Koniec cywilizacji białego człowieka

Nowiny Nyskie
17/01/2021 08:30

Piotr Indyk z Głuchołaz miał 22 lata, gdy świeżo po obronie pracy licencjackiej fizjoterapeuty wyjechał do Marsylii. Dzisiaj po 13 latach pobytu w Prowansji wrócił na stałe do kraju mówiąc z przekonaniem: - w tym miejscu skończyła się cywilizacja białego człowieka. I to dosłownie...

Na głęboką wodę
- Wyjechałem do Francji w 2007 roku po półrocznej pracy w gabinecie rehabilitacji w Głuchołazach - opowiada Piotr Indyk. - Zdecydował o tym czynnik finansowy. Wtedy zarabiałem bowiem pracując na cały etat 700 zł, a więc 5 zł na godzinę - stwierdza.
Francja nie była i nie jest najpopularniejszym krajem wyjazdów dla młodych Polaków, którzy chcą pożyć na własny rachunek, a jednak to tam rzucił los młodego głuchołazianina. - Byłem wytrwały w poszukiwaniach i w internecie znalazłem blog napisany bardzo łamaną polszczyzną i podpisany przez Francuza - fizjoterapeutę. W pierwszym momencie sądziłem, że słowa, które czytałem pochodzą od Francuza o polskich korzeniach, ale okazało się, że u niego pracowała już Polka i on był bardzo zadowolony z jej umiejętności. Postanowił więc poszukać kolejnego fizjoterapeuty - Polaka - opowiada.

Praca (nie)mile widziana
Okazało się, że chodziło nie tylko o szacunek do umiejętności absolwentów polskich uczelni. - Potem powiedział mi, że kiedy dzwoni do niego Francuz to najpierw pyta, czy trzeba będzie pracować w poniedziałek rano, bo on jest wtedy zmęczony po weekendzie, ale to nie wszystko. W środę dzieci francuskie nie chodzą do szkoły, bo już są "zmęczone" po dwóch dniach, więc dorośli najchętniej też mieliby wolne, tak samo jak w piątek po południu, żeby przygotować się do weekendu. Ale to nadal nie wszystko. Ważne jest, aby zapewnić sobie możliwość urlopowania przez dwa miesiące, a przecież rehabilitacja pacjentów nie może mieć przerwy. Tak więc pracownik francuski ma więcej wymagań niż może zaoferować. Z kolei pracownik z bloku wschodniego zadaje trzy pytania przed podjęciem pracy: kiedy można zacząć?, ile będzie zarabiał? i czy można pracować w nadgodzinach? To jest różnica między Słowianami a Europą Łacińską - dodaje Piotr Indyk.
Francuzowi, z którym wymienia emaile do tego stopnia zależało na polskich fizjoterapeutach, że któregoś dnia zjawił się na Uniwersytecie w Poznaniu i próbował rekrutować tamtejszych studentów, ale mu się nie udało. Jedynym, który odpowiedział i to poprzez internet był właśnie Piotr Indyk - absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. 

Alergia na angielski
Podejmując pracę za granicą ogromne znaczenie ma znajomość języka. W przypadku Francji i pracy z Francuzami... ma ona podwójne znaczenie. - Wyjeżdżając znałem może dziesięć słów francuskich - kontynuuje Piotr. - Przez całe życie uczyłem się bowiem angielskiego, który przy kontakcie z Francuzami jest bezużyteczny, bo dla nich Anglik jest synonimem głupoty. Francuz słysząc angielski dostaje wręcz alergii. Poszedłem jednak na żywioł - pojechałem, a na miejscu miał mnie odebrać Francuz, z którym korespondowałem przez internet. Dotarłem autokarem na miejsce, ale... Francuza nie było. Lekko się przestraszyłem, ale potem przekonałem się, że w przypadku tego narodu półgodzinne spóźnienie to żadne spóźnienie - śmieje się.
To miał być i był krótki pobyt, aby Piotr mógł się przekonać, czy warto przyjechać tu na dłużej. - Utrzymanie na miejscu zapewnił mi mój nowy znajomy, a ja pokrywałem jedynie koszty dojazdu. - W Marsylii wart zobaczenia jest stary port, słynna katedra i teren w promieniu ok. kilometra od centrum. Zapuszczając się dalej można narazić się jednak na utratę swojego życia, ale o tym przekonałem się później - mówi dalej Piotr Indyk wspominając, że podczas pierwszego pobytu w Marsylii miał okazję zobaczyć to miasto z lotu ptaka, a ściślej mówiąc z samolotu, gdyż jego znajomy posiadając licencję pilota zapewnił mu taką atrakcję. - Zdecydowałem się na wyjazd i na pracę. Mój francuski znajomy obiecał, że mój dyplom zostanie uznany przez tamtejszą stronę. Początki rzeczywiście były trudne. Zamieszkałem u niego, gdyż miał duży dom i poddasze zaadoptowane na mieszkania. On wziął na siebie ryzyko, bo wiedział, że przez pierwsze miesiące nie będę mógł pracować, bo będzie istniała bariera językowa i trzeba będzie załatwić wszystkie formalności. Moim zadaniem przez ten czas była nauka języka. Przyswajałem 30-40 słów dziennie, więc po dwóch miesiącach już zacząłem coś - kolokwialnie mówiąc - kumać i wysławiać się stylem "Kali jeść, Kali pić". Poza tym przez pierwsze trzy miesiące nie pracowałem, bo biurokracja polska i oczekiwanie na załatwienie sprawy jest irytująco długa, ale francuska jest jeszcze dłuższa. Moje dokumenty musiały bowiem przejść przez Ministerstwo Zdrowia w Paryżu - dodaje Piotr Indyk.
Po tym czasie bohater reportażu mógł wreszcie sprawdzić się w akcji, czyli w pracy. - Olivier, czyli Francuz, który mnie sprowadził wyjeżdżał akurat na wakacje. Oczywiście przygotował mi podłoże mówiąc swoim pacjentom, że przyjdzie młody chłopak, że nie mówi dobrze po francusku, ale że jest przygotowany fachowo do pracy. Mnie z kolei powiedział, że nie obchodzi go co będę z tymi ludźmi robił byle tylko nie dzwonili do niego ze skargami. A oni nie tylko nie dzwonili ze skargami, ale także przedłużali leczenie i trafiali do mnie. Stopniowo dostawałem też nowych, własnych pacjentów. Największą trudnością na tamtym etapie było zanotowanie ciągu cyfr, np. numeru telefonu, bo Francuzi mówią bardzo szybko - oni skończyli podawać dziesięć cyfr, a ja byłem przy czwartej - śmieje się Piotr.

Cenniki na ulicy
Gros pacjentów Piotra stanowiły osoby starsze, które oczekiwały wizyt domowych. Wtedy jeszcze nie można było myśleć o GPS-ach. Piotrowi musiał więc wystarczyć plan miasta i zaradność. A miasto ma 950 tys. mieszkańców! - Co prawda pracowaliśmy w jednej dzielnicy, ale musiałem znaleźć ulicę i konkretny budynek w ogromnych blokowiskach - dodaje. 
- W tym momencie zaczyna się ważna odsłona życia i pracy w Marsylii. - Podchodzili do mnie nastolatkowie i pytali czy... czegoś nie szukam. Tam "czegoś szukać" oznacza szukać narkotyków. Na początku mojego pobytu w tym mieście była to sprzedaż dyskretna. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że jeśli taki chłopak stoi na rogu ulicy to nie sprzedaje chleba, ani bułek. Teraz dochodzi do tego, że wywieszone są cenniki narkotyków, zaznaczone miejsce, gdzie należy podjechać samochodem, żeby zostać obsłużonym i to trwa 24 na 24 godziny. Ludzie, którzy tam mieszkają nie mają mentalności europejskiej, bo to są ludzie napływowi, którzy trafiają tam z Nigerii, z Mozambiku, z Czadu. Rozmawiałem z nimi i oni nie uciekali do Francji przed żadną wojną! Życie emigranta we Francji to po prostu finansowa bajka! Kiedy podczas kontroli drogowej policjant dowiedział się, w której dzielnicy pracuję to powiedział, że jestem odważny, bo tam policja po prostu boi się wjeżdżać. Trudno w to uwierzyć, ale funkcjonariusze są obrzucani kamieniami wielkości podkładów kolejowych i nikt nie myśli o tym, że będzie ukarany za "czynną napaść na policjanta". Byłem świadkiem, gdy ratownicy medyczni też byli obrzuceni kamieniami! - dodaje.

Jak dobrze być emigrantem
Piotr Indyk wymienia wiele szczegółów życia emigrantów we Francji. - Tacy ludzie dostają od państwa francuskiego na karcie emigranta 400 euro i robią z tym co chcą. Mało tego. Zajmują nielegalnie mieszkania włamując się do nich. Prawo francuskie jest tak skonstruowane, że jeśli chce się kogoś eksmitować - nawet jeśli ten ktoś zajmuje ten lokal nielegalnie - to cała procedura trwa 2 - 3 lata. A przez ten czas dziki osiedleniec nie tylko nie płaci za mieszkanie, ale także za media, podatku od nieruchomości i w dodatku rujnuje czyjąś własność. Dzielnica, w której pracowałem jest specyficzna, bo bezrobocie sięga tam 70-80 proc. To nie wynika bynajmniej z tego, że nie ma tam pracy. Za to widok siedzących całymi dniami na kanapie dilerów, których jedynym zadaniem jest ostrzeganie kumpli, że nadjeżdża policja jest powszechne. Za to dziennie dostają 100 euro. Przy francuskiej pensji minimalnej 1100 euro nie opłaca się im więc pracować - dodaje.


Według Piotra, mylny jest obraz, według którego mieszkając w Marsylii żyje się pod palmami w pełnej sielance. - Jedynym co można potwierdzić jest to, że w Marsylii nie brakuje słońca - świeci ono ok. 300 dni w roku i to niezaprzeczalny atut tego miejsca. Niemniej istnieją tam dwa światy - dzielnica południowa, w której żyją wyższe sfery - śmietanka polityczna, która powtarza, że uchodźców nie można stygmatyzować, że to są naprawdę dobrzy ludzie. I ten drugi świat, który nie ma nic wspólnego z bajeczną wizją. Brud, gigantyczne szczury, karaluchy, 100-litrowe worki ze śmieciami wyrzucane bezpośrednio z dziesiątego piętra mieszkania, bo nie chce się z nimi zejść i oczywiście wszechobecne narkotyki... To jest ta druga odsłona Marsylii, miasta, które kilka lat temu było europejską stolicą kultury... Jeśli tak wyglądają kulturalne wyżyny to żaden szanujący się człowiek nie chciałby mieć nic wspólnego z taką stolicą... 
O tym, że ta dzielnica Marsylii, w której pracował Piotr Indyk nie należy do rozchwytywanych przez chcących zakupić mieszkanie niech świadczy fakt, że średnia cena jednego metra mieszkalnego w tej dzielnicy jest kilkakrotnie niższa niż w innej części tego miasta. - To nie chodzi o to, że te mieszkania nie są atrakcyjne, bo czasami są naprawdę piękne, ale chodzi o ich usytuowanie. Kiedy policja wjeżdża na teren tamtejszych blokowisk to musi liczyć się z tym, że może zostać ostrzelana z karabinu. Nawet ja miałem ofertę zakupu "kałacha" za 100 euro - opowiada dalej. -
Tego typu "przygody" są na porządku dziennym. Kiedyś rehabilitowałam chłopaka, który uciekając przed policją spadł z muru. Chwalił się, że jest szefem narkotykowym na blokowisku. Powiedział, że jeśli kiedyś będę miał jakiś problem, to żebym mu o tym powiedział, a on WSZYSTKO załatwi - dodaje Piotr.

"Czy?" a raczej "kiedy?"
- Kiedyś zostałem zaatakowany na ulicy przez dwóch zbirów - kontynuuje. - Za wszelką cenę chcieli mi wyrwać torbę, w której miałem krem do masażu i klucze. Krzyczałem, ze jestem fizjoterapeutą i być może zrozumieli, że jestem lekarzem, a lekarze mają coś bardzo cennego dla ludzi "na głodzie" narkotykowym - blankiety recept, które można wypisać i dostać, np. morfinę. Na szczęście ten atak nie skończył się niczym tragicznym, ale lekarze odmawiają wizyt domowych, bo obawiają się o swoje życie, a w najlepszej sytuacji mogą stracić blankiety recept. Mimo że padłem ofiarą zbirów nie żyłem w ciągłym strachu. Od jakiegoś czasu ta sytuacja - rządy mafii, niebezpieczeństwo, zagrożenie ze strony radykalnych muzułmanów stało się jednak równią pochyłą dla nielicznej białej części społeczeństwa w Marsylii. Od momentu nastania epidemii tego nie da się już wytrzymać. Policja koncentruje się na napominaniu za nienoszenie maseczek, a patrolującego takie dzielnice praktycznie się nie spotka. Dochodzi do sytuacji, w której dilerzy blokują wjazd do określonych miejsc, np. koszami na świeci. Żeby tam wjechać trzeba poczekać na ich łaskę. Całą sytuację zaognił sam prezydent Francji twierdząc, że policja jest rasistowska, więc związki zawodowe policji stwierdziły, że skoro "są rasistowscy" to nie będą kontrolować nikogo - ani białych ani kolorowych - dodaje Piotr. 
W Marsylii do egzekucji związanych z karterem narkotykowym są średnio raz w tygodniu. - Co gorsze można spodziewać tylko pogorszenia sytuacji i tego, że dojdzie do prawdziwego rozlewu krwi. Myślę, że ok. 500 tys. osób w Marsylii to muzułmanie, chociaż oficjalnych statystyk nie ma, bo jest to kraj "wielkiej demokracji" i tego typu statystyk nie można publikować, bo nie można nikogo "stygmatyzować" ze względu na wiarę. Biali mieszkańcy regionu mają średnio 1-2 dzieci, z kolei czarnoskórzy i muzułmanie pięcioro i więcej. Demografia jest bezlitosna, ale nie tylko o nią chodzi. Wielu ludzi, którzy tam funkcjonują stanowi bastion terroryzmu. Kiedyś tamtejsza gazeta opublikowała wyniki śledztwa dziennikarskiego i okazało się, że 75 procent muzułmanów w Prowansji to muzułmanie zradykalizowani. Jeśli znajdzie się oszołom, który rzuci hasło do walki z "niewiernymi" dojdzie do potwornego rozlewu krwi. Moim zdaniem otwartym pozostaje pytanie, nie czy do tego dojdzie, lecz kiedy do tego dojdzie? - puentuje Piotr Indyk.

 

Aktualizacja: 16/06/2025 11:32

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Stefek Burczymucha. - niezalogowany 2021-01-17 12:39:37

    Młody człowieku, zanim wyartykułujesz swoje niedojrzałe poglądy zastanów się kilka razy, porozmawiaj z mądrzejszymi od siebie, zapisz swe myśli i je odczytaj, wnieś korektę, wykreśl wszystko czego nie jesteś pewny, odczytaj raz kolejny i jestem pewny, dojdziesz do wniosku, że nie masz racji, bowiem świat jest taki a nie inny. Różnorodność, która Cię tak przeraziła staje się powszechną, a wszystko zależy od nas, naszej tolerancji i przyjaznego spojrzenia na innych choćby byli zieloni, czerwoni, czarni z księżyca czy innej Jamajki. Ktoś napisał, ze bez Janusza Nowiny dołują i chyba miał rację, On bowiem do publikacji takiego tekstu by nie dopuścił.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • nysa - niezalogowany 2021-01-17 15:50:48

    @ Stefek Burczymucha - światowiec i ekspert od multikulti (?) - róbta co chceta- (przeczytaj jeszcze raz ale tym razem postaraj się zrozumieć....

    • Zgłoś wpis
  • Ponoć myslenie nie boli. - niezalogowany 2021-01-17 18:36:15

    A Ty zrozumiałeś cokolwiek z tego tekstu? Wątpię !

    • Zgłoś wpis
  • Narcos - niezalogowany 2021-01-17 19:22:41

    Ilu z tych zabiedzonych emigrantów zaprosiłeś do siebie do domu w ramach różnorodności i ubogacania kulturowego?

    • Zgłoś wpis
  • Rom - niezalogowany 2021-01-18 15:51:23

    Stefan z Tobą coś nie tak. Chłop opisuje to co przeżył i co widział, a Ty z nyskiej kanapy będziesz go pouczał co jest dobre, a co złe.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Normalny Europejczyk - niezalogowany 2021-01-17 19:30:52

    Stefku Burczymucho, już mi Ciebie szkoda...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Zwykły gość - niezalogowany 2021-01-17 20:15:55

    Stefek, starcze, weź ty się puknij w głowę. Gość przedstawił realia, a Ty pitolisz jakieś frazesy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Stefek Burczymucha 2 - niezalogowany 2021-01-18 09:16:53

    Niektórym pasowało by.......

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    as - niezalogowany 2021-01-18 08:56:55

    Wot, pisowsko- katolicki elektorat!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Zwykły gość - niezalogowany 2021-01-18 09:22:48

    Wot, swołocz po krasnoarmiejcach.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    co z tej młodzieży wyrosnie - niezalogowany 2021-01-19 13:35:00

    Najlepiej jakbyście się dzieciaki za lekcje wzięli, bo brak lekcji potęguje głupotę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Sprzecznosc - niezalogowany 2021-01-23 11:07:59

    "Praca (nie) mile widziana". "To jest różnica między Słowianami a Europą Łacińską " Ci w Niemczach pracujacy a w Polsce zyjacy i pieniadze wydajacy Slowianie -Polacy maja podobne zdanie. Ciekawe dlaczego w Europie Lacinskiej pracujacy Slowianie - Polacy w owej do emerytury nie pozostaja (67 lat!). I dlaczego slowianski narod Polski zamiast korzystac z takiego wspanialego zasobu pracowniczego eksportuje go do leniwej Europy Lacinskiej.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Wróć do