
W foyer Nyskiego Domu Kultury prezentowana jest wystawa obrazów Lwowa, pędzla ukraińskiego malarza Pawła Fediwa. Twórcę zaprosiła do Nysy Krystyna Pańczyszyn, malarka i nauczycielka plastyki ze Szkoły Podstawowej nr 5. Placówka ta we współpracy z NDK przygotowała bardzo uroczysty wernisaż ekspozycji.
Człowiek Związku Radzieckiego
Nysanka poznała twórczość Pawła Fediwa poprzez portal społecznościowy i zachwyciła się jego obrazami. Znała Lwów, bo odwiedzała tam rodzinę. - Wspomnienia tych miejsc odżyły dzięki malarstwu pana Pawła – opowiada Krystyna Pańczyszyn.
Poznała artystę podczas kolejnej podróży do Lwowa i postanowiła zaprosić go do Nysy. - Obrazów jest mnóstwo, pan Paweł maluje je w plenerze – mówi.
Paweł Fediw jest rodowitym lwowiakiem, urodził się w czasie wojny, w 1943 roku. - Mieszkałem w kamienicy z kolorowymi witrażami. Jako dziecko te kolorowe szkiełka bardzo mnie interesowały. Była też duża brama i wejście wyłożone płytkami. Siadaliśmy, coś sobie opowiadaliśmy, bawiliśmy się. I te kolorowe plamy układały się u mnie w obrazy. Ta iskra Boża chyba zaczęła się od tamtego czasu – wspomina malarz.
W szkole malował gazetki, scenografie do przedstawień. Należał do kółka plastycznego. Potem poszedł do pracy jako „ślusarz – malarz”.
- W Związku Radzieckim nie było zawodu „malarz”, tak jak nie było sportowców. Jednych i drugich zatrudniano w jakimś przyziemnym zawodzie. Tak naprawdę byłem od malowania Lenina, haseł i propagandy. Byłem kierownikiem, miałem biuro i pracownię oraz grupę ludzi w swoim dziale – opowiada artysta.
Prawdziwe malarstwo traktował jedynie jako hobby, któremu jednak poświęcał dużo czasu. Obrazy nigdy nie były dla pana Pawła źródłem dochodu. - Jestem człowiekiem Związku Radzieckiego, nigdy nie sprzedałem żadnego obrazu. Obrazy powinny wisieć w muzeach, być wystawiane na wystawach. Ja mogę je tylko darować komuś – zastrzega się ukraiński malarz.
Widzę i muszę malować
Z pracy został delegowany do 5-letniego liceum plastycznego, a potem na 3-letnie studia w Akademii Sztuk Pięknych. Po pierwszym semestrze jednak został wyrzucony ze studiów bo… wybrał się na miesiąc na połów karpia. Za zawalone egzaminy miał 3–letni zakaz powrotu do uczelni. - Dlatego studiowałem aż 6 lat – śmieje się artysta.
Perypetie ze studiowaniem nie były przeszkodą do malowania. Paweł Fediw szedł na ulice i malował Lwów albo jechał w plener, by uchwycić jego piękno. Nie lubi abstrakcji, jego obrazy są realistyczne, ale – jak podkreśla malarz - przekazują emocje.
- Kiedy gdzieś jechaliśmy, to od razu brałem się za malowanie. Bo to u mnie działa jak mechanizm, widzę coś i muszę malować.
W swojej twórczości ma dziś ponad 700 obrazów, z czego ponad pół tysiąca poświęconych jest rodzinnemu miastu Lwów. - Lwów to też piękne kościoły. Kiedy je malowałem, to narażałem się władzy, bo mówili, że ja propaguję religię w Związku Radzieckim. Wziąłem się na sposób i malowałem kościoły... bez krzyży. Jednak i tak moje obrazy rzadko były wystawiane w muzeach: raz były w muzeum etnograficznym, raz w galerii… Ale ja malowałem dalej, nie komercyjnie, ale to co mi w duszy grało.
Malarz jest poetą – filozofem, który patrzy krytycznie na działanie ludzi i czasu. Podoba mu się Nysa, nie tylko dlatego, że ma wiele zabytkowych kościołów, ale też, że ma… rzekę. Bo rzeka to życie. Lwowska rzeka została schowana przez Austriaków w kanałach pod okazałym budynkiem Opery Narodowej. - Może kiedyś, choć część wody zostanie odkryta – marzy Paweł Fediw.
Nie podoba mu się też nowoczesne budownictwo w obecnym Lwowie. - Nastawiali te pudła, które niszczą nasz piękny zabytkowy ład – mówi oburzony.
Perypetie z obrazami
W Nysie na wystawie jest 69 obrazów – wszystkie przedstawiają Lwów. Niewiele brakowało, a nie dotarłyby do naszego miasta i zostałyby zatrzymane przez Polaków na granicy. Na Ukrainie nikt nie poinformował artysty, że powinien wypełnić odpowiednie druki i zdeponować kaucję o wartości tych dzieł, by zapewnić ich powrót na Ukrainę. Na dodatek transport obrazów odbywał się w niedzielę, kiedy nie pracują urzędy. - Wszyscy rozkładali ręce i mówili, że nie mogą pomóc. Dopiero pani Krystyna zadzwoniła na granicę, postraszyła że ściągnie dziennikarzy i… dało się załatwić – mówi z uznaniem dla Polki artysta.
- Nie do końca, bo wciąż jeszcze te formalności załatwiamy – śmieje się nysanka.
Nysa powitała i ugościła Pawła Fediwa bardzo ciepło. Podczas wernisażu z udziałem licznie zaproszonych gości – w tym parlamentarzystów i władz gminy, na scenie wystąpiły uczennice Szkoły Podstawowej nr 5 z programem artystycznym.
Malarz nie marnuje czasu w naszym mieście. Nie tylko zwiedza Nysę i okolice, ale… maluje. Wystawa w NDK nie będzie jedyną, bo jesienią Paweł Fediw będzie wystawiał obrazy w muzeum. Podkreśla, że będą o zupełnie o innej tematyce.#
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie