowe relacje - to trzeba przeżyć, nie da się tego opisać słowami.
- Czy chciałbyś jeszcze raz spróbować swoich sił w programie?
- Wciąż nie zaprzyjaźniłem się z siłownią, którą tak sugerował mi Marcin Tyszka (śmiech). A tak serio, to nauczyłem się nie mówić nigdy. Po tych doświadczeniach wiem, że to jest świat, w którym dobrze się czuję, ale to chyba jeszcze nie był ten czas. Wierzę, że wszystko w życiu jest po coś i ta przygoda była mi potrzebna. Uważam, że lepiej spróbować niż mieć poczucie, że zawsze się czegoś chciało, a nie spróbowało. Nie wiem czy zdecyduję się na ponowny udział w programie "Top Model", na pewno znalazłbym inne, które również mnie interesują.
- Czy masz jakieś rady dla osób, które chciałyby spróbować zrobić coś w modelingu?
- Jedyna moja rada jest taka, że jeżeli o tym marzysz to zrób to. Życie samo zweryfikuje czy to jest dobry moment. Wiele osób już na starcie daje sobie szlaban na spełnianie marzeń. Często jest tak, że zarówno spełnione marzenie, jak i to niespełnione generuje kolejne marzenie...
- Kiedyś wspominałeś mi o tym, że dodatkowo pracujesz na Instagramie, na czym polega ta praca?
- Instagram ma nieograniczone możliwości. Jest to aplikacja, która za pozorną zabawę potrafi dać materialne korzyści. Dopiero w momencie gdy dostałem pierwszą współpracę, zrozumiałem że to nie jest tylko zabawa. Staram się pokazywać ludziom produkty, widoki, wspomnienia, które zrobiły na mnie wrażenie. Uważam, że dzielenie się z ludźmi tym co mnie kręci jest wyrazem mojego zadowolenia, a jednocześnie wskazówką dla innych, że warto. Jeśli chcesz sprawdzić o czym mówię, zapraszam na mojego Instagrama: grzegorz_tlalka. Wielu ludzi może myśleć, że taka praca polega na robieniu zdjęć i wrzucaniu ich do sieci. Kiedyś tak było. Teraz każde zdjęcie musi być przemyślane. Najważniejsze są nawet małe szczegóły. Kiedyś była moda na zdjęcia w lustrze, dziś nawet to nie wystarczy. Niedawno poznałem także aplikację TikTok gdy pierwszy raz zamknięto nas w domach z powodu covid-19. Na TikToku sprawa wygląda podobnie, tylko nie dodaje się zdjęć, a krótkie filmiki. Co ciekawe wydawać by się mogło, że nagranie filmiku jest trudniejsze niż robienie zdjęć. Nic bardziej mylnego. Zarówno na filmach i na zdjęciach ludzie mogą poznać prawdziwego ciebie, twoje naturalne zachowania. Uważam, że obie aplikacje pozwalają na wyrażanie siebie i w obu tych przypadkach nie ma dobrych lub złych postów. Ile jest ludzi tyle jest opinii.
- Rozumiem, że współpracujesz z różnymi firmami, czy mógłbyś zdradzić jakie to firmy?
- Niestety tutaj obowiązują mnie umowy, które nie pozwalają na zdradzanie takich informacji.
- Na twoim profilu na Instagramie zauważyłam, że często podróżujesz, czy jest to związane ze współpracą z firmami? Czy są to prywatne wyjazdy?
- Każdy ma w życiu jakieś cele, ja na podróże wydam każde pieniądze. Nowe miejsca, ludzie, kultury, uczą więcej niż niejedna książka. Ale i dobrą książkę w podróży bardzo lubię.
- Czy występowałeś w jakichś teledyskach?
- Pierwszy teledysk w jakim wstąpiłem to "Oszukać los" Anny Wyszkoni i ta przygoda zaczęła się od śmiesznej historii. Zaczęliśmy nagrywać moje sceny, ale było opóźnienie i zaczęli schodzić się kolejni aktorzy. A że atmosfera na planie była bardzo przyjacielska, postanowiłem, że nie spieszy mi się do domu i wpuszczę kolejne osoby, a ja nagram swoje na końcu. Finał był taki, że gdy mnie i jeszcze jednego aktora przygotowywano do scen, reżyser odhaczył już wszystkich na liście i zaczęli ściągać oświetlenie co spowodowało, że pojawiam się w kilku ujęciach. Jako ciekawostkę zdradzę, że Ania mówiła, że te nasze scenki są jej ulubionymi, a to dla mnie największy komplement. Nie zawsze dużo oznacza lepiej. Kolejna przygoda zapowiadała się bajecznie. Kultowy polski wokalista, główna rola męska, wiosna, fajne auto. Zdjęcia poszły sprawnie, czekając na efekt okazało się, że wytwórnia wstrzymała premierę piosenki i na efekt czekamy do dziś. Ale jak mawiają do trzech razy sztuka. Marta Gałuszewska robiąc obrazek do piosenki "Jeszcze ja" z Ep'ki "REASONS" zaprosiła mnie do współpracy. Znamy się od dawna, więc nie mogłem odmówić (śmiech). Była tam romantyczna sypialnia, było mnóstwo śmiechu. Musiałem tam zagrać "cierpienie". Powstał fajny klip do obejrzenia, na który serdecznie zapraszam.
- Gdzie poznałeś wiele sławnych osób?
- Wydaje mi się, że nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Najważniejsze, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. A może otwartość jest najważniejsza? Sam nie wiem, to się po prostu dzieje. Relacji nie da się zaplanować i często jest tak, że wyobrażamy sobie, że ktoś jest fajny, a po bliższym poznaniu okazuje się, że nie ma w tym wszystkim chemii i odwrotnie.
- A jakie masz plany na przyszłość?
- Na pewno chciałbym zwiedzić cały świat, a życie zawodowe wiążę ze sceną.#
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Rozmawiała Joanna Kania
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mój Boże jeszcze jeden niewydarzony artysta. Śpiewać to każdy by chciał ale robić nie ma komu.