Reklama

Nysanie na Zanzibarze

Nowiny Nyskie
28/03/2021 13:23

Edyta i Bogusław z Nysy niedawno wrócili z Zanzibaru, tak modnego dzisiaj kierunku podróży. Zgodzili się podzielić z czytelnikami „Nowin” swoimi wrażeniami.   

„Nowiny Nyskie” – Odpowiedź na pytanie, „dlaczego Zanzibar?” w obecnej sytuacji epidemiologicznej jest oczywiście prosta – bo Zanzibar z obostrzeniami poszedł totalnie pod prąd, co sprawiło, że dziś wyspa jest jednym z najpopularniejszych kierunków wśród Polaków.  Czy tylko to skłoniło Państwa do spędzenia wakacji marzeń w tym kraju? 
- Moja żona uwielbia podróże. Zawsze stara się wybierać nowy kierunek na wakacyjny wyjazd. Od dawna jej marzeniem była właśnie wycieczka na Zanzibar. Obecnie wiele przygotowanych przez biura podróży ofert egzotycznych kierunków ze względu na obostrzenia nie jest dostępnych, tak więc w tym sezonie Zanzibar stał się prawdziwym, wakacyjnym hitem! Otwarta granica w Tanzanii, wyspa bez kwarantanny - to w połączeniu z niezrealizowanym dotychczas marzeniem mojej żony, okazało się dla nas prawdziwym strzałem w dziesiątkę. 
Przez ostatnie tygodnie przed wylotem niczym innym nie interesowałem się bardziej, niż zgłębianiem wiedzy na temat Zanzibaru, wyspy położonej na Oceanie Indyjskim, należącej w całości do Tanzanii. 
Zanzibar w języku lokalnym oznacza: „piękna wyspa”, co w naszym przekonaniu w stu procentach oddaje jej charakter. Równie dobrze możemy określić Zanzibar „rajem na Ziemi” z uwagi na kilometry białych plaż, bajeczne rafy koralowe, słoneczną pogodę, lazur wody oceanu, jak również przyrodę i niezwykłą kulturę. 
 
- Jak długo trwa podróż z Polski na Zanzibar?
- Całą oprawą związaną ze sprawami technicznymi zajęła się moja żona, zrobiła rezerwację i zadbała o wszystkie szczegóły dotyczące lotu. 
Spośród kilku biur podróży żona wybrała PiliPili. Większości czytelników ta nazwa zapewne jest nieznana. Nam zresztą do niedawna też nic nie mówiła, ale od teraz, to dla nas gwarancja udanego urlopu. Po obejrzeniu kilku filmików na Fb z udziałem założyciela PiliPili, Wojtka, jak również po wysłuchaniu relacji naszej koleżanki, która była na Zanzibarze dwa razy, nie mieliśmy już żadnych wątpliwości co do wyboru biura. Naszym kierunkiem było Jambiani. To magiczne miejsce, pełne niezapomnianych widoków, szumu oceanu, klimatu i rodzinnej atmosfery panującej w obiektach.
Nasza przygoda rozpoczęła się 27 lutego, kiedy to wyruszyliśmy do Warszawy, a stamtąd dzień później lotem czarterowym odbyliśmy podróż na Zanzibar.
Czas podróży wraz z międzylądowaniem w Hurghadzie, gdzie nastąpiła zmiana załogi i dotankowanie samolotu, wyniósł 11 godzin. 
Po wylądowaniu ostatnie kilometry z lotniska do miejsca docelowego w Jambiani pokonaliśmy busem 
hotelowym. Tutaj przywitano nas bardzo serdecznie. Otrzymaliśmy pokój z przepięknym widokiem na ocean.
 
- Wszyscy tęsknimy za wiosną, wyższymi temperaturami. Jakie panują w lutym – w marcu na Zanzibarze?
- Panuje tam klimat podzwrotnikowy suchy. Przez cały rok temperatura waha się od 25 do 35 stopni Celsjusza. Dni deszczowych jest stosunkowo niewiele, ale najwięcej opadów można się spodziewać między marcem, a majem oraz w listopadzie. Intensywne opady mogą wówczas trwać od kilku godzin, nawet do kilku dni. Nas uraczyła stała temperatura rzędu 30 stopni. Woda w oceanie była tak ciepła, jak temperatura otoczenia. Schłodzić można było się jedynie w przyhotelowym basenie lub w klimatyzowanych pokojach.
 
- Co zrobiło na Państwu największe wrażenie?
- Przypływy i odpływy oceanu. Na tablicy informacyjnej mieliśmy podane codziennie godziny, kiedy będziemy „mieli” ocean i kiedy ocean nam odpłynie. Te dane są bardzo pomocne zarówno lokalnym mieszkańcom, jak również turystom. W trakcie odpływu woda cofa się o kilkaset metrów, odsłaniając dziesiątki patyków wbitych w morskie dno. Obserwowaliśmy wówczas kobiety w kwiecistych, kolorowych szatach przy pracy na ich poletkach. Idąc na nie w pełnym słońcu, po drodze schylały się podnosząc kawałki wodorostów.
Algi rosną około 2 tygodni, przyczepione są do linek i przypominają swoim wyglądem nasze grządki warzywne. Następnie są zbierane, suszone przez kilka dni i sprzedawane.
Zanzibar plasuje się na trzecim miejscu na świecie pod względem eksportu alg, zaraz po Filipinach i Indonezji. Algi używane są głównie w przemyśle kosmetycznym i farmaceutycznym.
Dla nas, turystów godziny przypływu i odpływu były na tyle istotne, że mogliśmy zaplanować wypoczynek nad wodą i wiedzieliśmy, czy wychodząc na popołudniowy spacer będziemy mogli wrócić z niego plażą, czy już tylko wioską, bo plażę „zabierze” ocean. 
Na Zanzibarze nie ma czasu na nudę. Poznawanie wyspy zaczęliśmy od zwiedzania poszczególnych miejsc przy naszym hotelu, jak również odwiedzania pobliskich hoteli należących do sieci. Mieliśmy możliwość korzystania z atrakcji, uczestniczenia w zajęciach, a także spożywania posiłków w innych kompleksach. W ciągu jednego dnia mogliśmy zjeść śniadanie w swoim hotelu, podczas spaceru zatrzymać się na lunch i skosztować owoców morza w innym kompleksie, a wieczorem zaplanować kolację w przepięknej restauracji z włoską kuchnią w innej części Jambiani. 
Na Zanzibarze czas płynie wolniej. Bardzo szybko zrozumieliśmy co oznacza zwrot: „ pole, pole”. W języku suahili to nic innego jak: „powoli, powoli”. Zanzibarczycy nie spieszą się z niczym. Życie płynie spokojnie i bezstresowo w porównaniu do naszej europejskiej rzeczywistości.
Czym szybciej wejdzie się w tryb "pole, pole" tym łatwiej będzie zrozumieć, dlaczego na posiłek czeka się nieco dłużej, albo co się stało z zamówioną taksówką, która już dawno powinna być na miejscu. Zawsze w takiej sytuacji można sobie powiedzieć: "hakuna matata", czyli nie ma problemu i z uśmiechem na ustach poczekać jeszcze chwilę. Właściwie te cztery słowa: "pole, pole", "hakuna matata" wystarczają do komunikacji i odnalezienia się w każdej sytuacji. Taksówka co prawda z opóźnieniem, ale na pewno przyjedzie, a zamówiony posiłek, przygotowany na świeżo będzie z pewnością bardzo smaczny.
Kuchnia na Zanzibarze jest pyszna i urozmaicona. Tam każdy znajdzie coś dla siebie. Będąc na tej wyspie trzeba spróbować wszystkiego, w tym świeżych, egzotycznych owoców, warzyw oraz owoców morza. Bardzo popularna na wyspie jest woda kokosowa, czyli madafu, która nie tylko świetnie smakuje i pomaga na zmęczenie, ale także uważana jest za afrodyzjak. 
 
- Ale Zanzibar to z pewnością nie tylko rajskie plaże…
- Już podczas naszej pierwszej wycieczki, w trakcie której odwiedziliśmy plantację przypraw, dowiedzieliśmy się, że Tanzania w tym Zanzibar słyną z aromatycznych przypraw takich jak pieprz, kardamon, kurkuma, szafran, wanilia, cynamon czy gałka muszkatołowa. M.in. dzięki temu Zanzibar zyskał przydomek „wyspy przypraw”. Na Zanzibarze są również plantacje kawy, którą można kupić zarówno od lokalnych handlarzy, jak też u plantatorów.
Mieliśmy okazję zwiedzenia Prison Island, przepięknej małej wyspy, na którą płynęliśmy tradycyjną łodzią. Na wyspie znajdowało się kiedyś więzienie, a w zasadzie był tam budynek szpitalny i miejsce kwarantanny dla przyjezdnych. Obecnie celem odwiedzin wyspy jest głównie rezerwat żółwi lądowych, których wielkość, ilość oraz wiek zrobiły na nas duże wrażenie. Najstarszy z nich liczy prawie 200 lat! Mieliśmy okazję spacerować między żółwiami, dotykać ich, a nawet karmić.
Spore wrażenie zrobiło na nas również Stone Town - inaczej Kamienne Miasto, które jest starą częścią miasta Zanzibar. Miasto to znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zabudowa miasta to mieszanka kultur, arabskiej, indyjskiej, europejskiej oraz afrykańskiej. Charakteryzuje się przede wszystkim wąskimi uliczkami, gdzie ruch odbywa się pieszo, przy użyciu roweru lub motocykla. W przeszłości znajdowało się tutaj centrum wschodnioafrykańskiego handlu niewolnikami między Azją a Afryką.
Dziś Stone Town to miasto pachnące Afryką, niemal dosłownie. Wystarczy pójść na miejscowy targ, by poczuć zapach ryb, owoców i lokalnie uprawianych przypraw. 
Ciekawostką jest to, że w tym mieście urodził się wokalista grupy Queen znany jako Freddie Mercury.
Zupełnie inną atrakcją był Narodowy Park Jozani Chwaka Bay, z bujnymi lasami, bogatą florą i fauną, po którym oprowadza przewodnik. Jest to największy obszar leśny na wyspie. W parku można zobaczyć sympatyczne małpki gerezy rude, które są bardzo przyjazne, a także kilkadziesiąt gatunków ptaków i motyli. 
 
- Jak żyją mieszkańcy Zanzibaru?
- Zdobywając informacje o kraju, do którego zamierzaliśmy się udać, wiedzieliśmy że zawitamy do tamtejszej szkoły.
Każdy z odwiedzających szkołę był już przygotowany na przekazanie podstawowych przyborów szkolnych przywiezionych z Polski. Jest to bardzo potrzebne w tamtych stronach. Jak się dowiedzieliśmy, nie każdą rodzinę stać na to, aby ich dziecko uczęszczało do szkoły. W szkole podstawowej i gimnazjum dzieci noszą obowiązkowo mundurki, które zakupić muszą sami rodzice. Mundurki dzieci są w tym samym kolorze co budynek szkoły. Dowolność stroju mają dopiero na studiach. Nauka na uniwersytecie trwa zazwyczaj 4 lata. 
W trakcie pobytu w szkole, zostaliśmy bardzo serdecznie przyjęci zarówno przez nauczycielki jak również dzieci, które na przywitanie i pożegnanie śpiewały nam piosenki.

Podczas naszego urlopu wielokrotnie spotykaliśmy Masajów, przedstawicieli wojowniczego ludu Afryki. Masajowie na Zanzibarze to pięknie odziani ludzie, z tradycyjną biżuterią, warkoczykami na głowie, o szczupłej ale muskularnej, wyrzeźbionej sylwetce, której można pozazdrościć. Sam ich widok codziennie sprawia radość, oni po prostu cieszą się ze swojego prostego życia.
Lubiliśmy przechadzać się po wiosce, podpatrując jak żyją miejscowi ludzie. Ich radość, gościnność i serdeczność - pomimo biedy, którą widać na każdym kroku - jest godna podziwu. Serdeczne pozdrowienie, które było wypowiadane w naszym kierunku zarówno przez małe dzieci jak i osoby dorosłe: „jambo”, co w języku suahili oznacza „cześć” dało się słyszeć wszędzie. Poznani przez nas Zanzibarczycy byli bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów, sami nawiązywali rozmowę, śpiewali i tańczyli.
 
- Zanzibar słynie z możliwości nurkowania… 
- Nie wiem czy może być piękniejszy widok niż lazurowa woda Oceanu Indyjskiego. Wyjątkową atrakcją było dla nas bogactwo podwodnego świata. 
Od ostatniego naszego nurkowania minęło już sporo czasu, więc kurs przygotowawczy okazał się bardzo przydatny. Zwłaszcza że odbywał się pod okiem bardzo doświadczonego instruktora Marka. Po kursie mogliśmy się cieszyć z możliwości wypłynięcia na ocean, gdzie odkryliśmy po raz kolejny, cudowny podwodny świat z całym bogactwem flory i fauny. Być tam i nie nurkować - nie ma takiej opcji!

Na kolejnej wycieczce nasza łódź zacumowała niedaleko Mnemby, wyspy Billa Gatesa, na którą wstęp niestety jest zabroniony. Wyspa jest strzeżona przez ochronę, a ceny za pobyt, jeżeli komukolwiek uda się na nią dostać, zaczynają się od 2 tys. dolarów za dobę. My jednak nie byliśmy zainteresowani wejściem na wyspę, całkowicie pochłonęło nas nurkowanie i to co zobaczyliśmy pod wodą, a mianowicie piękną rafę koralową z całym mnóstwem różnych gatunków ryb. 

Jeśli chodzi o podwodny świat, nie możemy nie wspomnieć o Nungwi Natural Aquarium. Jest to naturalne akwarium z żółwiami wodnymi, które razem z żoną karmiliśmy i z którymi pływaliśmy. Żółwi jest sporo, tak że nie da się uniknąć ich bliskości i dotyku podczas pływania. 

Wielokrotnie braliśmy udział w różnych animacjach – od zajęć z jogi, ucierania kokosów, po naukę wiązania chust na głowie czy rysowanie mandali, aż po naukę choreografii do piosenki „Jerusalema” uznanej na świecie za piosenkę roku. Zajęcia poprowadziła sama Iwona Pavlowić. Moja żona skorzystała także z warsztatów, jakie na Zanzibarze w Dniu Kobiet prowadziła nasza rodaczka, wokalistka Urszula Dudziak.
Podzieliła się z innymi kobietami swoimi doświadczeniami życiowymi, uświadamiając im jak ważne jest optymistyczne nastawienie do życia.

Jako sportowiec i były piłkarz nie mogłem odmówić sobie jeszcze jednej atrakcji, a mianowicie meczu tamtejszych „lokalsów” z drużyną PiliPili Dulla Boys, prowadzoną przez byłego reprezentanta Polski, Mateusza Centnarskiego. Byłem zaszczycony możliwością komentowania meczu wraz z Iwoną Pavlović. Jestem przekonany, że doping jeszcze bardziej zmotywował naszą drużynę, która wygrała mecz pucharowy w karnych 5:3.
Nie sposób opisać wszystkiego, czego doświadczyliśmy, przeżyliśmy i co zobaczyliśmy na Zanzibarze dzięki PiliPili. Jedno, co jest pewne, jeżeli ktoś marzy o niezapomnianej przygodzie, nurkowaniu w szmaragdowej wodzie, podziwianiu malowniczych zachodów słońca, poznaniu niezwykłej kultury orientu z afrykańskimi tradycjami, skosztowaniu lokalnej kuchni z aromatycznymi przyprawami, codziennym popijaniu bogatej w minerały wody z kokosów, lub jeżeli ktoś marzy tylko i wyłącznie o błogim relaksie na plaży z miękkim jak puder piaskiem to właśnie Zanzibar jest takim miejscem.
 

foto: archiwum naszych rozmówców 


 

Reklama

Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do