
Pandemia pokazała, jak ważny społecznie jest zawód pielęgniarki. Nysa była na Opolszczyźnie kolebką kształcenia w tym zawodzie. Od 1958 roku, przez 38 lat nyskie Liceum Medyczne wykształciło prawie 2000 pielęgniarek, w tym również kilkunastu pielęgniarzy. Pierwsze szlaki wśród nich przetarł Piotr Lisowiec, którego… woźna nie chciała wpuścić do szkoły, bo „tu nie ma mężczyzn”.
Dyrektorski skarb
Kontynuatorem nyskiej tradycji kształcenia medycznego jest dziś Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa. Uczelnia pamięta o poprzedniku, na holu w gablocie prezentuje sztandar szkolny Liceum Medycznego. To ono przed laty było kuźnią zawodu tak ważnego dla utrzymania naszego zdrowia.
Katarzyna Kozak, córka ostatniego dyrektora szkoły - pani Michaliny Kozak uważa, że należy pielęgnować ten etap historii naszego miasta.
- Liceum Medyczne istniało aż 38 lat i wykształciło tysiące pielęgniarek. Wielu z jego absolwentów wciąż pracuje w nyskim szpitalu i przychodniach. To ważna część dziejów naszego miasta! – mówi.
Pani Michalina Kozak zmarła w ubiegłym roku. Pozostawiła niezwykły skarb – monografię Liceum Medycznego, którą napisała w 1996 roku, tuż przed zamknięciem szkoły. Praca w Liceum Medycznym była dla pani Michaliny pasją. Pełniła różne funkcje: była kierownikiem szkolenia, potem wicedyrektorem Liceum Medycznego, a od 1991 r. do 1996 r. (do czasu likwidacji szkoły) – dyrektorem. Wytrwale walczyła, żeby Liceum Medyczne pozostało w naszym mieście. Niestety w Polsce likwidowano licea na rzecz kształcenia w studium medycznym.
Nysa miała nauczycieli z doświadczeniem, bazę oraz szpital, w którym adepci pielęgniarstwa mogli zdobywać praktyczne szlify, a potem uzyskać zatrudnienie. Michalina Kozak zabiegała u władz województwa o zgodę na utworzenie w Nysie studium, ale się nie udało. W budynku „Medyka” powstało na bazie jej programu Liceum Ogólnokształcące o profilu „promocja zdrowia”.
2 lata, potem 4 i 5 lat
Monografia autorstwa Michaliny Kozak to kompendium wiedzy o nyskiej szkole medycznej. Wielu nysan znajdzie tu informacje o miejscu, gdzie spędzili dwa, cztery lub pięć lat. Może popłynie im łza na wspomnienie szkolnego hymnu: „W świat niesiemy swe serce gorące, najpiękniejszą głosimy ideę, aby ludziom dać pokój i słońce, by cierpiącym przywrócić nadzieję”.
- Przez 38 lat piękny hymn pielęgniarski rozbrzmiewał w murach Liceum Medycznego w Nysie. Początkowo w zniszczonym poklasztornym obiekcie przy ul. Słowiańskiej 25, siedzibie 2-letniej Państwowej Szkoły Pielęgniarstwa, a od 1961 r. w zabytkowym kompleksie budynków przy ul. Ujejskiego 12 (…), głosząc światu, że tu kształci się i wychowuje młodzież gotowa zawsze nieść pomoc ludziom chorym, cierpiącym i samotnym – czytamy we wstępie do pracy.
Pierwszy rok szkolny rozpoczął się 18 listopada 1958 roku. Dyrektorem była pani Maria Massopust. 1 września 1959 r. szkoła zmieniła się w 4-letnie Liceum Pielęgniarstwa. Dyrektorem została pani Janina Skowicka–Brzózka (do 1979 r.) W tym czasie miało miejsce wiele ważnych wydarzeń: pierwsze „paskowanie” (dodanie na czepku czarnego paska), wręczenie pierwszych dyplomów pielęgniarskich, a we wrześniu 1962 r. utworzenie 5-letniego Liceum Medycznego Pielęgniarstwa. W maju 1972 r. nazwę szkoły zmieniono na Liceum Medyczne w Nysie.
W 1975 r. oddano nowe boisko sportowe. Szkoła na swoje 15-lecie otrzymała imię Marii Curie Skłodowskiej. W marcu 1979 r. odznaczono sztandar szkoły oznaką „Zasłużony dla Ziemi Nyskiej”. Liceum nawiązało też współpracę z podobną szkołą w Sumperku. Kolejnymi dyrektorami „Medyka” byli: pani Danuta Kulig (do 1986 r.) i Czesław Urbaniak.
Ostatni, ostatnia...
W 1991 roku kierownictwo szkoły objęła Michalina Kozak. Rok później przyszła decyzja będąca początkiem końca nyskiego „Medyka”. Wojewódzki wydział zdrowia wydał zakaz naboru do klas pierwszych. Dyrektor się nie poddawała. Wyremontowała kuchnię i doprowadziła do końca remont internatu.
Szkoła działała, ale kolejne ważne wydarzenia miały już przydomek „ostatni, ostatnia”. Ostatnie czepkowanie – w listopadzie 1993 roku, w styczniu 1995 r. - ostatnia studniówka, w maju 1995 r. ostatni egzamin dojrzałości, w czerwcu 1996 roku - ostatni egzamin z przygotowania zawodowego.
Na koniec czerwca 1996 roku ostatni rocznik absolwentek opuścił mury Liceum Medycznego w Nysie, a 31 sierpnia tego roku placówka zakończyła działalność.
Tak zamknął się trwający niemal cztery dekady okres kształcenia pielęgniarek w naszym mieście.
Uczono nie tylko zawodu
Czas nauki w Liceum Medycznym dla wielu mieszkańców naszego powiatu jest do dziś niezwykłym wspomnieniem.
- Szkoła ta dała mi nie tylko dobre przygotowanie do zawodu, ale nauczyła też dobrej organizacji pracy oraz zdecydowanej reakcji w kryzysowych sytuacjach – mówi Bogumiła Zając, z domu Kołodziej, która w zawodzie pielęgniarki przepracowała 37 lat. Po ukończeniu szkoły myślała o pracy na chirurgii, ale pod namową rodziny wybrała dziecięce sanatorium rehabilitacyjne w Jarnołtówku. Pracowała tam do emerytury.
Lata licealne (1972 – 1979) pani Bogumiła wspomina z nutką nostalgii. Nie było łatwo, bo do Nysy dojeżdżała z Głuchołaz. Jej klasa liczyła 38 dziewcząt. Wychowawcą była pani Genowefa Krzyżowska.
- Uczyła nas nie tylko zawodu, ale też życia codziennego – jego zasad i wzajemnego szacunku. Musiałyśmy dbać o wygląd. Miałyśmy materiałowe, zawsze wykrochmalone czepki. Pani Krzyżowska nosiła w pracy elegancki stalowy kostium. My miałyśmy garniturki koloru morskiego, wszystkie w jednym stylu, z białymi kołnierzykami, a na praktyki białe. Bardzo ciepło wspominam też polonistę pana Michała Markiewicza, który podczas urlopu wychowawczego pani Krzyżowskiej opiekował się naszą klasą. Był dla nas jak ojciec, troszczył się i pomagał – wspomina absolwentka nyskiego „Medyka” sprzed ponad 40 lat.
Mężczyźni? Jacy mężczyźni!
Piotr Lisowiec był pierwszym pielęgniarzem, który wyszedł z murów Liceum Medycznego (w 1988 r.)
- Zawsze mnie inspirował ten zawód. W tamtych czasach nie był on powszechny dla mężczyzn, ale ja się w nim widziałem. Zawsze dla mnie nadrzędnym celem była pomoc drugiemu człowiekowi. Może to jest górnolotne, ale tak było i jest nadal. Przez te ostatnie 33 lata, kiedy skończyłem Liceum Medyczne w 1988 roku, nic się nie zmieniło. Oprócz pracy w zawodzie działam też w Służbie Maltańskiej. Jeżeli miałbym dziś podjąć decyzję o wyborze szkoły, to wybrałbym „Medyk” - mówi.
Nie było jednak łatwo dostać się do wymarzonej przez chłopaka szkoły.
- Zaskoczenie było wielkie, nie chciano mnie wpuścić na jej teren. Pani na dyżurce poinformowała mnie, że... Liceum Ekonomiczne jest w następnym budynku. Tłumaczyłem, że ja chcę do „Medyka”, a pani uparcie mnie przekonywała, że pomyliłem szkoły. Powtarzała: „Tu nie ma mężczyzn, proszę wyjść! Tu się nie przyjmuje chłopaków, pomyliłeś szkoły!”.
W końcu udało się Piotrowi Lisowcowi dostać do sekretariatu i porozmawiać z dyrektorką. - Pani Danuta Kulig przyjęła mnie serdecznie i... skierowała do Prudnika, tłumacząc że w Nysie nie chłopaków a tam są. Zrobiłem tak, ale kilka dni później otrzymałem odpowiedź, że nyskie Liceum Medyczne ma taki sam status jak prudnickie. Nie powinni mi więc odmówić przyjęcia. Złożyłem drugi raz „papiery” w Nysie i usłyszałem od pani dyrektor: „Nie mamy wyjścia, musimy cię przyjąć”.
To była szkoła z zasadami!
Wydawać by się mogło, że Piotrek jako rodzynek wśród dziewcząt będzie hołubiony, ale było inaczej.
- Na pierwszej lekcji okazało się, że było nas dwóch: oprócz mnie jeszcze chłopak z Korfantowa. W szkole starano się nas zniechęcić do pozostania w niej. Widać było to po ocenach. Kolega przez pierwsze 3 miesiące na trzydzieści parę ocen miał tylko jedną tróję, resztę dwóje. Nie wytrzymał, odszedł. Ja się nie poddałem, przetarłem szlaki innym. Kiedy byłem w klasie maturalnej przyszli następni chłopcy. Było im już łatwiej. Ja nawet miałem problem z WC, bo w budynku nie było męskiego – śmieje się nyski pielęgniarz.
Piotr zaręcza jednak, że miło wspomina licealne czasy. - To była bardzo czysta szkoła, wypastowane podłogi, dywany na korytarzach. Miała szatnię, gdzie każdy uczeń zostawiał ubranie i przebierał się w szkolne mundurki z białymi kołnierzami i mankietami. Każda klasa miała swój fason. Zmienialiśmy nawet buty na papcie. Obowiązkowe były też tarcze. To była szkoła z zasadami, takie przydałyby się też dzisiaj!
Ambitny absolwent
Zawodowe losy Piotra Lisowca były bardzo ambitne. Po ukończeniu Liceum Medycznego pracował w szpitalu na ul. Katowickiej w Opolu na ONT (oddział neurotraumatologii, odpowiednik neurochirurgii).
- Tam już pracowałem przy respiratorach. Tęskniłem jednak za Nysą, ale tu nie było miejsca. Złożyłem też papiery do Zabrza – do kliniki prof. Religi. Niestety nie mieli tam pielęgniarskiego akademika koedukacyjnego, musiałbym wynająć stancję, a to się nie opłacało. Kiedy widziałem film „Bogowie”, to pomyślałem, że też mogłem tam pracować. Moje koleżanki pracują do dziś.
Po pół roku wróciłem z Opola do Nysy i pracowałem na sali operacyjnej jako instrumentariusz. Później na oddziale wewnętrznym, a następnie na OIOM-ie jako pielęgniarz anestezjologiczny. W 1996 roku otwierano dodatkową karetkę w Nysie – tzw. zespół „S” (specjalistyczny). Pracuję w zespole wyjazdowym do dzisiaj, jako specjalista pielęgniarstwa.
Piotr ukończył licencjat na ratownictwie medycznym w Nysie i studia magisterskie na wydziale zdrowia publicznego na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Przez kilka lat pracował też jako wykładowca w nyskiej PWSZ. - Miałem jednak poważny wypadek i zrezygnowałem z pracy ze studentami.
Działa też w samorządzie pielęgniarskim przy ZOZ Nysa, od dwóch kadencji jest jego przewodniczącym oraz wiceprzewodniczącym związku w regionie. Ma srebrną odznakę za zasługi dla samorządu pielęgniarek i położnych oraz odznakę "Za zasługi dla województwa opolskiego".
Stwórzmy stowarzyszenie!
Takich absolwentów jak Bogumiła Kołodziej i Piotr Lisowiec nyski „Medyk” wykształcił dokładnie 1921, w tym 12 chłopców. Należał do najstarszych szkół medycznych na Opolszczyźnie. Zasilił kadry szpitala w Nysie, a także w Opolu i Wrocławiu. Władze Liceum Medycznego otrzymywały z tych placówek pochlebne opinie o wychowankach. Wielu z nich piastowało stanowiska kierownicze: naczelnych pielęgniarek, przełożonych i oddziałowych, także w szpitalach wojewódzkich.
- Te osiągnięcia to zasługa kilkudziesięciu wspaniałych pedagogów oraz kolejnych dyrektorów. Nie można zapomnieć o dorobku nyskiej szkoły! – mówi Katarzyna Kozak.
Na co dzień nysanka jest żołnierzem zawodowym w 22 Batalionie Piechoty Górskiej w Kłodzku i mimo braku czasu chce podjąć działania, by zachować pamięć o „Medyku”. Zamierza „skrzyknąć” grupę osób sentymentalnie związanych z nyską szkołą.
- Moglibyśmy stworzyć stowarzyszenie i wspólnie zabiegać o utworzenie izby pamięci, o wydanie monografii, zabezpieczyć pamiątki, itp. Chętnych proszę o kontakt - tel. 790 292 144.
Grupa ta mogłaby też współpracować ze studentami nyskiej uczelni z kierunków medycznych. To PWSZ w 2002 r. przejęła nyską tradycję kształcenia medycznego, w tym również w zawodzie pielęgniarskim. Początkowo w ramach studiów licencjackich, a od roku akademickiego 2015/2016 na studiach magisterskich. Od tego czasu wykształciła 1907 licencjatów i 185 magistrów pielęgniarstwa oraz 1784 ratowników medycznych.
Pandemia jednak pokazała, że w Polsce wciąż brakuje pielęgniarek, ratowników i lekarzy. Zaczęliśmy teraz jednak bardziej doceniać te zawody. Obyśmy nigdy nie zapomnieli, jak są dla nas ważne!
Danuta Wąsowicz - Hołota
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie