Reklama

Milenka Konopka walczy z chorobami. Żyje, choć lekarze nie dawali jej szans

Nowiny Nyskie
21/03/2021 11:43

- Moja córeczka po urodzeniu od razu zaczęła płakać jak normalny, zdrowy noworodek. Od początku dawałam jej szansę i wiedziałam, że ona chce i będzie żyć - mówi Mama Milenki. Dziewczynka po urodzeniu odbyła walkę o swoje życie. Na co dzień zmaga się z wieloma chorobami, a rodzice zbierają pieniądze na jej leczenie. 

Z czym się zmaga?
Milenka Konopka pochodzi z Otmuchowa. Choruje na wodogłowie, nie ma prawej nerki, ma rozszczep łuku tylnego, zeza zbieżnego obuocznego i podejrzenie holoprosencefalli semilobarnej, związanej z wadą płatów czołowych i ciemieniowych. 
- Moja córeczka urodziła się w Opolu ze względu na odpowiednią opiekę i sprzęt dla noworodków z takimi wadami, które były w tamtym momencie w szpitalu w Opolu. Lekarze nie dawali szans temu dziecku, ja natomiast cały czas wierzyłam w to, że moja ukochana córeczka przeżyje - mówi Natalia Wyrwisz, mama Milenki.

Jak się zaczęło?
W 21 tygodniu ciąży na badaniu USG, ginekolog prowadząca ciążę mamy Milenki zauważyła, że główka dziecka jest większa niż być powinna. Mama natychmiast zareagowała i skontaktowała się z lekarzami.
- Zostałam skierowana na oddział ginekologiczny w Nysie. Tam wykryto u Milenki dwie wady serduszka. W 22 tygodniu skierowano mnie do poradni genetycznej w Rudzie Śląskiej, gdzie wykryto pozostałe wady. To był jeden z najgorszych dni. Na rozmowie z panią psycholog stwierdzono, że najlepszym wyjściem będzie usunięcie ciąży. W ciągu tygodnia miałam podjąć decyzję. Pomimo tego, że odczuwałam ruchy to zapewniano mnie, że są one mimowolne i dziecko z takimi wadami nie przeżyje. Lekarze informowali mnie, że umrze po porodzie, a w najlepszym wypadku będzie "warzywkiem". To był koszmar. Udałam się więc do kolejnego genetyka, gdzie spytano mnie, dlaczego nie przerwałam ciąży, ponieważ dziecko ma dwie wady serca i nie przeżyje. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym usunąć ciążę. Później jeździłam po lekarzach i szpitalach w celu kontroli, czy dziecko jeszcze żyje. Płacz i strach mnie nie opuszczał - mówi Natalia Wyrwisz.

Jak pomóc?
Zachęcamy do oddania 1% podatku, KRS 0000037904, 26381 Konopka Milena

konto nr 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994, tytułem: 26381 Konopka Milena
darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Ubranko do pogrzebu
Milenka urodziła się 13 października 2014 roku. Jej mama już tydzień przed porodem musiała leżeć w szpitalu. Urodzenie dziecka siłami natury nie było możliwe, ponieważ już w 7 miesiącu Milenka miała zbyt dużą głowę.
- Czekałam na moment aż mogłam ją w końcu do siebie przytulić. Córeczka przez pierwsze swoje dni leżała w inkubatorze na patologii noworodków. Jej ciałko było malutkie i chudziutkie, a płyn, który cały czas się zbierał w jej główce powodował duże ciśnienie wewnątrzczaszkowe i powiększanie się jej główki. W dwa dni główka zwiększała się aż o 3 cm. Przez ten czas miała odprowadzany płyn przez ciemiączko. Według lekarzy Milenka nie rokowała, dlatego też nie chcieli podjąć się operacji. Będąc w szpitalu tato Milenki przygotował wyprawkę, ponieważ jedyne co dla niej miałam to ubranko do pogrzebu. Lekarze informowali mnie, abym się do tego przygotowała. 10 dnia jej życia lekarze podjęli się jednak operacji wszczepienia zastawki komorowo-otrzewnej. Operacja się na szczęście udała. Mimo wszystko lekarz podczas rozmowy powiedział mi, że Mileny i tak nie ma sensu rehabilitować bo i tak będzie warzywkiem - mówi mama Milenki.

Życie po szpitalu
Milenka po urodzeniu przebywała aż miesiąc w szpitalu. Po wyjściu rodzina została objęta opieką domowego hospicjum dla dzieci. Wszystko było spowodowane niedorozwojem mózgu. Dziewczynka nadal jest pod opieką lekarzy, m.in. nefrologa, neurologa, neurochirurga, okulisty, laryngologa, logopedy, tyflopedagoga, pedagoga oraz rehabilitanta. Milenka przez brak jednej nerki musi mieć także stale kontrolowane badania moczu. 
- Rozwój Milenki jest opóźniony, ale już od pierwszych miesięcy jej życia jest rehabilitowana. Wady, które miała w serduszku znikły. To był jeden z cudów w jej życiu. Pomimo tego, iż nie rozwija się tak jak jej rówieśnicy, to dzięki rehabilitacji i pomocy wielu specjalistów robi ogromne postępy. Abyśmy mogli jej to wszystko zapewnić potrzebujemy pomocy finansowej,
ponieważ nie wszystkie wizyty są refundowane. Bez ich pomocy rozwój naszej córeczki stanąłby w miejscu - mówi Natalia Wyrwisz.

Rówieśnicy pomagają
Gdy miała 4 lata jej mama zapisała ją do publicznego przedszkola. Została przyjęta pod warunkiem, że będzie tam pod opieką mamy. 
Milenka potrzebuje kontaktu ze zdrowymi dziećmi, ponieważ to pobudza jej rozwój ruchowy i umysłowy.# 

Joanna Kania
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do