Reklama

Nysanka Maria Ratyńska–Bury sędziowała na olimpiadzie w Paryżu

Nowiny Nyskie
18/08/2024 11:27

Rozmowa z Marią Ratyńską–Bury, nauczycielką Zespołu Szkół Sportowych w Nysie, sędzią gimnastyki sportowej, która sędziowała na zakończonych właśnie igrzyskach w Paryżu.

„Nowiny Nyskie” – Właśnie wróciła Pani z Paryża, gdzie sędziowała Pani zawody kobiet w gimnastyce sportowej. Była to już Pani czwarta olimpiada – po Londynie, Rio de Janeiro i Tokio. Co trzeba zrobić, aby znaleźć się w tak elitarnym gronie sędziów?
- Otrzymuje się zaproszenie do udziału w tej najważniejszej imprezie. Przed poprzednimi letnimi igrzyskami otrzymywałam takie ok. marca. Tym razem otrzymałam taką propozycje już przed Bożym Narodzeniem 2023 r. Polski Związek Gimnastyczny przekazuje informację od Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej, że mnie powołują, z pytaniem czy się zgadzam na udział. Nie spodziewałam się, bo to już przecież kolejne igrzyska, a tu… prezent na święta. Najwidoczniej dobrze oceniana jest moja praca – to, że nie popełniłam błędów, bo każde zawody są bardzo mocno analizowane. My wychwytujemy błędy zawodników popełniane podczas startu, ale i nasze błędy – błędy sędziowskie są wychwytywane. Można zostać np. zawieszonym na pół roku w sędziowaniu, jeśli taki błąd się popełni. Nieważne czy ktoś - tak jak ja - ma JEDYNKĘ, czyli najwyższą kategorię sędziowską. Trzeba być rzetelnym i obiektywnym. Nie wolno sugerować się nazwiskiem zawodnika, jego dotychczasowymi osiągnięciami – liczy się tylko TEN moment, TEN start i jego trzeba ocenić. Ocenia się skok, poręcze, równoważnię i ćwiczenia wolne. W tegorocznym finale wybitne zawodniczki spadały z równoważni. To był szok! Dawno nie widziałam takiego finału z bardzo wysokim poziomem, a równocześnie taki, w którym trzy czołowe zawodniczy spadły, a jedna nawet dwa razy. Po prostu stres!

- Jaka procedura tym razem Panią obowiązywała? Pamiętam, że przy wyjeździe do Tokio – olimpiady w dobie pandemii, mówiła Pani, że musiała zgromadzić segregator wszelkich pozwoleń, badań dotyczących koronawirusa - że byliście izolowani, że przejeżdżaliście autokarem między hotelem a miejscem startu i tyle.
- Tak. W Tokio tak było. Tym razem olimpiadę ogarnęła nowoczesność i związane z tym wszechobecne aplikacje. Jedna np., która umożliwiała udział w ceremonii otwarcia. Jedna z naszych koleżanek nie miała jej, a konkretnie nie pobrała kodu QR i po prostu musiała zostać w hotelu, bo jej nie wpuszczono. Była osobna aplikacja dotycząca poruszania się po Paryżu, która rzeczywiście to ułatwiała, bo wskazywała drogę, środki transportu. Przed wyjazdem okazało się, że mam nieco archaiczny telefon na te wszystkie aplikacje (śmiech). Zresztą nie lubię tego typu zmian, ale trzy dni przed wyjazdem musiałam zakupić nowy aparat.
W momencie, kiedy zgodziłam się na sędziowanie, w ciągu kilku dni otrzymałam propozycje godzin lotu. Mój wylot był z Warszawy. Na miejscu byłam dzień przed otwarciem igrzysk. Na lotnisku w Paryżu były tłumy. Trzeba było podejść do stanowiska oznaczonego symbolem olimpijskim, okazać akredytację, którą oni na miejscu laminowali. Od tej pory trzeba było ją nosić na szyi niczym drugą skórę. Na lotnisku otrzymaliśmy również bilet, który umożliwiał nam bezpłatne podróżowanie środkami transportu publicznego po całym Paryżu.
Dalej trzeba było sobie radzić samemu – samodzielnie dotrzeć do hotelu. Oczywiście było mnóstwo wolontariuszy, których można było spytać w razie w wątpliwości, ale jednak nie było autokarów, czy innych środków transportu, które zawoziłyby sędziów do hotelu. Potem okazało się, że od tego miejsca do hali zawodów dzieli nas jeden przystanek metrem.
Każdy miał jednoosobowy pokój, bardzo przyjemny. 

- Czy jako „ludzie olimpiady” mieliście możliwość w czasie wolnym bezpłatnego uczestniczenia w zawodach w innych dyscyplinach?
- Nie. Mój kolega z Polski był na meczu tenisa, ale musiał – tak jak każdy inny kibic – dużo wcześniej zabukować taki bilet. To samo dotyczyło wejść do słynnych miejsc w Paryżu.

- Jak Pani odebrała kontrowersyjną ceremonię otwarcia igrzysk?
- Porównując ją do pozostałych igrzysk, w których brałam udział, mogę stwierdzić, że było ono… dziwne. Może nie tego oczekiwałam. Płynięcie po Sekwanie poszczególnych drużyn narodowych było ciekawe, ale dla mnie było to zbyt rozciągnięte. Na całej długości Sekwany zorganizowane były sektory. Do jednego z nich otrzymaliśmy przydział. To było ok. 4 km od Wieży Eiffla. I co widzieliśmy? Przepływające ekipy, a resztę obserwowaliśmy na telebimach, które znajdowały się po bokach. Dodam, że to wszystko – jak pamiętają kibice – odbywało się w strugach deszczu. Woda z nas po prostu ciekła. Każdy z nas czekał, żeby zobaczyć swoją ekipę narodową i… zmykał. Z pewnością to co działo się już przy samej Wieży Eiffla było wielkim przeżyciem, ale my mogliśmy to obejrzeć tylko na telebimie.
Taka uroczystość zorganizowana na stadionie daje poczucie wspólnoty ruchu olimpijskiego - wszystko się widzi, jesteś częścią tej uroczystości. Pamiętam Londyn, czy Rio… ta potworna wrzawa, radość… tutaj tego nie było. Tu tego się nie czuło. Ja oglądałam uroczystość z koleżanką ze Szwecji i zaraz po przepłynięciu naszych drużyn wróciłyśmy metrem do hotelu i finał obejrzałyśmy komfortowo przed wielkim ekranem telewizyjnym. Moknąć na deszczu będąc 4 km od centrum tych wydarzeń mijało się celem.
Jeśli chodzi o kontrowersje, które się pojawiły, skomentuję to krótko – igrzyska są po to, żeby łączyły, a nie dzieliły, i tematów kontrowersyjnych powinno się unikać. 

- Kiedy był pierwszy dzień startów gimnastyczek, a więc kiedy rozpoczęła Pani wykonywać swoje obowiązki sędziowskie?
- Kwalifikacje były już następnego dnia, w sobotę. Tego dnia musiały wystartować wszystkie zawodniczki. Było ich ok. 150. Kwalifikacje trwały od rana do godz. 22.30. W drugim „rzucie” startowały Amerykanki, które są potęgą w tym sporcie, a na trybunach dopingowali ich m.in. Tom Cruise, Adriana Grande, Lady Gaga.
Już po kwalifikacjach pozostało 24 zawodniczki, a ja sędziowałam co drugi dzień i trwało to ok. 2,5 godziny. 

- Czyli miała Pani sporo czasu wolnego?
- Tak. Dlatego z koleżankami z innych krajów trochę pozwiedzałyśmy. Nie wjechałam na Wieżę Eiffla – byłam tam jakieś 10 lat temu. Tym razem nie było to możliwe, bo kolejka była potworna. Ale ten charakterystyczny element Paryża z kołami olimpijskimi robił ogromne wrażenie. Jeszcze większe wrażenie wieża robiła wieczorem, gdy była oświetlona, migająca. Żadne zdjęcie nie odda tego piękna.
Popłynęłyśmy też statkiem po Sekwanie, byłyśmy w Luwrze, ale to jest miejsce na trzydniową wycieczkę, a nie kilkugodzinną.

- Jak wyglądała olimpijska ulica paryska?
- Tłumy, kawiarenka przy kawiarence, ludzie chodzący w strojach, w których można było wywnioskować, jaki kraj reprezentują – taki pozostanie mi obraz. Tylko dwa razy słyszałam polski język. Być może spotkałabym więcej rodaków, gdybym miała okazję wzięcia udziału w jakiś zawodach.

- A kwestia bezpieczeństwa?
- To był konik organizatorów. Będąc na ulicy nie można było nie mieć w zasięgu wzroku – zarówno z jednej, jak i z drugiej strony - uzbrojonego policjanta. Tak było na ulicach, przy halach sportowych, w metrze.

- Przejdźmy jednak do sportu – do gimnastyki. Były zaskoczenia sportowe?
- Finał drużynowy na 99 proc. – bo w sporcie nigdy nie ma pełnej pewności – był do przewidzenia, że wygrają Amerykanki i tak też było. Między drugim, a czwartym miejscem były jednak niewielkie różnice. Drugie miejsce zdobyły Włochy, co było wielkim zaskoczeniem dla wszystkich. Prezes naszej międzynarodowej federacji, którą jest Włoszka, po prostu na tę wiadomość miała łzy w oczach. Minimalnie za nimi uplasowały się Brazylijki, co też było historycznym wyczynem dla tej drużyny i na czwartym miejscu była Wielka Brytania. 
Jeśli chodzi o finał wieloboju, wygrała słynna Simon Biles, która ma bardzo dobre skoki i ćwiczenia wolne. Podczas startu „zawaliła” na poręczach, ale jest malutka - podkurczyła nogi i nie straciła dzięki temu całego punktu tylko pół. Ćwiczeniami wolnymi nadrobiła jednak wszystko. To nimi przewyższa prawie o punkt wszystkie inne zawodniczki, a to jest bardzo dużo. Jest niezwykle dynamiczną zawodniczką i ta energie czasami jej przeszkadza.

- A co z naszą gimnastyką? Gdzie nasi zawodnicy…
- Mamy kilka fajnych seniorek, ale 16 – 17–letnie, które dopiero weszły do tej grupy seniorskiej. Wszystkie, które były w Londynie, Tokio mają 30 lat, wyszły za mąż, urodziły dzieci. Jest jednak światełko w tunelu dla polskiej gimnastyki. Dziewczyny mają cztery lata na starty, treningi. Myślę, że mamy cztery dobrze rokujące zawodniczki. Chciałabym jednak powiedzieć, że samo zakwalifikowanie się do udziału w olimpiadzie, to już jest wielka rzecz dla zawodnika. Nasze gimnastyczki trenują 5-6 godzin dziennie. Wszystko to przyjemnie się ogląda z perspektywy olimpiady. Gimnastyka wymaga od zawodnika wszechstronności - żeby był skoczny, rozciągnięty, gibki i jeszcze nowy element wymagany – artyzm.
Granica ludzkich możliwości wciąż jest przesuwana… Bardzo doceniam wszystkich olimpijczyków. Nawet brak medalu w finale to jest już nieprawdopodobny wyczyn. Weźmy np. Anitę Włodarczyk, której do medalu zabrakło 4 cm. Brakuje nam młodych zawodników. Trudno wyłapać dzieci w wieku przedszkolnym, sprawne ruchowo, chętne do startów. Dzieci obecnie są mało ruchliwe. Raz na jakiś czas trafi się perełka, o którą trzeba dbać. Patrząc przez pryzmat gimnastyki nie można też pominąć faktu, że jest to sport kontuzjogenny, a niektóre kontuzje ciągną się latami.

- Co teraz - po olimpiadzie?
- Jadę na obóz sportowy z naszymi dziećmi i zacznę nowy cykl szkoleniowy. Znowu wszyscy sędziowie zostaną wrzuceni do jednego worka i będą musieli przejść wszystkie kursy. Jesienią w Lozannie odbędzie się kurs interkontynentalny, w którym prawdopodobnie wezmę udział.#
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Groń 

  
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Nowe - niezalogowany 2024-08-18 12:37:17

    Igrzyska w Paryżu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Nowe - niezalogowany 2024-08-18 12:40:33

    Igrzyska w Paryżu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    stefek i wandzia - niezalogowany 2024-08-18 16:56:22

    dlaczego nie ma babochłopów w gimnastyce...? odpowiadam: gimnastyka to nie sport siłowy!!!!!!!!!!!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Heniek - niezalogowany 2024-08-19 09:01:09

    Maskotka na igrzyska 2040

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nowinynyskie.com.pl




Reklama
Wróć do