
Katarzyna Orłowska z Nysy zdobyła tytuł rowerowego mistrza Polski w kategorii masters. Zawody odbyły się w Żyrardowie. Nysanka pokonała m.in. wielokrotną mistrzynię Polski. W ubiegłym roku opisywaliśmy wyczyn pani Kasi i Mateusza Grzegorczyka, którzy w ciągu 23 godzin przejechali trasę z Nysy do Kołobrzegu – łącznie 511 km.
- Kilka lat temu wystąpiłam o taką licencję, otrzymałam ją i co roku ponownie ją przedłużam. Ze startem w Żyrardowie nie wiązałam większych nadziei na dobrą lokatę, bo trasa prowadziła przez bardzo płaski teren, a w takich nie jestem najlepsza – opowiada pani Kasia.
Wyścig odbywał się ze startu wspólnego i liczył 61 km czyli mniej więcej tyle ile pani Kasia przejeżdża podczas codziennego treningu. - Pokonanie trasy zajęło nam godzinę i 33 minuty. Ja nie włączyłam licznika i po prostu jechałam tak, żeby utrzymać się w grupie. Trasa była bardzo techniczna, z bardzo dużą ilością zakrętów, gdzie trzeba było być bardzo zwrotnym, szybko te zakręty pokonywać. Dla mnie to jest problem, np. za bardzo zwalniam na zakrętach, trochę się ich obawiam. Dlatego po każdym zakręcie, na którym traciłam, musiałam więcej siły włożyć w to, żeby dogonić dziewczyny. Udawało mi się, ale kosztowało mnie to dużo siły.
Katarzyna Orłowska, dodaje, że wystartowała w grupie dla przedziału wiekowego 40-50 lat, w której jechała dziesięciokrotna mistrzyni Polski, była mistrzyni świata, która kiedyś jeździła zawodowo. – Obstawiałam, że to któraś nich będzie finiszować jako pierwsza, a ja cieszyłam się, że w ich towarzystwie będę mogła dojechać do mety. Jechałyśmy w grupie ok. dwudziestu zawodniczek, zrobił się ogromny ścisk, a ja tego nie lubię, więc jechałam jak najbardziej po zewnętrznej stronie. Okazało się, że to był plus, bo dziewczyny jadące razem po postu się blokowały. Kiedy widziałam kątem oka podczas ostatniej prostej, że zostają z tyłu dałam z siebie wszystko co mogłam. Na metę wjechałam sekundę przed kolejną dziewczyną - dodaje.
Katarzyna Orłowska dodaje, że zdobycie medalu i koszulki Mistrza Polski było dla niej szokiem i nadal nie może w to uwierzyć.
– W sporcie trzeba mieć nie tylko siłę, wytrwałość, ale trzeba mieć też i szczęście – dodaje. – Z tytułu cieszę się, tym bardziej że zdobyli go też, tylko oczywiście w innej kategorii wiekowej, mój trener Tadeusz Cięciel i jego córka Sonia. Pan Tadek jest moim trenerem od ubiegłego roku, a nasza współpraca przynosi świetne efekty - cały czas jestem na podium różnych zawodów. Osiągam takie wyniki, które dają mi miejsce, o którym wcześniej mogłam tylko pomarzyć.
Teraz pani Kasia przygotowuje się intensywnie do trzydniowych zawodów górskich w Nowym Targu. Dodajmy, że od tego sezonu Katarzyna Orłowska jeździ w teamie Rycerze Rolanda Maciejewski Cycling Team.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brawo Kasia!