Reklama

Nysanie w Peru

Nowiny Nyskie
08/06/2023 10:01

Agnieszka i Marek Fertałowie niedawno wrócili z Peru. Znani podróżnicy z naszego powiatu jak zwykle postawili sobie niełatwe, ale ściśle przemyślane cele. Dotarli do wymagających niebywałej wytrzymałości rejonów górskich jak i do dzikiej, nieskalanej cywilizacją dżungli.

Pokój z widokiem na… pokój
Przypomnijmy, że państwo Fertałowie mają za sobą wiele fantastycznych wypraw, które odbywają również z trójką swoich dzieci. Ich domem podczas wypraw bardzo często jest namiot, ale najważniejsze co przywożą wracając z mniej lub bardziej odległych regionów świata do wrażenia, wspomnienia i przemyślenia. 
Pani Agnieszka przyznaje, że do końca nie wierzyła, że uda się jej zrealizować marzenie o Peru, czy uda się wyjechać wraz z mężem. Uczyła się hiszpańskiego, ale nie udało się jej wychwycić z południowoamerykańskich stron internetowych informacji o trudniej sytuacji politycznej w tamtych rejonach świata. Marzenie jednak udało się zrealizować. Oboje państwo Fertałowie dotarli do Limy. Z lotniska o godz. 2.00 w nocy odebrała ich wyjątkowo uprzejma gospodyni, z którą komunikowali się przez internet wynajmując pokój. Taka podwózka miała duże znaczenie, bo uniknęli dwukilometrowego nocnego marszu po jednym z najniebezpieczniejszych miast świata.
Pokój, który wynajęli może nie był szczytem marzeń, chociażby ze względu na defekty instalacji elektrycznej jak i widoku z okna na... inny pokój, ale po 22 godzinach podróży człowiek zaczyna spoglądać na takie „drobnostki” z innej perspektywy. – To bardzo niesprawiedliwe, że Lima ma tak złą renomę jako miejsce niebezpieczne dla mieszkańców i turystów – stwierdza pani Agnieszka. - Przestrzegano nas przed autobusami, nakazywano chowanie aparatów, uczęszczanie tylko głównymi ulicami. Ja jednak od pierwszych minut na lotnisku czułam, że będzie super.
W Limie mieszka 11 mln ludzi, jest tutaj mnóstwo chodnikowego pysznego jedzenia, można odbyć wspaniałe rozmowy. Ludzie żyją inaczej niż w Europie. Przez pięć dni pracują, sobotę poświęcają na spotkania ze znajomymi a niedziela jest tylko dla rodziny.
Nawet niewielka ilość snu pozwoliła państwu Fertałom na spacer ulicami miasta, picie kawy sprzedawanej z termosu, jazdę autobusem, w którym pasażer jest zmiażdżony jak sardynka modląc się, żeby zdążyć wysiąść (bo nie zawsze się to udaje). Po prostu na obcowanie z dniem powszednim miasta i jego mieszkańców.

Musieliśmy to zrobić
Kto czytał kiedykolwiek o podróżach pani Agnieszki i pana Marka wie, że w swoich wyprawach ukochali zwłaszcza góry. Nie inaczej było podczas wyprawy do Peru. - O Szlaku Salkantay w Peru czytałam w Polsce. To kilkudniowa droga, którą trzeba pokonać przez góry Cordillera de Vilcabamba, aby dostać się do słynnego miasta Inków Machu Picchu – relacjonuje Agnieszka Fertała. Nie wymaga to pozwolenia ani przewodników. „Minusem” Salkantay jest przejście przez wysoko położoną przełęcz 4630 m n.p.m. co może stanowić duży problem, jeśli robisz to na własną rękę z ciężkim plecakiem i namiotem, by następnie długim zejściem i kolejnymi podejściami wejść na Machu Picchu ok. 2400 m n.p.m.
Szlak zaczynał się w malutkiej wiosce Soraypampa (3900 m n.p.m.), gdzie państwo Fertałowie dotarli z Francuzką Matyldą, dzieląc się kosztami transportu. - Gdy dojeżdżaliśmy do wsi lał deszcz, albo nawet mały grad i tak jest 2-3 godziny w ciągu dnia. Zostawiliśmy plecaki i wspinaliśmy się nad Jezioro Humantay - 4260 m n.p.m. W tym widoku zakochałam się w Polsce i wiedziałam, że to musi być nasz punkt na mapie Peru. I nie rozczarowałam się. Jezioro prezentuje się wspaniale nawet wieczorem. Po zejściu do Soraypampy ruszyliśmy trochę wyżej rozbijając tam namiot. Gdy rozkładaliśmy obóz nad rzeką zaczynało zmierzchać i było bardzo zimno. Wcześnie zasnęliśmy, ale w nocy dopadła nas choroba wysokościowa – ból głowy i nudności. Dolegliwości przeszły na szczęście nad ranem. Na południowym niebie pięknie świecił Krzyż Południa i cała Droga Mleczna – wspomina pani Agnieszka.

Zawsze warto
Podróżnicy wyruszyli w dalszą podróż. - Początkowo szło nam łatwo, ale po dojściu na 4150 m n.p.m. zaczęła się serpentyna – kontynuuje podróżniczka. - Wielkie plecaki ciążyły na plecach. Co chwilę robiliśmy postój na wyrównanie oddechu. Później zatrzymywaliśmy się już co 5 metrów. Byliśmy daleko od cywilizacji i nie mogliśmy liczyć na żadną pomoc medyczną. Ostatnie 200 metrów przewyższenia to naprawdę było wyzwanie. Ale udało się! Dotarliśmy do najwyższego punktu na naszym szlaku Przełęczy Salkantay 4630 m n.p.m. Potem okazało się, że czeka nas długie kamieniste zejście - 1700 metrów w pionie w dół i wiele kilometrów w poziomie. Na wysokości 2900 m n.p.m. rozbiliśmy namiot. Szlak zajął nam 3,5 dnia, ponad 50 km.
Podróżnicy wreszcie dotarli do Machu Picchu, ale tak naprawdę to nie dotarcie do tego miejsca było dla nich celem – celem była wymagająca droga.

Kolorowa góra
Na górskiej trasie niezwykłej podróży państwa Fertałów znalazł się również tęczowy pięciotysięcznik Vinicunca 5036 m n.p.m. Dlaczego tęczowy? - Góra jest bardzo popularna w rejonie Cusco, a to za sprawą kolorów, jakie tworzą na jej powierzchni różne minerały – opowiada pani Agnieszka. - Szlak jest dostępny dla każdego kto jest dobrze zaaklimatyzowany. Wymaga jedynie dobrej kondycji fizycznej. Tymczasem choroba wysokościowa nadal dawała znać o sobie – miałam problem z rozróżnieniem pionu od poziomu, w głowie po prostu karuzela… Gdy przed oczami staje tęczowa góra jej widok wynagradza każdy trud – dodaje podróżniczka.

Jeszcze dzika dżungla
Z gór razem z państwem Fertałami przenosimy się do dżungli, bo to był kolejny cel na ich podróżniczej mapie po Peru. Za radą jednego z tubylców wsiedli do nocnego autobusu, który miał jechać 8 godzin a jechał 12. Wewnątrz było gorąco jak w saunie, a współpodróżnicy korzystali z telefonów na pełnym głośniku nie zwracając uwagi na ewentualny dyskomfort współpodróżujących. - Rano dotarliśmy do miasta Puerto Maldonado, skąd płynie się rzeką w kierunku dżungli amazońskiej. Na rzece kończy się cywilizacja. Na miejscu w lesie odczuliśmy dopiero jak jest tam potwornie gorąco i wilgotno, a komary i insekty chciały nas zjeść żywcem. Podczas wędrówki po dżungli usłyszymy nagle ogromny huk, którego nie mogliśmy porównać do niczego co do tej pory słyszeliśmy. Lokalni mieszkańcy poinformowali nas, że w pobliżu działają nielegalne grupy wydobywające złoto z rzeki zanieczyszczając ją przy tym m.in. rtęcią. Od czasu do czasu teren kontroluje straż i tak właśnie było tym razem. Ludzie zajmujący się tym procederem zdołali uciec do dżungli, ale ich sprzęt został wysadzony w powietrze – wspominała pani Agnieszka.
A jakie niespodzianki kryła poza tym dżungla? - Jadłam żywe termity i niesamowite owoce, płynęłam kanoe dopływem Amazonki, trzymałam w rękach piranię, głaskałam kajmana, karmiłam małpy, nad moją głową latały motyle wielkości dłoni i papugi – wymienia niektóre „atrakcje” pani Agnieszka dodając, że jeśli ktoś chciałby zaznać jeszcze prawdziwiej dzikiej dżungli to Peru daje taką możliwość.

Byle do przodu
Podczas wspólnych podróży państwo Fertałowie lubią także na moment rozłączyć się i zwiedzać na własną rękę. – Kiedy Marek pojechał w góry, ja spędziłam dzień w mieście Puno. Na ulicach co chwilę spotykałam budki z jedzeniem – tam tak wszyscy spożywają posiłki - od śniadania do kolacji. Ja też próbowałam, chociaż miałam ogromne obawy jak to się skończy dla mojego żołądka widząc, że naczynia, przed podaniem posiłku kolejnemu klientowi, myte są w wiadrze z brudną wodą. Największym stresem było jednak dla mnie przechodzenie przez drogę, bo tej czynności – zdaje się – nie regulują żadne przepisy – dodaje.
Pani Agnieszka z uśmiechem stwierdza też, że często była pytana skąd jest, proszona o wspólną fotografię. – To zabawne, ale oni byli atrakcją dla mnie - ja dla nich. Niestety, żaden bankomat w okolicy nie chciał przyjąć mojej karty. W portfelu zostały mi 2 sole. Za te monety wsiadłam do mototaxi i poprosiłam o podwiezienie w jakimkolwiek kierunku - byle do przodu. Właściciel pojazdu był łaskawy, bo przejażdżka była długa. Tak zakończył się mój samotny dzień w Peru – kwituje miłośniczka podróży.

Agnieszka Groń

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Romuald K. - niezalogowany 2023-06-09 09:20:57

    Super.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    PS - niezalogowany 2023-06-15 07:51:36

    Wspaniała wyprawa.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do